Pamiętnik odchudzania użytkownika:
doraw

kobieta, 48 lat,

160 cm, 81.50 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: w końcu osiągnąć upragniony cel :-)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

29 lutego 2008 , Komentarze (10)

Wczorajszy dzień to była masakra. I to totalna.
Zaczęło się od drugiego śniadania.
Zamiast twarożku z czosnkiem był pączek, którego nie zjadł mój synek.
Pączek był pyszny. Zwłaszcza z kawusią.
Potem dietkowy obiadek.
 A potem to juz poszło z górki:
- 2 małe drobiowe paróweczki,
- 3 herbatniki Petit Beurre,
- trochę czipsów paprykowych i paluszków,
- kolacja powiedzmy troche mniej dietkowa,
- prawie pół !!!!!????? tabliczki gorzkiej czekolady,
- 3 lampki domowej roboty wina.
Wyglądało to tak jakbym wrzucała w siebie wszystko co się akurat nawinie pod rękę. I to zanim zdążyłam się zastanowić nad tym co robię.

A dzisiaj rano rozpoczęły się babodni.
ha,ha,ha
Pewnie stąd był ten mój wczorajszy apetyt na czekoladę.

Dzisiaj juz postaram się być grzeczna. Mam dużo biegania po urzędach więc nie będzie czasu na myślenie o jedzeniu. Pogoda za oknem piękna więc aż chce się wyjść z domu tak więc uciekam.

27 lutego 2008 , Komentarze (14)

I  juź środa.
Kiedy rano sie obudziłam świeciło piąkne słońce i miałam wrażenie, że to środek lata. Dzieciaki szalały  u nas w łóżku jakby to była niedziela a nie środek tygodnia. Nikomu się zbytnio nie spieszyło z wstawaniem.
Teraz syn już w przedszkolu, mąż w drodze do pracy a ja mam chwilkę dla siebie.
A na dworze?
Zrobiło się szaro, buro, wieje wiatr i zanosi sie na deszcz.
Dobrze że po takim poranku w środku jeszcze cieplutko. Może wystarczy na resztę dnia....

Wczoraj dietka utrzymana, rowerek zaliczony (20 km) i 8 min abs na brzuch.
Co do ćwiczeń na pośladki i nogi to wymiękłam.
Są tak trudne, że nie daję rady. A myslałam że po rowerku mięśnie nóg mi się wzmocniły. Nic bardziej mylnego.
Może jutro spróbuję podejść do nich znowu.

Życzę Wam wszystkim dziewczynki miłego dnia i trzymania dietki !!!

25 lutego 2008 , Komentarze (14)

Pisałam już wcześniej, że lubię poniedziałki bo to oznacza powrót do diety i "normalności". Ten nie jest wyjątkiem. Sobotę przeszłam ślicznie dietkowo. (to chyba pierwsza taka sobota od dawna)
Niedziela? Ano były urodziny mojego Tatki i obiad u Rodziców.
Ach te obiadki !!!!
Na szczęście moja Mamcia zawsze dba o to aby do drugiego dania było baaaaardzo dużo warzyw (wczoraj była brokuła i buraczki na gęsto) oraz surówek (sałata lodowa, tarty seler  z orzechami na  jogurcie - pycha). Tak więc pomimo  rosołku, pieczonych ziemniaków i cielęciny w porach można było "zapchać się" czymś mało kalorycznym. Na deser były lody i ciasto.
Bilans kalorii  tego dnia oczywiście przekroczyłam ale cóż, jakoś przeszłam nad tym do porządku dziennego.

Z dniem dzisiejszym pewna nowość!!!
Zniknął wilczy apetyt towarzyszący mi przez ostatnie dni i od rana jest już ok. Mam nadzieję, że najgorsze już za mną i głód nie powróci.

Z dniem dzisiajszym nowe postanowienie!!!
Codziennie do rowerka dokładam ABS na brzuch i na pośladki. Mogę nie jechać na rowerku ale brzuszki codziennie muszę porobić!

Skąd ta zmiana? Wyraźnie zaczął mi wisieć brzucholek i zrobił się jakiś taki niezbyt ładny. Po rowerku zaczęły mi chudnąć na szczęście nogi więc teraz czas na brzuch i pośladki.

23 lutego 2008 , Komentarze (12)

No i najwidoczniej moja waga się mnie przestraszyła ;-)
A wystarczyło tylko,  że jej powiedziałam, że jak tak dalej będzie świrowała to się na nia obrażę i to na długo.
Szkoda, że moje dzieci tak mnie się nie boją ;-)
Na pasku w końcu pokazało się 5 . I to nawet dwa razy ! Tak więc spadek od poprzedniego tygodnia wyniósł 0,6 kg.
Nie jest może to dużo ale małymi kroczkami zmierzam do celu.
Już teraz niestety widzę, że do Świąt Wielkanocnych nie dojdę do upragnionych 58 kg. ale jak utrzymam dotychczasową tendencję spadkową to będzie ok. 63 kg. Nie tak źle.
Głód dalej mnie atakuje ale znalazłam na niego sposób - jem 4-5 chrupki kukurydziane tzw. zapychacze i popijam dużą ilością wody. Pomaga i to nawet na długo. Albo jem ze 3 tic-taki miętowe. Też pomaga a kalorycznie jak się uzbiera w ciągu dnia z 50 dodatkowych kalorii to nie tragedia.

Dzisiaj na dworze świeci piękne słoneczko więc zaraz dam dzieciakom zupy i pędzę na jakiś spacer póki jest ciepło. Musze odreagowac trochę na świeżym powietrzu bo ostatnio jakaś taka nerwowa się zrobiłam. Zwłaszcza dzieciaki mnie wyprowadzają z równowagi. Czyzbym już miała dosyć siedzenia w domu? Możliwe.

21 lutego 2008 , Komentarze (12)

Dalej ciężko. I to bardzo.
Chodzę cały czas głodna i czekam aż ten głód w końcu mi przejdzie.
Waga wariuje i jednego dnia pokazuje 0,30 do przodu, drugiego 0,50 do tyłu a następnie znowu do przodu. Zniechęca to strasznie, wierzcie mi.
Dlatego obrażam się na nią tymczasowo i ważę się dopiero w sobotę rano (no to już niedługo) a potem dopiero w następną sobotę. Co sie dzieje pomiędzy sobotami przestaje mnie interesować (akurat !)
Na szczęście z ćwiczeniami ok. Wczoraj przejechałam 25 km i w akcji równik mam już przejechane 814 km. Ponadto 10 min. twisterka i ćwiczenia na uda zaliczone. Tyle dobrego.
Pozdrawiam wszystkich i życzę miłego popołudnia.

19 lutego 2008 , Komentarze (10)

Takiego napadu głodu jak dzisiaj to ja dawno nie miałam.

Nie wiem co się ze mną dzieje ale cały czas chodzę i myślę o jedzeniu.

Wytrzymać wytrzymałam ale nawet nie wiecie jakim kosztem !!!!
Przed chwilą musiałam zjeść marchewkę bo było mi niedobrze.
Mam nadzieję że chociaż te moje katusze przyniosą jakieś rezultaty na wadze.
Rowerek dzisiaj zaliczony - 22 km.
Ponadto 10 min. twisterka i 8 min. programu ABS.

TŁUSZCZYKU ZNIKAJ NA ZAWSZE !!!! 

18 lutego 2008 , Komentarze (8)

No tak. Wczoraj rano, chcąc sie upewnić, że waga ładnie spada zważyłam się.
 I co ?
I przybyło mi 0,50 kg. Bleeeee.
Nie lubię tych weekendów a zwłaszcza sobót. Jeszcze chyba w żadną sobotę nie wytrzymałam w 100 % na diecie. Wczoraj już było lepiej. Do obiadu trzymałam się dzielnie choć kusiło to i owo. Na obiad przygotowałam sobie warzywa na patelnię z ryżem a reszta Rodzinki zażyczyła sobie placków ziemniaczanych. Uwielbiam placki ziemniaczane!
No i oczywiście skusiłam się na jednego w wersji light - z jogurtem naturalnym zamiast śmietany. Wieczorem w ramach pokuty pobiłam swój dzienny rekord jazdy na rowerku - przejechałam 30 km. i spaliłam 670 kalorii. Do tego pokręciłam się 10 min. na twisterku i zrobiłam kilkadziesiąt brzuszków.
 No i dzisiaj waga była łaskawsza chociaż i tak nie jest super.
Zaczynam lubić poniedziałki bo to oznacza powrót do diety po weekendowych szaleństwach.

U mnie dzisiaj za oknem szaro, ponuro i deszczowo.
Jednak życzę Wam dużo uśmiechu, słońca i silnej woli do walki ze swoimi słabościami.

16 lutego 2008 , Komentarze (4)

No tak. Waga poszła w dół o 0,60 kg. To niedużo.
Kiedy w środę się ważyłam to było o te 0,60 mniej więc myślałam że dzisiaj zejdę poniżej 66 kg. Myśleć to ja sobie mogę. I pomarzyć na dokładkę.
No ale lepsze i to.
Mąż wczoraj wrócił od lekarza (innego niż ja byłam) z prawie identycznym zestawem lekarstw. Tyle tylko, że ja w porę poszłam do lekarza a on sobie z tym kaszelkiem parę dni pochodził do pracy i  u niego juz się rozwinęło zapalenie oskrzeli. Rzeczywiście, kaszle więcej niż ja i gorzej się czuje.
Ja zresztą czuję się całkiem dobrze i gdyby nie ten kaszel to wszystko byłoby ok.
Ale narzekać nie mogę. Rano dał mi pospać do 9.30 :-)))).
Potem kiedy ja sprzątałam on zajął się kwiatami (mamy ich dość dużo i często wymagają pielęgnacji), poszedł na zakupy i zajął się córcią przez 6 godzin (!!!!!) kiedy ja pojechałam z synem do koleżanek na ploty. Moich koleżanek nie przeraził fakt że jestem na antybiotyku. Nie mam gorączki, czuje się dobrze więc obowiązkowe ploty muszą być ;-)))
Ale było super !!! Tylko dieta przez te parę godzin troche kulała. Jak to u koleżanek na kawusi. Zaraz wskoczę na rowerek, żeby trochę te kalorie co sie dziś namnożyły pospalać.
Miłego wieczorku.

15 lutego 2008 , Komentarze (8)

A więc tak.
Wieczór był oczywiście udany. Musiał być po takim pysznym jedzonku ha,ha,ha.
 Co do placków tortilla to jak dla mnie były trochę za suche i za bardzo czuć było mąką. W połączeniu z warzywami i sosem było palce lizać ale nie daję Wam przepisu (ten był z internetu) bo zamierzam dalej szukać - może znajdę lepszy i wtedy dam chętnym.
Tak w ogóle to w trakcie kolacji zauważyłam, że jakoś tak dobrałam menu (chyba zadziałała podświadomość) że było baaaardzo warzywnie. Oboje uwielbiamy warzywa a dzięki temu moja dietka nie ucierpiała. Po prostu było inaczej.

Po wczorajszym nastrojowym wieczorze, dzisiaj powrót do rzeczywistości. Rano byłam u lekarza bo od wczoraj męczył mnie okropny kaszel. No i okazało się że są zmiany na oskrzelach i stan ropny gardła i tchawicy. Dostałam antybiotyk i mam się kurować.

A teraz zagadka.

Po południu mąż też idzie do lekarza bo kaszle jeszcze gorzej niż ja. Jeżeli i on dostanie antybiotyk i zalecenie odpoczynku i kurowania się to kto tak faktycznie będzie mógł odpoczywać a kto będzie zajmował się domem i dziećmi??

Te z Was które mają mężów będą znały odpowiedź na to pytanie.
ha,ha,ha

14 lutego 2008 , Komentarze (5)

Wszystkim  wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Zakochanych.!!!!

Z tej okazji bardzo chciałabym wyjść z mężem do restauracji meksykańskiej gdyż w ten sposób mogłabym się zrewanżować za przepiękną bieliznę (po prostu cudo) którą od niego dzisiaj dostałam.
Niestety Dziadkowie "dyżurni" wyjechali na ferie w góry i w związku z powyższym nie ma kto się zająć naszym kochanym "przychówkiem".  
Tak więc postanowiłam przygotować meksykańską kolację w domku przy świecach. (przychówek zostanie posadzony przed telewizorem  przy bajkach - ewentualnie jeżeli będzie się zachowywał stosownie do nastroju to będzie mógł zasiąść do stołu z nami.  Wersja z telewizorem bardziej prawdopodobna)
Ugotowałam już:
- meksykańską zupę jarzynową z chipsami tortilla (tortilla kupne)
- zrobiłam sos czosnkowo-ziołowy
- sama upiekłam prawdziwe placki tortilla (!!!!)
- mięsko juz się marynuje a świeże warzywka czekają pokrojone.

Mam nadzieję, że wszystko to będzie mu smakowało.