Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Osiągnęłam właśnie najwyższą w życiu liczbę kilogramów, przez nadwagę coraz bardziej podupadam na zdrowiu, kompletnie nie mam formy, energii i chęci do robienia czegokolwiek. Ale to się zmieni, bo w końcu dojrzałam do tego, żeby naprawdę zatroszczyć się o siebie.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 90024
Komentarzy: 423
Założony: 27 października 2007
Ostatni wpis: 12 lutego 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
PrettyInPink

kobieta, 42 lat, Lublin

168 cm, 84.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

9 stycznia 2010 , Komentarze (1)

Dzień dobry :-)

Czy wy też macie taki fajny, leniwy dzień? Jej, czuję że wypoczywam na maxa, jestem spokojna psychicznie i w ogóle jakoś tak czuję się zrelaksowana. Już dawno tak się nie czułam, zawsze jakiś niepokój we mnie był, jakieś problemy ciągle rozpracowywałam w mojej głowie a dziś wstałam i cisza.... oby to nie była cisza przed burzą. 

Wczoraj w końcu nie zjadłam tego wafelka. Ani jednego. Wiem, że jak zjem jednego to lawina ruszy. Najadłam się dozwolonych rzeczy i jakoś nie potrzebowałam już jeść słodkiego. No, trochę mniej potrzebowałam. Zamiast zjedzenia wafelka zrobiłam 50 brzuszków. Chyba dobra wymiana.

Dziś już mam większość roboty zrobionej, czyli zakupy tato zrobił,później pozmywał a ja posprzątałam. Nawet naszykowałam warzywa na sok, który później zrobię. Tato teraz pichci obiad dla siebie i mamy, a ja później będę działała z moim. Akurat mamy chyba dziś ten smak, bo oni robią sobie flaki i ja też, tylko że oni wołowe z zasmażką a ja dietetyczne z drobiowych żołądków. Jeszcze nigdy takiego cudu nie robiłam, ani nie jadłam więc zobaczymy jak to wyjdzie.

Póki co zjadłam:
- plaster maminego pasztetu drobiowego
- pół kostki twarogu chudego z cebulką i ziołami
- 2 kubki kakao
- jajko na twardo
i jestem ful najedzona, a pewnie raczej napita.

Zrobiłam też już dziś 30 brzuszków, ale później popracuję żeby zrobić ich więcej. W ogóle wypadałoby trochę poćwiczyć. Może pójdę później na strych w poszukiwaniu twistera, który kupiłam w tamtym roku. Gdzieś zaginął w niewyjaśnionych okolicznościach ;-)

8 stycznia 2010 , Komentarze (3)

Dziś drugi dzień fazy II. Od równo tygodnia, czyli od początku diety ani jednego grzeszku nie miałam. Nawet takiego maciupeńkiego. Ale boję się, że dziś sobie nadrobię. Rodzice kupili wafelki czekoladowe i ja je widziałam. Kocham wafelki czekoladowe, a dziś mam wyjątkowo głodny dzień i ciągłą chęć na coś dobrego. Póki co się trzymam, ale nie wiem jak długo wytrzymam. Ciągle o nich myślę.... buuuu

A poza tym dzień ok. W firmie masa intensywnej pracy i od 14.30 siedziałam tylko wpatrując się w monitor komputera. Po pracy jakieś szybkie zakupy i znowu przed komputer, tylko że w domu. Ale monotonia.....

Ale zaraz oleję komputer, wezmę książkę w łapy i położę się do łóżka. 

Dziś zjadłam:
jogurt naturalny mały
pojedyncza pierś z kurczaka
pomidor
200 dag szpinaku z twarogiem i czosnkiem

No żesz.... jak mi się ciągle chce jeść. Takim szpinakiem to się człowiek nie naje chyba. Chyba zaraz sobie zrobię pastę z makreli wędzonej, jajka, cebuli  i ogórka. Tym to się chociaż nasycę. Na jakiś czas przynajmniej :)

Kupiłam dziś sobie żołądki drobiowe i będę robiła flaki, bo to na Dukanie można jeść. Planuję też na jutro jajecznicę z pieczarkami, bo bardzo bardzo mi się jej chce, ale do jutra jakoś wytrzymam. Mam też sporo różnych warzyw i postanowiłam, że jutro będę robiła soki warzywne. Mam strasznie poszarzałą cerę i nadzieję, że takie weekendowe picie soków doda mi wielkiego zastrzyku witamin.

A tak w ogóle to dziś wszyscy mi komplementy w pracy prawili. Przede wszystkim że ślicznie wyglądam (ja tam zawsze maksymalny lans do pracy szykuję) ale jedna kobieta powiedziała mi, że widać że wyszczuplałam, bo ładnie mi się linia szczęki zaczyna odznaczać. Aż mi świeczki w oczach stanęły. Zawsze marzyłam o tym, żeby nie mieć podwójnego podbródka ani żadnych fałdek tylko pięknie zarysowaną linię szczęki więc ten komplement był jak lek na moje zbolałe serce. 

Jestem dziwna, wiem ale to jest właśnie fajowe!!!! :D

7 stycznia 2010 , Komentarze (3)

Dzisiejszy dzień zaczął się wspaniale. Spory spadek wagi, dobry humor tym spowodowany, lans na całego i zazdrosne spojrzenia koleżanek w pracy. Super!!! Dzień mijał też fajnie, sporo pracy ale robota paliła mi się w rękach i wszystko szło raz dwa.A później pojawił się on i zdołował mnie jak tylko on potrafi. Teraz jest mi źle, siedzę i beczę. Jest mi bardzo smutno. Rano jeszcze byłam silna, czułam że mogę góry przenosić a teraz .....

Dodatkowo nie czuję się najlepiej fizycznie. Nie wiem dlaczego. Jest mi cały czas zimno. Dziś siedziałam w pracy (pracuję w biurze) w sweterku, do tego nałożyłam polar i cały czas ogrzewałam się przy kubku gorącej herbaty a mimo wszystko dłonie miałam zgrabiałe z zimna. Cały czas mnie telepie. Siedzę ciepło ubrana i owinięta kocem. 
Pół dnia mnie mdliło. Do tego jestem strasznie osłabiona. Po prostu  nie mam siły. Pewnie to trochę jest związane ze spadkiem formy psychicznej, ale też pewnie przez dietę. Ja chyba za mało jem.

Dziś rano obudziłam się z myślą, że nabroiłam i zjadłam w nocy ciastko. Od razu po przebudzeniu zaczęłam sprawdzać językiem czy mam jeszcze resztki ciasta w buzi, ale nic nie było. To mi się tylko przyśniło. Sny o jedzeniu... dziwne.

Śniadania oczywiście nie zjadłam, bo nie miałam kiedy. Zresztą nie byłam głodna. Dopiero po 9 zjadłam mały jogurt naturalny. Później po 11 pomidora, przed samą 14 drugi jogurt. Po 16 wróciłam do domu i zasiadłam do ryby gotowanej i ćwiartki sałaty lodowej z pomidorem. Jest prawie 17.30 i ja nadal się w tym grzebię, nie mam w ogóle apetytu. Nie mam w ogóle nastroju na jedzenie, a zawsze zajadałam swoje smutki.

Chciałabym czuć tą pewność siebie, którą czułam jeszcze kilka dni. Gdzieś uleciała w niebyt....

7 stycznia 2010 , Komentarze (4)

Tylko taki szybki wpis o tym ile straciłam podczas fazy uderzeniowej, która trwała 5 dni.

I dzień diety- 74,4 kg

VI dzień diety- 71,8 kg

Razem: -2,7 kg :)

Fajowooooo!!!!! Tym bardziej, że teraz mam na sobie portki w których się nie mieściłam od 2 lat bo przez tyłek nie chciały przejść. Nie mogłam dobrać do nich bluzki bo wszystko na mnie wisi :/ Ale coś tam wyszperałam i ogółem wyglądam świetnie... eh.... podbuduwujące :D

Ważę teraz tyle ile zaczynając studia, a studia skończyłam 4 lata temu.

Wczoraj wieczorem wzięłam się nawet za ćwiczenia. Zrobiłam: 50 przysiadów, 50 brzuszków, 20 pompek damskich i oczywiście 2-godzinny spacer plus 0,5 godz. spaceru do i z pracy. Trochę tego było. Jak na mnie :p

6 stycznia 2010 , Komentarze (2)

Tak jak w temacie dziś ostatni dzień czystych protein. Trochę się boję jutrzejszego dnia, bo po pierwsze primo to ważenie rano mnie czeka, a po drugie primo to nie wiem czy się będę w stanie kontrolować jak warzywa wejdą. Z czystymi proteinami jest prosto, jesz jajka, kurczaka, nabiał i jakoś leci. A jak będę jadła warzywa to boję się, że i inne rzeczy do jadłospisu się wkradną. Ale jest też duża szansa, że niewkradną i wszystko będzie idealnie, tak jak do tej pory :)

Dziś zjadłam:
pół jogurtu naturalnego dużego
1,5 pojedynczej piersi z kurczaka
Tylko tyle przez 15 godzin dzisiejszego dnia. Trochę mało. Teraz sobie wzięłam karton mleka 0%, ale to nie jedzenie choć zawsze kalorie :)

Ubrania robią się coraz luźniejsze. Mam jeden płaszcz, w którym w listopadzie przeszywałam guziki bo był za szeroki i teraz znowu na mnie wisi, znowu będę musiała się zabawić w krawcową. I mam kurtkę w którą się w tamtym roku nie mieściłam, w tym na bezdechu się zapinałam a teraz jest luźna i bez problemu mogę ją nosić. Zaraz po tym jak ją wypiorę :D

Nie wiem co się dzieje, czuję że chudnę ale jakiejś satysfakcji z tego wielkiej nie wynoszę. Tzn fajnie, że ubrania robią się luźniejsze i na twarzy się robię delikatniejsza, ale nie jest to aż taka wielka radość jaką sobie wyobrażałam. Na mózgownicę coś mi się zaczyna chyba rzucać.

A z ćwiczeniami to też dziś kiepsko. Fakt, że dużo chodziłam, bardzo dużo chodziłam. Jest fajna pogoda więc 1,5 godzinny spacer sobie zafundowałam. Plus pół godziny drogi do i z pracy. No i padam później na podłogę, żeby wyrobić codzienną normę brzuszków. Ale chciałabym więcej....

5 stycznia 2010 , Komentarze (1)

Ale jestem zmęczona. Śpię na siedząco! Miałam ogromne problemy z zaśnięciem w nocy, sen przyszedł dopiero ok 3 (po tym jak musiałam coś zjeść) a o 6 musiałam wstać. Dzień przetrwałam tylko dzięki kawie. Po całym dość intensywnym dniu jestem padnięta. Dlatego skoczę szybko pod prysznic, umyję zęby i spadam do łóżka. Dziś nie powinnam mieć żadnych problemów z zaśnięciem, chociaż tyle dobrze.

Dziś wypiłam:
kawa z mlekiem 2% i 2 słodzikami
2 l wody
3 kubki herbaty czerwonej

Zjadłam:
pół jogurtu naturalnego dużego
jajko na twardo
pieczona pierś z kurczaka z sosem koperkowo-ziołowo-czosnkowym na bazie jogurtu nat.
2 parówki drobiowe
trochę wędzonego łososia

Ćwiczenia:
Null
Tylko 1,5 godz spacerów. Do pracy, z pracy, a później na zakupach.
Spróbuję jeszcze chociaż powalczyć z brzuszkami, ale nic nie obiecuję.

A dzień w ogóle był bardzo zróżnicowany. Było wesoło, pracowicie, miałam nerwa, zawiodłam się, a później wzięłam się w garść i dzień skończyłam na plus. Powoli, powoli nie daję się dołować innym ludziom. Zaczynam być na tyle silna, żeby nie dać sobą poniewierać!

4 stycznia 2010 , Komentarze (2)

No i pojawiają się schody. Jakoś nastrój mi opadać zaczyna. Ta wewnętrzna siła walki też mi jakoś ucieka. Słabnę :/ Nie rzuciłam się na jedzenie i nie planuję, ale jakoś ciężko się zaczyna robić.
Mam nadzieję, że to po prostu ze zmęczenia, bo durna pinda przesiedziałam prawie cały dzień przed komputerem.  Niby żadna robota, ale jednak męcząca.

Mam ochotę na coś słodkiego. Przyszedł brat z  bratową i ona wcina cukierki czekoladowe jeden za drugim (jest w ciąży więc może bezkarnie), mama postawiła przed nimi świeżutkie ciasteczka maszynkowe i tak to wszystko pachnie, aż ślinka cieknie. Jakoś specjalnie nie jestem głodna, ale chce mi się zjeść "coś"... wiecie jak to jest.

Dziś zjadłam:
- 3 łyżki otrąb pszennych, pół dużego jogurtu naturalnego, 2 tabl. słodzika, cynamon
- pół puszki tuńczyka w sosie własnym
- pierś z kurczaka smażona na teflonie, sos czosnkowy na bazie jogurtu nat., 2 korniszony
- serek wiejski ze słodzikiem i cynamonem (to planuję zjeść na kolacje, może zaspokoi mój głód na słodkie)

Dzisiejsze ćwiczenia:
150 brzuszków
50 przysiadów 
10 pompek damskich

4 stycznia 2010 , Komentarze (6)

Ze zrobieniem sobie zdjęć w bieliźnie czaiłam się już od dłuższego czasu, ale zawsze znajdowałam milion powodów, żeby tego nie robić. Chyba bałam się spojrzeć prawdzie w oczy, nie chciałam wiedzieć jak naprawdę wyglądam. No, ale dziś się przełamałam i korzystając z wolnego dnia strzeliłam sobie kilka fotek, które umieściłam w swoim profilu. Niezbyt miły to widok. Nie wiedziałam, że aż tak strasznie to wygląda. Nie wiedziałam, że aż tak jestem obtłuszczona, że takie masywne uda mam. No, ale po to tu jestem, żeby zrzucić ten balast. Teraz będę miała zdjęcia porównawcze. Poza tym wzięłam się na poważnie nie tylko za dietę, ale i za ćwiczenia więc będę mogła obserwować postępy.

Dziś trzeci dzień fazy uderzeniowej. Niedawno zjadłam śniadanie: 3 łyżki otrąb pszennych z jogurtem naturalnym bez cukru, 2 tabletkami słodzika i cynamonem. Pożywne śniadanie na zimowy poranek :) 

A przed pożywnym śniadaniem zrobiłam 50 brzuszków. Normalnie szok totalny, że ja jakiekolwiek ćwiczenia wykonuję. To bardzo nie w moim stylu. Och przepraszam, totalnie nie w moim starym stylu ale bardzo w moim nowym stylu 
Jestem z siebie dumna, bo od 3 dni regularnie ćwiczę co u mnie jest wielkim postępem. Chciałam się rozwijać i mam!!! 

No nic, trzeba ruszyć odwłok, iść umyć zęby, pościelić łóżko i popracować trochę. A później może jakieś tańce wygibańce :D

3 stycznia 2010 , Komentarze (3)

Dziś znów byłam grzeczna. Tylko, że może nie ma co zapeszać bo jest dopiero 19 :-)
Zjadłam:
- omlet z 3 jaj, korniszon
- 3 plastry pasztetu z gęsi (doczytałam później, że gęś jest zakazana na protalu, ale osoba która piekła pasztet zarzekała sie, że tłuszcz został z gęsi usunięty :D)
- pierś z kurczaka z przyprawą kebab, 2 korniszony
- pół kostki twarogu chudego z przyprawami (to planuję na kolację)

Tak jak pisałam dziś rano popołudnie spędziłam z przyjaciółką. Pogadałyśmy, pośmiałyśmy się i było super. Nie było super gdy moja przyjaciółka zamówiła naszą ulubioną pizzę z najlepszej pizzerii w mieście. Jak ona pięknie pachniała (pizza nie przyjacióła ). Automatycznie nastąpiła nadprodukcja śliny, ale jakoś wytrwałam. Nie zjadłam nawet kęsa, co w moim przypadku jest wynikiem niesamowitym bo pizzę uwielbiam!

Nie ćwiczyłam za dużo dziś. Rano porozciągałam się trochę, zrobiłam 20 brzuszków. Do końca dnia chcę zrobić kolejnych 90, żeby bilans dzisiejszego dnia zamknął się w 110 brzuszkach. Postanowiłam, że codziennie będę robiła 10 brzuszków więcej niż poprzedniego dnia.

A jutro do pracy. Znowu.... buuu.... Miałam jutro i pojutrze mieć wolne, ale mam taki nawał pracy, że nie mam za bardzo czasu na urlop. Poza tym robię przemeblowanie w gabinecie i chcę się z tym uporać jak najszybciej. Może będę mogła sobie pozwolić na urlop w drugiej połowie tygodnia.

3 stycznia 2010 , Komentarze (4)

Niedziela. Ostatni dzień weekendu, a jutro do pracy.... oj, mało pocieszające. Jeszcze w poniedziałek i wtorek miałam być na urlopie, ale mam tyle roboty, że nie mogę sobie pozwolić na urlop.No nic, jakoś będzie. Na tygodniu sobie to wolne odbiorę.

Dziś drugi dzień I fazy protal. Na śniadanie był omlet z 3 jaj i korniszon. Na resztę dnia nie mam planów jedzeniowych. Za jakieś pół godz wychodzę do przyjaciółki i pewnie posiedzę tam kilka godzin, dlatego wezmę duży jogurt naturalny na wypadek gdybym zgłodniała. 

Dziś się w końcu wypróżniłam. Nigdy nie sądziłam, że wypróżnienie będzie tak wyczekiwaną częścią mojego codziennego egzystowania. 

Miałam się codziennie nie ważyć, ale ugięłam się. Waga wskazała 74,0 kg. Spadło mi 0,4 kg w ciągu dnia. Już więcej się nie ważę, dopiero w czwartek, a później w sobotę.

I zrobiłam dziś już 20 brzuszków. A wczoraj wieczorem przyszalałam i zrobiłam 100 :D

No nic, muszę uciekać. Napiszę jeszcze coś wieczorem.

Miłego dnia :*