Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Osiągnęłam właśnie najwyższą w życiu liczbę kilogramów, przez nadwagę coraz bardziej podupadam na zdrowiu, kompletnie nie mam formy, energii i chęci do robienia czegokolwiek. Ale to się zmieni, bo w końcu dojrzałam do tego, żeby naprawdę zatroszczyć się o siebie.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 90401
Komentarzy: 423
Założony: 27 października 2007
Ostatni wpis: 12 lutego 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
PrettyInPink

kobieta, 42 lat, Lublin

168 cm, 84.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

2 stycznia 2010 , Komentarze (2)

Dziś zjadłam:
omlet z 3 jaj
jajko na twardo
pieczona pierś z kurczaka plus 4 korniszony
pół twarogu chudego z cebulą i ziołami prowansalskimi
duży jogurt naturalny

Dziś zewsząd czyhały na mnie pokusy. Najpierw byłam u babci a tam mój ulubiony barszcz biały na mnie czekał. Później u cioci świeżo ugotowane pierogi z serem, a u kuzynki właśnie upieczone ciasto czekoladowe. Nic z tych smakołyków nie tknęłam. Ciężko było.

Bycie na diecie jest przesrane!!!!!

2 stycznia 2010 , Komentarze (1)

Przede mną 13 dni zdecydowanego trzymania diety i wzmożonego wysiłku fizycznego. Za 13 dni lecę do Irlandii i chcę tam się udać na mega zakupy i móc kupić już mniejsze ubrania :) Nie mogę się doczekać :D

Walczę dietą protal. Po raz kolejny. Startuję z wagą 74,4 kg bo po sylwestrowo-noworocznym obżarstwie przytyłam trochę. Od dziś do środy I faza diety. Pobuszowałam trochę po forum i wyszperałam kilka fajnych przepisów na jedzenie. Czyli tym razem nie będę ciągnęła tylko na serku wiejskim, jogurcie naturalnym i gotowanym drobiu albo rybie. Mam nadzieję, że pozwoli mi to wytrwać bez większych problemów. 

Postanowiłam też, że nie będę się codziennie ważyła jak to mam w zwyczaju. Wiem z jaką wagą zaczynam i zważę się w czwartek rano, gdy będę zaczynała II fazę. Bez paranoi. Mam ochotę zrobić sobie zdjęcia w samej bieliźnie, żebym mogła później porównać przed i po, ale jakoś nie mam śmiałości :) 

Do końca stycznia będę ważyła max 69,9 kg. Czyli zrzucę te 4,5 nadmiernego balastu. Dam radę!!! Czuję, że tym razem naprawdę się uda. Idealnie byłoby schudnąć tych 4,5 kg w ciągu najbliższych 13 dni, ale nawet jeżeli schudnę te 2 czy 3 kg to będzie git, bo zawsze zostanie mniej :)

1 stycznia 2010 , Komentarze (2)

Nie podsumowuję roku 2009, raz było lepiej raz gorzej, po co rozpamiętywać przeszłość. Ciężko jest, ale nie chcę spoglądać za siebie, chcę żyć dalej i cieszyć się życiem. Może nie od razu mi się to uda, ale będę się starała z całych sił być szczęśliwa.

Nie robię też postanowień noworocznych. Nie będę tworzyła całej listy życzeń, które zapewne się nie spełnią, a ja będę tylko sfrustrowana, że znowu nic nie wyszło. 

Będę sukcesywnie postępowała tak jak od okresu po świętach. Po prostu skupię się na sobie. I nadal będę chudła. Tak jak zaplanowałam dałam sobie spokój z dietą na wczoraj i dziś. Tak miałam ciuchutką nadzieję, że jednak dam radę dziś do diety wrócić, ale nie dałam rady. Dlatego od jutra znowu proteinowa. A od wtorku siłownia.  I dołączyłam do grup wsparcia "Noworoczna walka" i "Proteinowa grupa wsparcia" (dziewczyny pozdrawiam :D), bo w grupie zawsze raźniej. 

Waga z dzisiejszego poranka- 73,7 kg

31 grudnia 2009 , Komentarze (3)

Dziś mam wolne. Wzięłam sobie urlop bo miałam jechać do Warszawy, ale zasypało i nadal sypie więc dzisiejszą noc spędzę w domu. Trochę żenujące, mam 27 lat a sylwestra spędzam z rodzicami. Eh....

Wstałam o 10, do 11 byczyłam się w łóżku teraz za sprzątanie się biorę.

Ważyłam się oczywiście. 73,60 kg. Kolejne 0,20 kg w dół. Tylko, że od 2 dni nie byłam w ubikacji więc mocno trzymam kciuki, że jednak jest więcej. Wszystko co zjadłam nadal tkwi w moich jelitach. Biorę błonnik i mimo wszystko nie mogę się wypróżnić.

Ale stanęłam przed lustrem w samej bieliźnie i zaczyna mi się podobać to co widzę. Widocznie talia się zwęziła, brzuch już tak bardzo nie odstaje. Wystarczy trzymać się diety i włączyć ćwiczenia, żeby ujędrnić ciało i będzie suuuuppperrrr.

Nie wiem co robić z dietą dziś i jutro. Prawdopodobnie wpadnie do nas rodzina więc będzie trochę jedzenia. Czy porzucić dietę i jeść normalnie, a od soboty znowu na dietę wrócić? Czy trzymać się dzielnie i nadal na samym białku jechać? Wydaje mi się, że jakbym dziś trochę więcej zjadła to by się nic nie stało. Ale z drugiej strony boję się, że jak raz sobie popuszczę to lawina ruszy.....

Jak wy rozwiązujecie kwestię jedzenia i picia dzisiejszej nocy?

30 grudnia 2009 , Skomentuj

Zrobiłam sobie w końcu test Dukana. Po pokonaniu pewnych trudności językowych ;-). Wyszło mi, że mój plan na diecie proteinowej powinien wyglądać tak:
I faza- 3 dni- minus 1,4 kg
II faza- 61 dni- minus 7,4 kg
III faza- 88 dni i wtedy powinnam dobić do wagi 65 kg.
To wszystko ma trwać do czerwca.... oj, coś mi się to nie podoba. Te 61 dni, 88 dni... to tak dużo czasu....

30 grudnia 2009 , Komentarze (1)

Moje życie kręci się teraz wokół odchudzania. Zaczyna mi cokolwiek odbijać. Ważę się dwa razy dziennie, rano przed wyjściem  i po przyjściu z pracy. Zrobiłam tak też i dzisiaj. Tylko, że nie pamiętam ile rano ważyłam. Jednak jestem pewna, że na pewno mniej niż 73,8 kg które waga wskazała po południu. Wychodzi na to, że waga od wczoraj spadła mi o 0,10 kg. Czy to jest już zastój czy waga nie wskazuje mniej bo się dziś w ogóle nie wypróżniałam? Mam nadzieję, że to drugie. Cały czas myślę o jedzeniu, chudnięciu. Oglądam swoją sylwetkę w lustrze i głupia myślę, że z dnia na dzień zobaczę super extra spektakularne zmiany. Ale trzeba się puknąć w tą pustą główkę trochę.... tyłam całe życie i nie zrzucę tego z dnia na dzień.

W ogóle jakaś przygnębiona jestem. Obudziłam się dziś w świetnym humorze, do południa tryskałam radością a teraz siedzę i jakoś nie jest mi za wesoło. Chciałabym zjeść coś słodkiego. Mama przyniosła wielki kawał tortu i już miałam nóż w dłoni, już miałam sobie porcję odkroić ale zrezygnowałam. Schowałam ciasto z powrotem do opakowania. Ale nadal o nim myślę 

Dziś przez cały dzień do 16.30 podjadałam podwójną pierś z kurczaka gotowaną
później: 2 parówki drobiowe
    1 jajko gotowane na twardo
i nadal jestem głodna. Mam w zanadrzu jeszcze jogurt naturalny. Może zjem go z kakao i słodzikiem to będę miała namiastkę słodkości.

A w nocy nie mogłam spać. Później już w półśnie stwierdziłam, że jak coś zjem to od razu zasnę i poszłam do lodówki po ciasto, ale skręciłam w kierunku stołu i ugryzłam kawałek kurczaka. Nie jadłam ciasta. Jestem dzielna, ale ile jeszcze wytrzymam.

Buuuu.... czy odchudzanie musi być tak trudne?

29 grudnia 2009 , Komentarze (3)

Przez cały dzień nic nie jadłam. NIC! Rano nie mogłam się obudzić więc śniadania nie zjadłam, a w pracy miałam taki zapierdziel, że nie miałam czasu nic zjeść. Mój organizm pracował na 2 tabletkach błonnika, które połknęłam zaraz po wstaniu. Do godz. 16.30 wypiłam tylko kubek czerwonej herbaty, a później 2 litry wody. Dopiero po powrocie do domu zjadłam gotowany stek z rekina (dobry jest rekin-polecam!!!) i kawałek pieczonego kurczaka. Ale mimo wszystko jestem głodna. Odczekam jeszcze trochę i zjem może serek wiejski albo jogurt naturalny. Albo przemęczę się i bliżej 18-18.30 zjem jakąś kolację.

Jestem mega zmęczona. Na maxa boli mnie kość ogonowa, bo cały dzień przed kompem dziś siedziałam. Dlatego wpiszę tą notkę i uciekam coś porobić, żeby nie siedzieć, bo odsiedzin dostanę :) Wypadałoby trochę poćwiczyć, ale nie mam w ogóle siły. Pewnie posprzątam w pokoju i legnę przed tv. Trzeba zająć czymś myśli, żeby nie myśleć o jedzeniu. 

Dziś rano waga wskazała 74,20 kg, po południu 73,9 kg, czyli od wczoraj uciekł mi kilogram. Kilogram wody zapewne, ale zawsze na wadze to dobrze wygląda :)

Jeszcze tylko stracić 4 kg i osiągnę swoją wymarzoną wagę. Jupiiiii!!! A później przesunę pasek bardziej w prawo i znowu będę walczyła :D

Kurcze, ale zmęczona jestem. Oczy mi się same zamykają a dopiero 17.... A może to pogoda tak na mnie wpływa. Wy też tak macie?

28 grudnia 2009 , Komentarze (1)

Dzień minął dietkowo. Cały dzień w pracy nie miałam czasu zjeść, ugryzłam tylko rano trochę kurczaka. Po 16 zjadłam resztę kurczaka, którą wzięłam do pracy. Później omlet z 3 jaj i 2 kawałki śledzia. Dość mało. I głupotą było głodzenie się cały dzień, ale naprawdę nie było kiedy zjeść cokolwiek. 

Teraz jestem mega zmęczona. Niewyspanie plus męczący dzień w pracy.

Muszę jeszcze wziąć prysznic i naszykować sobie ubrania na jutro do pracy. A tak mi się nie chce....

28 grudnia 2009 , Skomentuj

Okres okołoświąteczny się zakończył więc nie ma więcej wymówek i zaczynamy umartwianie!!!

Od dziś dieta protal. Startuję z wagą 74,9 kg. W szafce czeka na mnie pieczony kurczak- moje dzisiejsze pracowe jedzenie, ale coś mi się wydaje, że za bardzo nie będę miała czasu dziś jeść.

A swoją drogą jak to możliwe, że od wigilii schudłam 20 dag (pewnie więcej bo ważyłam się przed wypróżnieniem)? Przecież normalnie jadłam i jakoś specjalnie się nie umartwiałam.

27 grudnia 2009 , Skomentuj

Wczoraj spędziłam długie godziny na planowaniu i muszę przyznać, że jestem bardzo dobra w planowaniu. Gorzej z realizacją tych planów, bo mam tzw słomiany zapał... hehe. Tak więc planowałam strategię odchudzania na najbliższe tygodnie i myślę, że coś mądrego wymyśliłam.

Dziś jest ostatni dzień gdy jem cokolwiek, czyli byle co. Od jutro z radością w sercu (no prawie) przechodzę na dietę. Wybrałam proteinową dietę Dukana, bo najlepiej mi wychodzi, jakoś najłatwiejsza do przejścia dla mnie jest i szybko widoczne skutki są bardzo motywujące. Oto jak wszystko widzę:

28-30 grudnia- I faza
31.12 i 1.01 postaram się trzymać diety ale bez przesady
2-6 stycznia- znowu I faza (jednocześnie od 2 do 5 będę miała wolne więc przyszaleję na siłowni i bardziej o siebie zadbam)
7-11 stycznia- II faza
12-14 stycznia- znowu I faza
16-20 stycznia będę w Irlandii (wakacje!!!) i tam z dietą będzie ciężko więc raczej odpuszczę,choć bez szaleństw
21-22 stycznia- znowu I faza
23 stycznia mam wielki bal noworoczny na którym chcę wyglądać super, olśnić wszystkich i wywołać zazdrość u niektórych osób

Póki co żyję do tego balu, później dietę dalej ułożę. Zobaczymy jak mi w ogóle pójdzie w ciągu tych ponad 3 tygodni. 

Jak myślicie, ile w takim czasie mogę schudnąć? Chyba jakieś 5 kg jest realne, prawda? Zazwyczaj w I fazie leci mi jakieś 3 kg więc myślę, że te 5 kg to tak spokojnie. Choć oczywiście chciałabym więcej.

No i chcę więcej ćwiczyć, od nowego roku na siłownię będę chodziła a do tego czasu chcę w domu poćwiczyć, włączyć jakieś dodatkowe spacery mimo tej niezbyt zachęcającej do wyjścia pogody na zewnątrz. A od nowego roku chcę zacząć biegać. Najpierw 6-tygodniowy plan przygotowawczy, a później jedziemy.

Bardzo bardzo bardzo chcę tym razem schudnąć. Chcę się w końcu skupić na sobie i robić wszystko, żeby czuć się dobrze. Chcę zgubić sadło na brzuchu, chcę mieć jędrny tyłeczek i chcę być sprawna fizycznie. I dam radę to zrobić!!!