Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Praca marzeń


Kiedy byłam dzieckiem chciałam być paleontologiem. Jak chyba każde dziecko miałam fazę na dinozaury. Miałam zabawkowego tyranozaura i triceratopsa później także dimetrodona. Czytałam książki o nich, miałam książkę 3d nawet i okulary. Uwielbiałam ją. Uwielbiałam uczyć się o dinozaurach. Jak byłam dzieckiem wyszedł do kin Park jurajski. Nie wydaje mi się, abym widziała go w kinie. Rodzice zabierali nas często do kina Pałuczanin, ale w tamtym okresie chyba już nie chodziliśmy wcale. Było bardzo krucho z pieniędzmi. Pewne rzeczy poszły w odstawkę. Pamiętam reklamy w TV i programy o tym filmie. Teraz pewnie siedziałabym na YouTube i oglądała z fascynacja wszystkie filmiki o tym.

Później przeszłam przez fazę psychologii. Interesowały mnie filmy i książki o problemach psychicznych, dysocjacjach, zaburzeniach. W zasadzie nadal mnie to interesuje, ale już nie tak, by wiązać z tym przyszłość. Studia psychologiczne jednak były trudne by się dostać i nie dawały za bardzo możliwości by się przebić z hermetycznym środowisku lekarzy. Niestety ale w Polsce by być lekarzem, by mieć praktykę, trzeba mieć w rodzinie lekarza. Niby szkole się zrobi, ale z pracą może być ciężko. Z resztą w tamtym czasie trzeba było mieć bardzo dobre oceny, bo to było około 23 osoby na miejsce na uczelni. Nawet nie próbowałam.

Był czas, kiedy w latach ’90, było pełno filmów o jappies. Młodych, przebojowych ludziach pracujących w biurach i robiących kariery. Tom Cruise, Micheal Douglas.. Filmy o Wall Street, o sprzedawcach ubezpieczeń, agencjach reklamowych. Myślą, że to jest świat dla mnie. Jestem bardzo zadaniowa. Lubię działać energicznie, a to sprawiło, że uznałam, że taka właśnie będę. Baba z jajamk biegnącą z teczka i mająca masę świetnych pomysłów. Wychodząca obronna ręka z każdego zadania. Odnosząca sukcesy. Ze będę takim jappie. Era jappie chyba skończyła się w 2008nroku wraz z załamaniem rynku. Okazało się, że ich najłatwiej było zwolnić.

Zostałam poniekąd zmuszona przez rodziców do wybrania uczelni w Bydgoszczy. Zawsze byłam grzecznym dzieckiem, więc kiedy olano moje marzenia o Krakowie, bo nie było pieniędzy, by mnie tam wysłać, dojeżdżałam codziennie na studia 1.5 godziny. Startowałam na medycynę. Ówczesna akademia medyczna podobnie jak inne uczelnie w kraju, podlegała egzaminowi państwowemu wstępnemu na wydział lekarski. 120 pytań, 4 godziny. Wyglądam mniej więcej jak matura. Otworzono przy nas arkusze egzaminacyjne i jazda. 40 pytań z biogik, 40 z chemii i 40 z fizyki. O ile z pierwszych dwóch szło mi dobrze, byłam na fakultecie biolchem, tak z fizyki zdobyłam całe 4 punkty na 40. Normalnie geniusz że mnie. Nie dostałam się. Trzeba było szukać innych studiów. Później dowiedziałam się, że akademia medyczna w Poznaniu nie wymagała fizyki… Pękło mi serce. Rok później weszły nowe matury, nie było egzaminów tylko świadectwa maturalne. Trzeba było zdawać maturę z chemii i biologii. W starej maturze można było zdawać tylko jeden przedmiot dowolny. Nie miałam szans nawet próbować.

Atr w tamtym czasie rekrutował n biotechnologie. Zawsze dobrze się uczyłam i miałam fazę na filmy medyczne i filmy o chorobach, wirusach, epidemiach. Lubiłam oglądać w kółko sci fi o plagach kosmitów, bakteriach nieznanego pochodzenia, nieznanych chorobach. Biotechnologia wydawała się spoko. Zabawa sprzętem laboratoryjnym, białe fartuchy, chemia, mikrobiologia… Poszłam na egzamin i go zdałam. Niestety nie weszłam z listy rezerwowych. Uroki wyżu demograficznego. Nie byłam dość wybitna, by się przebić. Dobra, ale nie wybitna.

Trzeba było złapać się czegokolwiek. Tak wylądowałam na rolnictwie. Nie było egzaminu, ale rozmowa kwalifikacyjna. Opowiedziałam, jak ja widzę swój przyszłość I czemu akurat kształtowanie środowiska (spacjalnosc która wybrałam). Przyjęli 60 osób, w tym mnie. Studia były trudne, regularnie wykruszał się kolejne osoby. Od pierwszego roku przewinęło się kilka rodzajów chemii. Fizjologia, mimrkbiogka, dużo laboratorium. Biofizyka, statystyka matematyczna, entomologia, botanika. Były przedmioty typowo rolnicze, mechanika i budowa maszyn, przechowalnictwo i przetwórstwo płodów rolnych, chów bydła, paszoznawstwo (zbliżone do dietetyki), uprawa roślin, fitopatologia, meliorację rolne, agrometeorologia, ogrodnictwo i sadownictwo. Były też przedmioty trochę z dupy, ale ciekawe. Prawo, toksykologia, historia filozofii, etyka, socjologia. Dobrze wspominam ten czas, bo w końcu byłam wśród ludzi o podobnych zainteresowaniach. Zazdrościłam niektórym, że mają gospodarstwa i inwentarz. Co prawda posiadanie zwierzęcia w domu, a posiadanie zwierzęcia użytkowego to niebo a ziemia. Ale zawsze chciałam mieć krowę. Uwielbiam te zwierzęta.

Pamiętam krzemowe dziekana na rozpoczęcie roku akademickiego. Można żyć jakiś czas bez jedzenie, bez wody, ale nie bez powietrza. Ze rolnictwo to dziedzina, bez której świat umrze i w rolnictwie zawsze jest praca. Ale bez tlenu się nie da żyć i rolnictwo musi także działać rąk, by ten tlen był. By było zrównoważenie, ekonomicznie ale i ekologicznie. W rolnictwie zawsze jest praca… Tak, zapomniał ttlko dodać, że trzeba się urodzić w rodzinie, która ma ziemię. Moja mama jest pielęgniarką a tata budowlańcem. 5 arów to wszystko, co mają. Dane przez komunistów 5 arów. 5 metrów na sto. Notabene uwielbiałam grzebać w ziemi, choć mniej, kiedy mnie do tego zmuszano. W rolnictwie można też pracować, będąc zatrudnionym w instytucjach rządowych zajmujących się rolnictwem. Agencja restrukturyzacji i modernizacji rolnictwa. Starostwo powiatowe – wydział rolnictwa leśnictwa i ochrony środowiska. Państwowa inspekcja ochrony roślin i naskennkstwa. I wisienka na torcie – rdoś. Regionalna dyrekcja ochrony środowiska. Praca w budżetówce to bardzo źle płatne ale marzenie o stabilności. Trzeba umrzeć, by ta robotę stracić, rotacja niemal zerową. Do tego, aby się dostać trzeba mieć kogoś kto cie wciągnie. Oferty pracy na BIPie to fikcja. Podam przykład…

Na studiach miałam taki piękny przedmiot jak planowanie przestrzenne. W połączeniu z prawem dawało nam wiedzę, jak podejmuje się decyzję o planowaniu inwestycji w Polsce. Trzeba sprawdzić szkodliwość inwestycji na środowisko, jej umieszczenie względem zabudowań, cieków wodnych, umiejscowienia wód powierzchniowych i gruntowych, emisji dźwięku, światła, zapachów, drgań. Słowem, spora odpowiedzialność, by nie zniszczyć ludziom środowiska i miejsca gdzie mieszkają, odpoczywają czy jedzą. I tu wchodzi rdoś. Ogłoszenie na stanowisko osoby, która będzie wydawać pozwolenia środowiskowe. Na chłopski rozum to musi być ktoś z dużą wiedzą. Ogłoszenia do budżetówki pojawiają się na stronie biuletynu informacji publicznej. Pierwszy etap to spełnienie formalnych wymagań. Bez tego instytucja nie będzie z tobą rozmawiać. Wydawałoby się, że powinni studia z zakresu prawa, ochrony środowiska czy nawet nasze głupie rolnictwo już na tym etapie ująć, że y odsiać ludzi niekompetentnych. Ale co jeśli siostrzenica musi dostać jakąś robotę i dobra ciocia czy wujek może pomóc? Wtedy wymagania formalne na BIPie wyglądają następująco: wykształcenie średnie, obsługa komputera. I dosłownie takie wymagania się pojawiły. Nie ma sensu nawet myśleć, że ma się szanse. Do instytucji publicznych dostać się z zewnątrz nie jest łatwo. I biorąc pod uwagę, jak wygląda tam praca i za ile, to jeśli nie masz planów rodzic kilku dzieci i ta stabilizacja budżetówki cię uratuje to jest to praca dla ciebie. Kasa i nadmiar obowiązków to wielki minus. Ale nie zwolnią cie jak zajdziesz w ciążę, a to już plus nad prywaciarzami. Więc dupa. Pracy po tym nie było.

Przyjaciółka załatwiła mi pracę po znajomości. Pisałam o tym. Ani nie była to praca marzeń, ani dobrze płatna. Ale 4 lata miałam za co jeść i spać. Marzenia o idealnej pracy, karierze się rozmyły.

Obecnie pracuje w szklarni. Początkowo pracowałam na produkcji. Zrywałam kwiatki za pieniądze. Obecnie pensja minimalna w nl wynosi 1900 euro z hakiem. Jakieś 1700 na rękę. Dosłownie, zrywanie kwiatków. Gdyby ktoś był zainteresowany, proszę pisać, firma potrzebuje zawsze ludzi na sezon. Po 3 latach na produkcji zaproponowano mi pracę z dziale hodowli. Przeszłam z alstromerii na begonie. Czasem coś posadzę, czasem skrzyżuje, czasem pobawię się nasionami. Jest to ciekawa praca, bo próbujemy uzyskać kompletnie nowe odmiany kwiatów. W przyszłym tygodniu w Niemczech wystawiamy się z dwiema nowymi odmianami. Candy i licht rose. Obie są naprawdę śliczne, zwłaszcza candy.

Nie znalazłam jeszcze swojej pracy marzeń, ale jestem blisko. Lubię pracować z roślinami, jestem sama większość czasu lub z bardzo pracowitym gościem. Szefowa jest miła i wyrozumiała na moje dziwactwa. Mam swobodę pracy i zaufanie, że zrobię swoje dobrze i na czas.

Po praktykach studenckich wróciłam do Polski. Dokończyłam studia, choć dziś wydaje się to zbędne. Wtedy też, na 7 semestrze zaczęłam nowy przedmiot. Fitopatologie. Studiowałam specjalność kształtowanie środowiska i wydawało się logiczne robić pracę magisterską w ttm kierunku. Miałam wybraną katedrę melioracji rolnych na pisanie pracy mgr. Meliorację są super, praca z mapa, rysunek w skali, inżynieria, dużo matematyki. Design, projektowanie, rozumienie roślin i ich nawożenie, podlewanie, retencjonowanie nadmiaru wody. Melioracja to dziedzina, która od czasu. Zaboru pruskiego na ziemiach Polski, nie rozwinęła się chyba ani o jotę. Polska bardzo zaniedbuje meliorację i wynikiem tego są susze i powodzie. To nie natura, ale brak inwestycji zabiera ludziom dobytek życia. Miałam wtedy poczucie misji. Ale kto oglądał serial Wielka Woda na netflix ten rozumie, że w Polsce są układy i bez nich nie zrobi się nic. Tu się nic nie zmieniło od czasów komuny.

Fitopatologie to nauka o chorobach roślin. Ich występowaniu, etiologii, czynnikach ryzyka, epjdemiologii. Jak ta moja niespełniona medycyna, ale na roślinach. Szukanie przyczyny choroby, szukanie remedium. Od lat ’90 jest nowa metoda diagnostyczna – PCR. Tak, ta sama której używa się w testach na ojcostwo, badaniach na obecność wirusa HIV oraz testy na covid robione w laboratoriach. Te same testy, które przeciwnicy szczepionek podawali sobie na Facebooku jako „to nie jest narzędzie diagnkstyczne”. No i szach mat szury. Jest. Napisałam pracę mgr właśnie z zastosowania metod molekularnych i metody pcr scar w diagnostyce chorób podstawy źdźbła. W 2010 roku, rok po moich kolegach, bo moje badania w laboratorium tyle trwały, obroniłam pracę mgr i uzyskałam tytum mgr inż. Minęło 13 lat, a ja nadal nie mam pracy marzeń. Mam małe światełko w tunelu, że uda się pracować w fitopatologii, ale obecnie pozostaje mi tylko czekanie. Robię swoje i mam nadzieję, że moja medycyna roślinek, moja praca marzeń, okaże się taka, gdy już ją dostanę. Na razie boję się, że jej nie dostanę, że okaże się mniej atrakcyjna niż bym chciała, że nie będę w niej dość dobra i ją stracę.

Teraz jestem tutaj. Robię swoje. Zajmuje sobie czas, szukając miejsca dla siebie.

Zjedzono: 2750 kcal

W piątek byłam pobiegać. Pierwszy raz na zewnątrz od dłuższego czasu. Było bardzo ciemno, dość wietrznie, ale fajnie. Brzuch nie przeszkadzał, nogi jakoś dały radę. Jestem zadowolona,ze wyszłam pobiegać. Koszulka termiczna się sprawdziła, nawet pogoba mi się, że ma tak długie rękawy. Z uwagi na to, jaką jest ciasna, podwijała mi się do talii i musiałam ja wpuścić w leginsy. Do przejścia dyskomfort. Było mi na szczęście dość ciepło.

W domu zjadłam tarte jabłkową, która mąż dostał w sklepie. Skroilam ja na 6 I zaskakująco, nie zjadłam całość sama. Z reguły wciągam taka tarte w 2 dni. Teraz, w dwa dni, zjadłam 1/3 tarty. Pewnie gdyby mąż nie jadł, zjadłabym ją w kilka dni cała. Ale cieszę się że swojej samokontroli.

Mam dziś dwie filmopolecajki. Jak wspominałam, nadal interesują się psychologia. Lubię filmy w tej tematyce. Jednym z moich ulubionych, z uwagi na oprawę graficzną i muzyczną. Akcja filmu dzieje się na trzech płaszczyznach, rzeczywistej, fantazji i supresji. Polecam tym, którzy lubią dodać trochę fantazji do życia, aby nie było ono takie przytłaczające. Sama mam niewiele wyobraźni, ale lubię oglądać jej wytwory.

Drugi film to zmagania narkoman i muzyka z utratą słuchu. Próba odnalezienia się w życiu i świadomości, że zmiany występują nawet, gdy my ich nie chcemy.

  • Użytkownik4250924

    Użytkownik4250924

    24 stycznia 2023, 09:51

    Tak cię czytam i często mam wrażenie, że żyjemy w zupełnie innych światach. W moim praca nie jest ograniczona dla ludzi ze znajomościami, da się żyć całkiem nieźle z polskiej pensji (w dużym mieście), prawie nikt nie pracuje w budżetówce, bo nie chce. Nie znam nikogo bez pracy, nie mam tez znajomych, którzy musieli wyjechać za granicę, bo nie mieli pracy. Jeśli wyjeżdżali, to z powodu awansu, nowych możliwości w zawodzie itd. Ciekawe to, bo widzę wtedy swoją bańkę. BTW - psycholog nie jest lekarzem. Psychiatra jest. Ani jeden, ani drugi nie narzeka na brak pracy - terminy do dobrych psychologów i psychiatrów są za kilka miesiecy. Prywatnie, za grube pieniądze.

    • Babok.Kukurydz!anka

      Babok.Kukurydz!anka

      24 stycznia 2023, 10:00

      Myślę że gros ludzi może pomarzyć o takiej sytuacji jak Twoja. Moi koledzy i koleżanki że studiów pracują od marketów budowlanych, przez przedszkola po wstawianie okien. Z braku perspektyw na pracę jedna moja koleżanka postanowiłam urodzić dzieci skoro i tak w domu siedziała. Jej mąż miał pensje odpowiednią by tak postąpić. Wielu z nich jeszcze jakiś czas temu mieszkała z rodzicami swoimi lub małżonków. Teraz nie wiem w ilu przypadkach się to zmieniło. Jedna koleżanka wybudowała dom, ale jej mąż jeździł na misję na bliski Wschód i to dawało dużo kasy. Teraz żyją skromniej bo wrócił on do kraju.

    • Użytkownik4250924

      Użytkownik4250924

      24 stycznia 2023, 10:14

      Myślę, że Warszawa jest trochę takim państwem w państwie, jeśli chodzi o możliwości.

  • aska1277

    aska1277

    22 stycznia 2023, 19:46

    Brawo za samokontrolę, tarta wygląda apetycznie

  • Kaliaaaaa

    Kaliaaaaa

    22 stycznia 2023, 15:18

    I tego spełnienia w pracy marzen Ci życzę;)

  • AgniAgniii

    AgniAgniii

    22 stycznia 2023, 13:35

    Stracę tylko uwagę na temat użytego błędu myślowego n/t "przeciwników szczepionek".Osoby tak błędnie określane nie są przeciwnikami szczepionek a jedynie przeciwnikami eksperymentu medycznego.A to różnica.Poza tym Cię rozumiem,bo wiem po sobie jak trudno o pracę która byłaby naszym spełnieniem.Pozdrawiam🙂

    • AgniAgniii

      AgniAgniii

      22 stycznia 2023, 13:36

      *Nie stracę a zwrócę.Słownik🤦🏻‍♀️

    • barbra1976

      barbra1976

      22 stycznia 2023, 15:45

      Bardzo prawda. Ani szurami ani plaskoziemcami.

  • barbra1976

    barbra1976

    22 stycznia 2023, 12:24

    Mnie ciągnęła archeologia i psychologia.

  • equsica

    equsica

    22 stycznia 2023, 11:20

    Miałam podobne przedmioty na swoich studiach z tym że ja kończyłam zootechnikę a magisterkę i pisałam z biotechnologii rozrodu i też miałam dużo PCR-ów w tym w pracy... I pracowałam na stadzie bydła 8 lat.. wdzięczne fajne zwierzaki ale praca tyrajaca fizycznie i nie dająca miejsce na życie piszą pracą...

    • YunShi

      YunShi

      23 stycznia 2023, 00:30

      Ja też studiowałam zootechnikę, ale tylko inż. z hodowli koni zrobiłam i też pamiętam podobne przedmioty!

    • equsica

      equsica

      23 stycznia 2023, 12:10

      Ja inżynierke też robiłam z hodowli koni ;) też kończyłam w Olsztynie?

  • poszukujaca

    poszukujaca

    22 stycznia 2023, 10:29

    Lubię Twoje wpisy dotyczące tego jak to wszystko się potoczyło itd.

  • Gramatyka

    Gramatyka

    22 stycznia 2023, 10:22

    Dlatego ja nie naciskam dzieci na studia, wolałabym, żeby mieli konkretny fach w ręku.

    • Babok.Kukurydz!anka

      Babok.Kukurydz!anka

      22 stycznia 2023, 17:44

      Fach niby jest ale powtarzać za Ferdkiem Kiepskim, że nie ma pracy dla ludzi z moim wykształceniem to trochę wstyd 😎

    • Gramatyka

      Gramatyka

      22 stycznia 2023, 18:29

      Nie wiem, ja wykonywałam różne zawody, zaczynałam kilka razy od zera i była sytuacja, że alimenty na dzieci miałam wyższe niż pensja. A przyjaciółka, córka kaletnicznki i hutnika zrobiła doktorat i wykłada dziś na uczelni, więc uważam, że są to osiągalne sprawy dla zwykłych ludzi.