Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Osiągnęłam właśnie najwyższą w życiu liczbę kilogramów, przez nadwagę coraz bardziej podupadam na zdrowiu, kompletnie nie mam formy, energii i chęci do robienia czegokolwiek. Ale to się zmieni, bo w końcu dojrzałam do tego, żeby naprawdę zatroszczyć się o siebie.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 90443
Komentarzy: 423
Założony: 27 października 2007
Ostatni wpis: 12 lutego 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
PrettyInPink

kobieta, 42 lat, Lublin

168 cm, 84.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

9 grudnia 2009 , Komentarze (3)

 

Dieta szła super. Schudłam i efekty są widoczne. Chciałam, żeby dieta była trochę mniej restrykcyjna i zmodyfikowałam ją sobie. Ale jak tylko sobie trochę odpuściłam to już całkiem sobie odpuściłam. Wczoraj zjadłam 4 kawałki pizzy, wypiłam dużego grzańca. Przedwczoraj i wczoraj jadłam ciastka. Na wadze już 0,4 kg na plus. Dlatego od dzis znowu protal. Nie wiem czy 5/5 będzie, ale spróbuję. Jakbym nawet w ciągu pierwszych pieciu dni spadło 3 kg, to już bym 72 kg miała. Między świętami a sylwestrem znowu kilka dni protal i myślę, że da radę na 69,9 kg do końca roku.

 

Ale takie delekosiężne plany na później. Aby dzisiejszy dzień wytrzymać, później będzie łatwiej.

7 grudnia 2009 , Komentarze (3)

Właśnie szykuję lans na jutro, czyli przygotowuję sobie ubranie do pracy, żeby rano tylko się umyć i narzucić na siebie ubrania, jakiś delikatny makijaż i popędzić do roboty. 
Nie miałam zbytnio koncepcji na strój, ale wpadła mi do rąk spódnica, którą dostałam od koleżanki 4 lata temu. Jest dość krótka, ale nie za krótka, z niesamowicie miękkiego i milutkiego materiału i bardzo czerwona. Zawsze mi się podobała, ale ani razu nie miałam jej na sobie bo nigdy się w nią nie mieściłam. Nawet jak byłam bliska zapięcia jej to brakowało to "ciut" do pełnego sukcesu. Ale nie tym razem. Zasunęłam zamek bez większego problemu!!!!!!!!!!!!! 
Do tego czarne rajstopy kryjące, czarna koszulka, czarny sweterek, buty na obcasie i czerwone korale czerwone niczym wino. Normalnie SZAŁ CIAŁ!!!!

Jestem przeszczęśliwa i na maxa podekscytowana. Nowa siła walki wstąpiła w me nie tak wątłe ciało :D

7 grudnia 2009 , Komentarze (1)

Wczoraj miałam pierwszy dzień z warzywami. I był do wieczora. Później miałam takie ciągoty do słodkiego i ogólnie do węglowodanów, że o 21 zjadłam kubek musli z owocami tropikalnymi i mlekiem. Tego mi było trzeba!!!! Od razu lepiej się poczułam :D 

Dziś poszłam tym samym tropem i na śniadanie zjadłam musli z mlekiem. I byłam syta przez ponad 5 godzin. I tak chyba muszę robić, żeby dobrze się czuć i żeby chęci na słodycze ciągle nie przeganiać. Muszę jeść po prostu węglowodanowe śniadanie. Dziś podziałało. Oprócz musli na śniadanie zjadłam na obiad brokuły, pikle i gotowaną pierś z kurczaka. I jest ok. Na kolację zjadłam 3 ciasteczka. Nie rzuciłam się na nie, ale kulturalnie rozsmakowywałam się w ich słodyczy, co też jest plusem.

Rano się ważyłam. 75,1 kg. Fajnie, mimo że przez 2 dni sobie pogrzeszyłam a wczoraj mega kolację zjadłam.

Wczoraj też poćwiczyłam trochę. Porozciągałam się na piłce rehabilitacyjnej. 

W ogóle lepiej się czuję psychicznie. Poszłam dziś do fryzjera i tak siedziałam przed tym wielkim lustrem, co zawsze prawdę człowiekowi powie i byłam zadowolona z tego co widziałam. Coraz bardziej pociągła twarz, coraz lepiej widoczne kości policzkowe (moje marzenie). A jak szłam sobie to czułam, że brzuch coraz bardziej jest wklęsły a nie wypukły. 
I nawet kolejny konflikt, który mój luby próbuje między nami wszcząć nie jest dla mnie problemem. Coraz bardziej siebie akceptuje, coraz bardziej wierzę w siebie i coraz bardziej kocham siebie. 

:) 

6 grudnia 2009 , Komentarze (5)


Dopiero 6 dzień diety a ja już mam kryzys. 
Wczoraj około południa miałam "incydent" z przejedzeniem się, później byłam już grzeczna. Dziś na śniadanie zjadłam jajko na twardo, później serek wiejski i na obiad gotowanego dorsza z brokułami, marchewką i ogórkiem kiszonym. A później byłam u znajomych i zjadłam kawałek ciasta. I  nadal na maxa mi się chce słodkiego. Chce mi się na tyle, że jestem gotowa wyjść na to zimno, pójść do sklepu i kupić całe naręcze batonów i wafelków. Najchętniej wafla w czekoladzie bym zjadła, mleczną princessę maxi. Mniam.
Już dla przezorności wypiłam 2 kubki wody, bo myślałam że mylę głód słodyczowy z pragnieniem. Ale nie. Nadal mi się chce czekolady. Co robić? 

5 grudnia 2009 , Komentarze (1)


Zacznę od tego, że spałam prawie 12 godzin. Położyłam się wczoraj zaraz po 20 bo koszmarnie się czułam. Wstałam dziś przed 8. Obudziłam się z obolałym kręgosłupem. Już wiem, dlaczego mnie boli. Kilka miesięcy temu miałam to samo, napierdzielał mnie na maksa, nie mogłam się za bardzo ruszać. Biegałam wtedy jak wariatka na siłowni, ale myślałam, że to po prostu korzonki. Przestałam ćwiczyć i ból z czasem zanikł. Ale pobiegałam znowu wczoraj i dziś nie mogłam z samochodu wysiąść. Chyba bieżnia nie jest dla mnie. Następnym razem poprzestanę na rowerku i na atlasie. 

Byłam dziś u babci na wielkim rodzinnym obiedzie. Rano zjadłam na śniadanie jajko na twardo i byłam pewna, że wytrzymam wszelkie pokusy stołu u babci. Ale przeliczyłam się. Zanim tam dojechaliśmy byłam tak głodna, że z progu zabrałam się za ciasto (w sumie ze 4 kawałki zjadłam), później zjadłam talerz barszczu białego z jajkiem, wkładką i 2 kromkami chleba plus jedno skrzydełko. Skończyłam z bólem brzucha. Przyjechałam już do domu, ale nadal nie za ciekawie się czuję. Po pierwsze dlatego, że jestem wkurzona że aż tak się nawpierdzielałam, choć po kawałku ciastka i zupie mogłam przestać. Po drugie, że nażarłam się jak świniak aż mi niedobrze i boli brzuch. No, ale przede wszystkim dlatego, że rano waga wskazała 74,5 kg!!!!! Moje wymarzone poniżej 75 kg. Ale już to pewnie zaprzepaściłam :(

No, ale nie będę płakała nad rozlanym mlekiem. Mam nadzieje, że moja pusta mózgownica coś zrozumiała i już nie da mi tyle jeść. Dziś dalej czyste proteiny, co pewnie będzie się wiązało ze zjedzeniem gotowanej ryby na kolację. A jutro proteiny plus warzywa. Suuuuper!!!! I dam chyba sobie spokój z siłownią na weekend. Niech kręgosłup się zrelaksuje :)

4 grudnia 2009 , Komentarze (1)


Dziś czwarty dzień na protalu. Dietę trzymam, ale jakoś nieciekawie się czuję. Mdli mnie, a wręcz jest mi niedobrze, boli mnie głowa i w ogóle jest mi dziwnie. 

Dziś zjadłam:
- 3 jajka na twardo
- 2 serki wiejskie
- duży kawał gotowanego dorsza 
- pół jogurtu naturalnego dużego z łyżeczką kakao i 3 aspartamami

I byłam na siłowni. Przez pół godziny popedałowałam na rowerku, 10 min spędziłam na bieżni. I tyle. 40 min chyba wystarczy. Nie ćwiczyłam od września chyba, więc na pierwszy raz powinno być ok.

Wszyscy mówią, że wysiłek fizyczny podnosi poziom endorfin i człowiek jest szczęśliwszy. Na mnie to chyba nie działa. Poćwiczyłam sobie trochę i się zdołowałam jakoś. Smuta strasznego złapałam. Pojeździłam sobie po okolicy samochodem zanim wróciłam do domu. Nie pomogło to za bardzo. Teraz też siedzę taka przymulona. Przebrałam się w piżamę i na nic nie mam ochoty. Chyba po prostu położę się spać.

4 grudnia 2009 , Komentarze (1)

 

Stanęłam dziś na wagę i pokazała 75,4 kg. Suuuuuperrrrr. Wczoraj 76,1 kg czyli pół kilograma w dół. I w końcu ładnie wyglądam. Do pracy nałożyłam prostą czarną sukienkę, czarne kryjące rajstopy, czarne botki na obcasie a do tego granatowy sweterek. Plus ładny makijaż i fryzura, którą zniszczyła mi mgła. Ale czuję się dobrze i to jest najważniejsze.

 

Ten spadek wagi zmotywował mnie na tyle, że chyba pojadę po południu na siłownię. A co mam do roboty.

Dziś na śniadanie zjadłam jajko, 2 tabletki błonnika i lecytynę. Teraz zaparzyłam sobie herbatę czerwoną. Ten dzień powinien być fajnym dniem :)

3 grudnia 2009 , Komentarze (2)

.... i się zważyłam. waga wskazuje 76,10 kg po całodziennym jedzeniu i całodziennym niewypróżnianiu się. Wezmę na noc błonnik może rano będę lżejsza :D

A z wagi jestem zadowolona. Ostatnio oscylowała w okolicach 77,6 kg czyli 1,5 kg poleciało w ciągu 3 dni. Chyba nawet nieźle. Ale mam nadzieję, że rano będzie jeszcze lepiej. Nie mogę się doczekać kiedy zobaczę wagę poniżej 75 kg. A jak będzie chociaż 69,9 kg to chyba pomrę z radości. Ale nad tym 69,9 kg jeszcze się muszę nieźle napracować.

A póki co przeglądam sobie zdjęcia i szukam motywacji :)

TAKI BRZUSZEK MI SIĘ MARZY!!!!


3 grudnia 2009 , Komentarze (1)


Oj, ciężko dziś było. Cały dzień głodna chodziłam, może nie tyle głodna co jeść mi się ciągle chciało. Ale wytrzymałam. Zjadłam tylko 2 serki wiejskie plus podwójną pierś z kurczaka. Dużo też piłam ale to u mnie norma. 

Ale taka napuchnięta się czuję. Niby mam miesiączkę, ale to już czwarty dzień więc powinno już to wszystko ze mnie zejść, ale mimo wszystko trzyma. Taki brzuch mam wywalony, aż się źle z tym czuję. Ble...

Jutro się zważę rano jak zdążę się wcześniej zebrać do pracy, a nie gnać jak na złamanie karku tak jak ostatnio. Jestem bardzo ciekawa, ile w czwartym dniu diety protal będę ważyła.

2 grudnia 2009 , Skomentuj


Dzień ciężki. Nadmiar pracy od kilkunastu tygodni jest ciążący i wykańcza mnie psychicznie i fizycznie. A na dodatek nie mam czasu jeść. Tak to bym jakąś drożdżówkę albo kanapkę wcisnęła w międzyczasie, ale będąc na diecie muszę trochę pogłówkować. Czyli zazwyczaj kończy się tym, że nie jem.

Ale dziś rano zjadłam na śniadanie serek wiejski. W pracy kolejny serek wiejski plus gruby plaster wędliny drobiowej, która tak chemicznie smakowała, że jej więcej nie kupię. Po 17 zjadłam 4 pojedyncze płaty śledziowe, pół makreli wędzonej i zagryzłam to serkiem wiejskim z aspartanem. Namieszanie na maxa, ale tak mi się jeść chciało i wrzucałam co miałam pod ręką. Niezbyt roztropne.

Czyli dietkowo dzień ok. Ale jestem zmęczona na maxa więc kąpiel i spać :)