Pamiętnik odchudzania użytkownika:
doraw

kobieta, 48 lat,

160 cm, 81.50 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: w końcu osiągnąć upragniony cel :-)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

13 lutego 2008 , Komentarze (3)



Dzień udany. Dieta zachowana 100%. Nawet lepiej bo nie zjadłam całego obiadu i zrezygnowałam z podwieczorku. Na rowerku przejechałam 22 km i 15 min. pokręciłam się na twisterku.
Brzuchol dalej odpoczywa cały w zakwasach.
Czuję jakby zaczynało mnie brać jakieś chorubsko ale mam nadzieję, że mnie nie dopadnie na  całego.
Dzisiaj ukradkiem stanęłam na wadze :-)))))))

12 lutego 2008 , Komentarze (5)

No i udało się.
Kolejny dzień minął a dieta była w 100 %.
Mam dzisiaj straszne zakwasy na brzuchu bo wczoraj wymysliłam, że o godź. 22.40 porobię sobie ćwiczenia ABS. Trwają tylko 8 min. więc luzik - pomyślałam. Wcześniej 10 min. pokręciłam się na twisterku i zrobiłam krótką rozgrzewkę.
Ćwiczenia robiło się fajnie, nic nie bolało (przynajmniej nie tak bardzo) no i tylko 8 min !!!
 A dzisiaj jak niechcący zakaszlę albo kichnę to ojejku!
Na rowerku przejechałam kolejne 20 km (w 46 min).
No i pełen sukces. Była dzisiaj u mnie moja bratowa i oczywiście przyniosła ciastka. Co prawda były to zwykłe herbatniki ale pokusie nie uległam.
A na wstępie usłyszałam, że jakieś takie chude policzki mi się zrobiły.
Jak ja kocham swoją bratową ;-))))
Jeszcze gdyby jakiś komplement o moich udach powiedziała to nieba bym jej przychyliła ;-)))))
No ale nad nimi (udami) trzeba jeszcze widocznie duuuużo popracować.
Życzę miłego wieczoru.

11 lutego 2008 , Komentarze (8)




Dzień udany w 100 %.
Było ciężko i zdażyły się napady głodu mniejszego lub większego ale wytrwałam.
Bez podjadania i stosowania "zamianek" typu: nie zjadłam podwieczorku to mogę zjeść pączka czy czekoladę.
 Brrrrr.
Oby jak najdalej od tego.
Nie będę moje kochane pisała ile czego codziennie zjadłam i liczyła kalorii bo wróciłam do diety Vitalii i jej ściśle się trzymam. Jakoś jest mi tak łatwiej.
Rowerek dzisiaj zaliczyłam - 45 min. i 21 km. przejechanych. Poza tym było już 10 min. twisterka i zaraz uciekam na dywan porobić trochę brzuszków.
Dziękuję wszyskim za wsparcie i cieszę się że już przebrnęłam przez ten dzień . U mnie naprawdę najgorzej to zmobilizować się i zacząć.

10 lutego 2008 , Komentarze (8)

Co ja takiego wczoraj wymyśliłam? Że od niedzieli znowu zaczynam dietę?
Niedziela nie jest dobrym dniem na rozpoczynanie czegokolwiek. Co najwyżej na kończenie - z nadmiernym jedzeniem oczywiście.
Pokuszę się na przedstawienie Wam drogie koleżanki tego co dzisiaj zjadłam:
Zaczęło się nieźle:
 Kawa z mlekiem i słodzikiem oraz niepełne śniadanie Vitalii (wagowo mniej chleba i szynki).
I to "niepełne" chyba nie wyszło mi na dobre bo dalej było:
- salaterka sałatki z kurczakiem i kapustą pekińską,
-  kawa z mlekiem i słodzikiem,
- lody (czekoladowe i orzechowe - miseczka),
- kawałek ciasta które sama upiekłam a które ma dużo kalorii bo jest z masą toffi,
- obiad:ziemniaki z wołowiną (no tego nie było tak dużo).
Potem wyjechaliśmy nad jezioro do domku letniskowego i tam:
- kawa ze śmietanką, bułka z pasztetem i kilkanaście słonych precelków.
- po drodze cukierka zozola.
Niedawno wróciliśmy i właśnie zgłodniałam.

Palpitacji serca dostałam jak to jeszcze raz przeczytałam. Nazbierało się.

Tak więc już na poważnie.

JUTRO ZACZYNAM OSTRO. I TO BARDZO.

A KTO MI NIE WIERZY TO PO PROSTU MNIE NIE ZNA..

9 lutego 2008 , Komentarze (12)

Tak, tak. Od jutra zaczynam od nowa. Bez pokus i łamania diety. Jak najdłużej się da. Dzisiaj stanęłam na wadze i bez zmian. Tyle dobrego. 
Co do wczorajszych urodzin to była tylko najbliższa Rodzina ale było fajnie. Torcik mi wyszedł (przynajmniej wszyscy tak mówili ) chociaż ja uważam, że za mało nasączyłam biszkopt. No i napis trochę się "rozpłynął". Za to ciasteczka "motylki" (to takie typu mufiny) wyszły rewelka. No i jeszcze upiekłam ciemne ciasto z serem i polewą toffi. Nie kosztowałam ale wszyscy mówili że pycha.
A tak to wyglądało:








8 lutego 2008 , Komentarze (3)

Amelka to nasza córcia.
Dzisiaj skończyła roczek. Duża z niej panna.
Udało jej się go podeptać - jak to mówią niektórzy, bo już chodzi a właściwie biega. I pomyśleć że równo rok temu, dokładnie teraz, o godź. 23.15 po raz pierwszy ją zobaczyłam. Ale ten czas leci ! Jakoś tak mnie teraz wzięło na wspominki. Mąż i dzieciaczki już śpią a ja siedzę sobie sama i świętuję. Teraz to  jest moja chwila i mój czas.

Wszystkiego najlepszego Córeczko - niech Ci się wiedzie w życiu jak najlepiej. 

7 lutego 2008 , Komentarze (4)

Tak prawdę powiedziawszy to od Świat minął miesiąc z hakiem a ja bujam się cały czas z tą sama wagą. No może udało mi się zrzucić to co podczas świąt mi się przytyło i teraz jeszcze z pół kg. I to by było na tyle. Po prostu porażka.
Na początku jakoś nie było okazji do podjadania i silna wola była większa. A teraz? A to urodziny Babuni a to obiadki u Rodziców (juz były dwa) a to  pobyt w szpitalu (to siła wyższa oczywiście) czy odwiedziny koleżanki. A jutro wyprawiamy urodziny córci. Ciągle okazje, okazje i okazje. Na jedzenie oczywiście.
Np. wczoraj. Upiekłam mufiny, które były pyszne. Zjadłam dwa. Co z tego że później wskoczyłam na rowerek? Co najwyżej nie przytyję ale też i nie schudnę na pewno.
Postanowiłam że po tych urodzinach nie będzie już zmiłuj się. Do Wielkanocy zostało ok. 6 tyg. i muszę schudnąc 5 kg.
Choćby nie wiem co się działo.

6 lutego 2008 , Komentarze (6)

Wczoraj były ostatki.
No i poszalałam wypijając 2 lampki czerwonego wina (made in mój mąż) i zjadając 1/3 paczki słonych precelków. Biję się w pierś.
A miało być przez cały tydzień tak wspaniale.
No i już wiem że nie będzie.
Dzisiaj ścisły post więc dietkuję mocno. Na śniadanko zjadłam bułkę z dżemem niskosłodzonym a na obiad mam rybkę z kapustą i razowcem.
A wieczorem przychodzi do mnie moja kuzynka z ciocią w ramach urodzin mojej córci, które to są w piątek (a one w piatek nie mogą przyjść). Upiekłam ciasteczka typu mufiny i tym je poczęstuję. Wiem że to post no ale przecież czymś muszę poczęstować bo nie wypada inaczej. Ciekawe tylko czy sama się skuszę.
Jutro piekę biszkopt do tortu mojej córci. Dzień wcześniej bo jak nie wyjdzie to zawsze będzie czas żeby kupić gotowy.
Lecę na rowerek póki mały bączek śpi.
Aha ! wczoraj przejechałam 19 km i spaliłam 427 kalorii (to te precelki poszły precz)

4 lutego 2008 , Komentarze (4)

Takie poniedziałki to mogą być co tydzień aż do końca zimy. W ogóle już ta zima mogłaby nie wracać. Za oknem piękne słoneczko i temp. +6. Nie jest źle.
Dietkowo też super. Wczoraj się postarałam i nie przeholowałam pomimo niedzielki. Wieczorem byłam z moja Mamcią w kinie na Lejdis. Film po prostu świetny. Nam przynajmniej bardzo się podobał i mogę go szczerze polecić.
Córcia dzisiaj w południe dostała wypis ze szpitala więc można powiedzieć że jest zdrowa. Co prawda od piątku ma znowu lejący katar, który powoduje u niej kaszel ale płucka i oskrzela czyściutkie. Syn już nie kaszle więc od dzisiaj wrócił do przedszkola. Były opory i próby wymuszenia pozostania w domu (bo lepiej z mamą, bo z siostrą chce się bawić, bo jeszcze źle się czuje itp.) ale zostały zduszone w zarodku. Skoro wczoraj był wystarczająco zdrowy aby szaleć z dzieciakami na urodzinkach to dzisiaj  może spokojnie iść do przedszkola.
Tak więc zaczynamy kolejny tydzień. Mam nadzieję, że tym razem nic mi nie przeszkodzi w moim dietkowaniu.

2 lutego 2008 , Komentarze (9)

A konkretnie waga.
Paseczek posunął się o 0,20 w prawo czyli troszkę choć niewiele ale ubyło. Jak tak dalej będzie to tego motylka zamienię na ślimaczka bo jakoś tak powoli to w tym, roku idzie.
No ale tak przyznając się bez bicia to w tym tygodniu dietka była wyrywkowa- niedziela obiad u rodziców, potem szpital i tłusty czwartek. Tak więc jak na taki tydzień i tak nie najgorzej. Aha! I jeszcze jutro zaczynają się babo dni a przed nimi to wiadomno jak jest :-(.
Dzieciaki dochodzą do siebie. Synek już właściwie nie kaszle i mamy dylemat czy puścić  go  jutro rano na urodzinki do koleżanki, które to odbywają się w bawialni dla dzieci. Nie jest daleko bo 5 min. drogi samochodem ale wiadomo że jak dzieciaki na tych kulkach i drabinkach szaleją przez 2 godziny to pot się leje. Gdyby kaszlał to problemu by nie było a tak to chce iść. Zobaczymy rano.
Życzę wszystkim miłego wieczoru. Jutro wybieram się do kina na Lejdis. Ktoś już był? Fajne?