Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Osiągnęłam właśnie najwyższą w życiu liczbę kilogramów, przez nadwagę coraz bardziej podupadam na zdrowiu, kompletnie nie mam formy, energii i chęci do robienia czegokolwiek. Ale to się zmieni, bo w końcu dojrzałam do tego, żeby naprawdę zatroszczyć się o siebie.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 90421
Komentarzy: 423
Założony: 27 października 2007
Ostatni wpis: 12 lutego 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
PrettyInPink

kobieta, 42 lat, Lublin

168 cm, 84.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

26 grudnia 2009 , Komentarze (2)

Nie wiem jak to możliwe, naprawdę. Nie dość, że już jakieś 2 tygodnie nie trzymam diety, mam teraz miesiączkę plus są święta więc automatycznie więcej jem, a waga mimo wszystko spada. Dziś rano wskazała 75,1 kg, czyli kolejne pół kg zniknęło. Fajnie!!!

Trochę mnie to podbudowało, bo wczoraj miałam koszmarny humor. Niby święta, rodzina i wesoły nastrój ale wieczorem taki smutek mnie zalał, że siedziałam i beczałam. I to wszystko przez moje niskie poczucie wartości. Czułam, że nie jestem nic warta, beznadziejna, do niczego się nie nadaję. Płacz trochę pomógł, pomogła też rozmowa z moim przyjacielem, pomogło czytanie wpisów na tutejszym forum. Wiem, że muszę zmienić swój stosunek do siebie, muszę uwierzyć, że jestem wspaniała i jedyna w swoim rodzaju. Dziś rano próbowałam afirmacji, stanęłam przed lustrem i powtarzałam do swojego odbicia, że zasługuję na najlepsze. Doszłam też do wniosku, że muszę zająć czymś swój wolny czas, którego mam zdecydowanie za dużo. Bo co ja robię, tylko chodzę do pracy i tyle. Czasami spotkam się z przyjaciółmi. I tak jest cały czas: praca-dom-praca-dom-spotkanie-praca-dom.... Mam zdecydowanie za dużo wolnego czasu, który spędzam na marudzeniu i użalaniu się nad sobą. Jakieś hobby muszę sobie znaleźć. Co robicie, żeby miło spędzić czas, zrobić coś fajnego a nie tylko zabić czas?

20 grudnia 2009 , Komentarze (1)

Nie mam nawet co napisać. Kompletnie, w ogóle, nic a nic nie staram się być na diecie. Przyglądam się w lusterku swojemu subtelniejszemu "ja", oklepuję swój mniej odstający brzuszek, wsłuchuję się w komplementy, które zewsząd do mnie napływają i najzwyczajniej w świecie opadam na laurach. Porażka!!!! Być takim pustym w wieku 27 lat to lekka przesada! 

Weekend przejadłam i przepiłam. Nawet nie będę się rozdrabniała w to co konkretnego zjadłam. Ale były węglowodany, węglowodany i węglowodany. 

Obiecuje, że już nie będę się obżerała tak bez sensu. Już dziś kolacji nie będę pochłaniała. A od jutra do świąt postaram się delikatnie jeść. Bez jakiejś konkretnej diety, po prostu zasada mż. I przepraszam się z brzuszkami. 

Wracam do dietowego interesu 

18 grudnia 2009 , Komentarze (1)

Nie było cudu, żeby w jakikolwiek sposób unikać pyszności dzisiejszego dnia. Tzn mogłam się zaszyć w jakiejś jaskini i przywalić wejście jakimś wielkim głazem, ale gdzie w tym sens, gdzie logika. Dziś wszyscy naokoło mają imieniny. W ciągu dnia zaliczyłam 3 imprezy. Za każdym razem były cukierki, których nie jadłam, ale wzięłam na wynos i zbunkrowałam w torebce. No, ale jak sadzali mnie przy stole i stawiali talerzyk z nałożonym ciastkiem to nijak było odmówić. Zresztą już dawno jadłam ciasto jakiekolwiek więc jakiś specjalnych wyrzutów sumienia nie mam. No, ale fakt że dzisiejszy dzień był dietetycznie najgorszym dniem od kilku tygodni. Na śniadanie zjadłam drożdżówkę, później 3 kawałki ciasta, 2 mandarynki. Na obiad jajecznicę z 3 jaj i 2 kromki chleba. Na kolację zapiekankę z rybą  i warzywami. Przed chwilą ugryzłam kilka razy pizzę i chyba zabiorę się za klementynki, które wołają mnie z kuchni. Jakoś nie chce mi się dziś nie jeść kolacji. Nic mi się nie chce. Nie chce mi się iść spać, nie chce mi się poczytać książki, ani pooglądać tv. W sumie to nawet nie chce mi się ruszyć tyłka sprzed tego komputera. Leń totalny mnie cały dzień trzyma.

Chyba od jutra przechodzę na protal znowu. Obiecywałam już to sobie od kilku dni, ale jakoś nie mogłam się na tym skupić. Tylko co, pobędę na diecie przez weekend plus poniedziałek i wtorek, w środę zaliczę służbową wigilię (jedzenie+alkohol) a później przyszaleję w święta. Czy jest w tym w ogóle sens? No, ale by mi jakieś 2-3 kg poleciały przez te dni. Może bym ich nie nadrobiła przez święta.

Niezbyt dobrze się teraz czuję. Widzę, że znowu brzuch mi zaczyna wyłazić więc muszę się pilnować. Lepiej było jak wszystko się ładnie, że tak powiem upłaskowiało. Teraz znowu wystaje. Ble....

16 grudnia 2009 , Komentarze (1)

Taki byle jaki dzień dziś. Znaczy nie było źle. Było sporo śmiechu, miłe chwile, chwile wkurzenia. Nie miałam czasu za bardzo się nudzić nawet. 

W pracy robiłam wszystko, żeby nie pracować. Mam tak strasznego lenia, że aż wstyd. Wymyślam sobie jakieś mało znaczące zajęcia, a prawdziwa robota się piętrzy. A przecież muszę większość popchnąć przed świętami, bo będę się zamartwiała, że czegoś nie zrobiłam.

A po pracy poszłam na zakupy. Przeszłam się po centrum i kupiłam sobie fajną sukieneczkę. Kobieta w sklepie twierdzi, że to tunika. Moja mama twierdzi, że to tunika ale dla mnie to sukienka przed kolano. Mam stosunkowo zgrabne nogi więc co je będę ukrywała :D A później jeszcze zgarnęłam mamę w samochód i pojechałyśmy do centrum handlowego. Skończyłyśmy zakupy bluzkę, spódnicę, sweterek, kolorowe rajstopy i spinkę do grzywki później :) To plus prezent choinkowy dla brata i bratowej równa się pół pensji mniej. W sumie to już chyba czyste konto mam. Ale trzymam kciuki, żeby szef coś rzucił na gwiazdkę. 

W centrum spotkałam swoją ciotkę. Zaczęła się zachwycać jak to dużo schudłam. Zresztą kobieta z jednego sklepu do którego dość często zaglądam też o tym mówiła. Fajne to jest. Dlatego od jutra znowu zęby w ścianę, bo coraz bardziej zaczynam sobie popuszczać w jedzeniu. A do świąt można jeszcze cokolwiek zgubić i znowu kogoś zachwycić. 

Dziś zjadłam:
- drożdżówka
- jabłko
- żurek z połową jajka
- 5 fornetti (skutek robienia zakupów na pusty żołądek)
- pierogi z serem smażone ze śmietaną, nie wiem ile, z 8 może
- kawałek piernika

Jestem padnięta. Trzeba przyznać, że dzień był dość intensywny. Teraz tylko szykowanie lansu na jutro, szybki prysznic i kima. Jak mi się spać chce.....

15 grudnia 2009 , Komentarze (1)

Po wczorajszym niezbyt miłym dniu dziś było nawet ok. Wczoraj nawet nie miałam wielkich problemów z zaśnięciem. Chyba byłam za bardzo wyczerpana. 
A dziś od samego rana komplementy otrzymywałam i to z niespodziewanych źródeł. A później czytałam Wasze wpisy, za które BARDZO DZIĘKUJĘ!!! Bardzo mi pomogły. Na tyle, że około południa wszystko zaczęło ze mnie opadać i poczułam się tak normalnie. Spokojnie. 


Dziś się ważyłam. 75,4 kg. Nie tyję mimo tego, że zaczęłam normalnie jeść. Suuuuper!!! Ale chcę do końca roku schudnąć jeszcze z kilogram albo dwa, żeby ważyć mniej niż 75 kg. Na początku mi się marzyło 69,9 ale niewiele ponad 70 kg też nie jest źle. 

Dzisiejsze menu:
-2 banany
-jabłko
-serek wiejski
-pół drożdżówki
-kilka garści owoców suszonych
-kanapka
-jajko na miękko.
Posiłki były rozłożone na cały dzień więc myślę, że było ok. 

Teraz tylko prasowanie ubrań na jutro, prysznic, mycie zębów i do łóżka. Nie mogę się doczekać, bo dzisiejszy dzień był dość męczący.

Dobrej nocy dziewczyny!

14 grudnia 2009 , Komentarze (3)


Zerwał ze mną :( Po lepszych i gorszych miesiącach dziś powiedział, że to koniec. Powiedział to za duże słowo, bo napisał mi na gg. Odważny jest co? Zapytałam go czy nie ma odwagi mi tego powiedzieć w oczy, on zaczął coś się bez sensu tłumaczyć, a na koniec zapytał czy mam do niego żal. Nie odpisałam mu na to. Czy mam do niego żal? Oczywiście, że mam. Przede wszystkim mam do niego żal o to, że nie był ze mną szczery!!! A sposób w jaki ze mną zerwał pokazuje jak mało dla niego znaczyłam, jak bardzo mnie szanował.

I zostawił mnie teraz, gdy ogólnie jest mi ciężko i potrzebuję jego wsparcia. To mnie najbardziej boli.

Tylko zamiast myśleć ile on traci nie chcąc być z taką wspaniałą dziewczyną to myślę, że to ja nie jestem jego warta. Że jestem za gruba, za brzydka, za mało sympatyczna, za poważna, że jestem złą kochanką.  W ogóle, że jestem do niczego. Czuję się beznadziejnie. W tej chwili moje poczucie wartości jest zerowe, jakbym niczego nie była warta. 

Tylko wytłumaczcie mi, dlaczego ja się zawsze muszę nad sobą użalać. Dlaczego zamiast wyciągnąć nauczkę z tego związku i nie wiązać się więcej z facetami, którzy kochają jedynie sami siebie obarczam winą siebie. Winię siebie, wmawiam sobie swoją beznadziejność, a przez to jeszcze gorzej się czuję.

Mimo tego wszystkiego nie rzuciłam się na jedzenie. Wyjątkowo nie jestem głodna. Jest mi niedobrze ze stresu. I boli mnie głowa. I pewnie z natłoku myśli nie będę mogła zasnąć. Znowu. 

Nie trzymałam dziś diety. Na śniadanie zjadłam drożdżówkę. Później obiad: ziemniaki, pierś kurczaka w sosie naleśnikowym, surówka. Kolacja: kawałek kiełbasy swojskiej, pół kromki chleba i cukierek. 

Muszę czymś zająć myśli, żeby nie myśleć o nim. Może dlatego warto pomyśleć o powrocie do diety. Za szybko opadłam na laurach, jak tylko ubrania zrobiły się luźniejsze to od razu sobie odpuściłam. A przecież to nie na tym polega. Choć muszę przyznać, że przez kilka ostatnich dni robiłam brzuszki. Niby nie dużo, bo zaraz mnie kręgosłup boli ale staram się trochę ćwiczyć. 

I znowu kolejne chore myśli, że może jak schudnę i będę bardziej atrakcyjna on znowu mnie zechce....

13 grudnia 2009 , Skomentuj

Nie miałam zbyt dobrego weekendu. Zacznijmy od  tego, że w ogóle diety nie trzymałam. Nawet się nie starałam. Nawet nie udawałam, że się staram. Przewalone!!!

Nadal jestem przeziębiona. Mija mi katar i kaszel, ale coraz wyższą temperaturę zaczynam mieć. Nie wiem co się dzieje. Będę nadal brała jakieś tabletki na przeziębienie, a jak nie przejdzie mi do połowy tygodnia to pójdę do lekarza.

Wczoraj większą część dnia przeznaczyłam na przedświąteczne porządki. W sumie mój pokój jest gotowy do świąt, tylko ubrania muszę w szafie poukładać.

A propos ubrań... miałam dziś takiego koszmarnego nerwa. Nie mam w co się ubierać!!!!!! Wszystko na mnie wisi :( Niby powinnam się cieszyć, bo to oznacza, że chudnę. Ale oznacza to też, że nie mam w co się ubierać a jestem osobą, która przykłada dużą uwagę do stroju. Ehhh... muszę iść na zakupy ubraniowe jakieś, a trochę się już wypieniężyłam przed świętami. Muszę coś wykombinować.

Dziś całe popołudnie spędziłam z przyjaciółką. Jadłyśmy pizzę, ciasteczka, oglądałyśmy jakieś durnowate filmy i gadałyśmy, gadałyśmy, gadałyśmy. Fajnie było.

A teraz uciekam. Napuszczę sobie calutką wannę gorącej wody. Wsypię soli do kąpieli, zapalę świece i zrobię sobie domowy wieczór spa, peeling, maseczki i takie tam. Mimo braku fajnych ubrań, które dobrze na mnie leżą będę nadrabiała świeżą cerą i ślicznymi włosami :D

11 grudnia 2009 , Komentarze (1)


Dziś cała masa ludzi podziwiała jak to cudownie wyglądam, jak bardzo schudłam i same ochy i achy. Jakoś dziwnie się czułam. Nie to, że nie potrafię przyjmować komplementów, ale jakoś tak nierealnie to brzmiało. Czy to możliwe, że spotkałam dziś zastępy samych fałszywych ludzi, czy może prawdą było co mówili? 
Przez te wszystkie pochlebstwa kilkakrotnie stawałam przed lustrem, żeby upewnić się, że jednak nie jest tak źle. Może rzeczywiście inaczej trochę wyglądam. Może brzuch jakoś drastycznie mi nie spadł, ale zmieniła się ogólnie moja sylwetka i wyglądam bardziej subtelna. Choć jeszcze daleka droga przede mną.

Przez to nieszczęsne przeziębienie nie trzymam diety. Nie opycham się, bo nadal za specjalnie nie mam apetytu, ale za bardzo nie zwracam uwagi na to co jem. Na śniadanie zjadłam bułkę razową z serem żółtym i pomidorem. Na obiad talerz zupy kalafiorowej i pomarańczę. Później kilka małych ciasteczek korzennych, kawałek ryby smażonej, 6 smażonych pierogów i deser czekoladowy bakomy. A, i mandarynkę też. Tak jak widzę to spisane to wygląda, że jednak sporo zjadłam, ale rozłożone na cały dzień to wcale nie było tak dużo. Ani razu nie byłam tak na full najedzona. Teraz to nawet jestem trochę głodna. Mam ochotę na jajecznicę, ale chyba powstrzymam się od jej zrobienia.

Ćwiczeń zero. Tydzień temu byłam na siłowni. Data ważności karnetu wygasa niedługo, a ja mam jeszcze masę wejść niewykorzystanych. Mam nadzieję, że podleczę się przez weekend i od wtorku popruję na siłownię. Chociaż popedałuję na rowerku stacjonarnym.

Lecę chyba się położę. Jakoś ostatnio kiepsko sypiam, może w końcu uda mi się wcześniej zasnąć i przespać spokojnie całą noc.

Miłego wieczoru dziewczyny

10 grudnia 2009 , Skomentuj

Rozkłada mnie przeziębienie. Kaszlę, glut po kolana a dieta to ostatnia rzecz, na którą mam ochotę. W sumie jeść też mi się za specjalnie nie chce. Wczoraj trzymałam cały dzień dietę. Było wzorowo. Ale w nocy wstałam i zjadłam 3 pyzy z mięsem i 2 ciastka. Dziś na śniadanie zjadłam drożdżówkę, bo organizm musi mieć siłę żeby walczyć z infekcją :D Na drugie śniadanie mam serek wiejski, pomidora i jabłko. Obiadu i kolacji jeszcze nie mam zaplanowanych, ale postaram się, żeby było zdrowo. 

9 grudnia 2009 , Skomentuj


Dziś zjadłam tylko dwa serki wiejskie i teraz płat ryby gotowanej. Jakaś niedobra była i nie zjadłam całej. Nadal jestem głodna, więc jeszcze z pół godziny i zrobię sobie omlet. I będzie ok.

Do tego jakieś mega przeziębienie mnie bierze. Zimno mnie cały czas telepie, kaszlę na maksa i czuję, że katar zbliża się wielkimi krokami. Łykam niby jakieś leki, piję syrop, jakiś maxflu itp, ale to nic nie daje. Nie lubię chorować. 

Umówiłam się wieczorem z lubym. Zaproponowałam mu wspólną podróż zagraniczną w styczniu. Ma mi dać dziś odpowiedź. Jestem na maxa zdenerwowana, bo bardzo mi zależy na tym, żeby pojechał ze mną a do tej pory coś nosem kręcił, że kasy nie ma i takie tam. Pojadę z nim czy bez niego, ale zawsze we dwoje jest raźniej i w ogóle milej czas się spędza :) Tak więc trzymajcie kciuki.