Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Osiągnęłam właśnie najwyższą w życiu liczbę kilogramów, przez nadwagę coraz bardziej podupadam na zdrowiu, kompletnie nie mam formy, energii i chęci do robienia czegokolwiek. Ale to się zmieni, bo w końcu dojrzałam do tego, żeby naprawdę zatroszczyć się o siebie.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 90456
Komentarzy: 423
Założony: 27 października 2007
Ostatni wpis: 12 lutego 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
PrettyInPink

kobieta, 42 lat, Lublin

168 cm, 84.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

1 grudnia 2009 , Komentarze (2)


W końcu dziś wzięłam się za realizację planu chudnięcia przed nowym rokiem. Właśnie kończę pierwszy dzień diety protal i jest ok. Wczoraj przeczytałam książkę "Nie potrafię schudnąć Dukana" więc jestem lepiej przygotowana teoretycznie. Wszystko wszystkim ale ta dieta najlepiej mi idzie, najlepsze są rezultaty i jakoś najłatwiej mi w niej wytrwać. Dzisiejszy dzień minął fajnie. Za późno wstałam więc nie zdążyłam zjeść śniadania. W pracy nie miałam czasu za bardzo jeść i ok 11 zjadłam dopiero serek wiejski. O 16.30 zjadłam omlet z 4 jaj, o 18 pół makreli. Chyba to będzie tyle ze mnie na dziś, więcej jedzenia nie planuję. Chyba, że złapie mnie wilczy głód to wtedy mam szynkę drobiową jakąś kupioną. Ale mam nadzieję, że nie będę musiała jej jeść.

Cieszę się, że wytrwałam dziś bo najważniejsze to zacząć, a później jakoś pójdzie.

Od wczoraj mam @ dlatego się dziś nie ważyłam. Myślę, że tak pod koniec tygodnia wskoczę na wagę, mam nadzieję że otrzymam piękny przedmikołajkowy prezent. Jej, zobaczyć na wadze poniżej 75 kg, nawet 74,9 kg to byłoby jak spełnienie marzeń.

23 listopada 2009 , Komentarze (4)

Od jutra znowu biorę się za siebie. Znowu i znowu i znowu i znowu... to samo. Dieta, porażka, powrót do diety. No cóż takie życie.

Wczoraj tak siedziałam sobie i myślałam, że od nowego roku zacznę bardziej dbać o siebie. Ale później przyszła refleksja DLACZEGO JA MAM CZEKAĆ Z UZYSKANIEM WAGI PONIŻEJ 70 KG DO NOWEGO ROKU SKORO MOGĘ WKROCZYĆ W ROK 2010 JUŻ Z TAKĄ WAGĄ. Po co odkładać wszystko na nowy rok, nowy miesiąc, nowy tydzień jeżeli można mieć to już i teraz! Nie wiem ile teraz dokładnie ważę, pewnie tak z 76-77 kg i wydaje mi się, że jest dość realne do końca tego roku schudnąć te 6-7 kg. Jak myślicie? Chcę wkroczyć w nowy rok ze szczuplejszą figurą, lepszą formą i dużo lepszym samopoczuciem. Dam radę!!!

Nie wiem w jaką dietę się bawić. Na pewno będę unikała pieczywa, makaronów, ziemniaków, słodyczy a skupię się na warzywach i gotowanym mięsie i rybach. Może bez jakiejś konkretnej diety się obędę, albo będę łączyła protal z south beach. No nie wiem jeszcze, zobaczę jak mi będzie wychodziło. No i zaczynam od jutra ćwiczenia. Już się umówiłam z przyjaciółką, że po 17 pędzimy na siłownię. Eh, już prawie że czuję ten pot lejący się po tyłku i zakwasy dzień po. Słodko!!!

15 listopada 2009 , Komentarze (1)

... wcale nie dietkuję. Jem wszystko na co mam ochotę, łącznie z białym pieczywem (źle) i słodyczami (bardzo źle), ale starałam się nie jeść dużo na kolację i schudłam. Wlazłam w piątek rano na wagę, która pokazała 75,7 kg. Oczywiście ten super wynikł spowodował, że przez weekend sobie pofolgowałam. Szczególnie dziś. 

Miałam już nie wracać do żadnej diety, po prostu jakoś się oszczędzać bardziej ale okazuje się wróciłam do swojego byłego chłopaka- nie chłopaka. Spędziliśmy ze sobą niedawno noc i krępowałam się trochę zwisającego brzucha. Jakby mi odstawał trochę to nie byłoby problemu, bo wychodzę z założenia że nie muszę być idealna. No i  przecież on wie jak ja wyglądam i najwyraźniej taką mnie akceptuje skoro ze mną jest. Ale ten dosłownie ZWISAJĄCY WAŁ TŁUSZCZU powoduje, że trochę się zasłaniam. Chrznić obtłuszone plecy, cellulit i inne pierdoły, ale jak się pozbyć tego zwału????!!! To jest problem numer 1. Reasumując, wracam do jakiejś diety tylko nie wiem jeszcze jakiej. No i przepraszam się z karnetem na siłownię. Choć pogoda nie nastraja do wychodzenia z domu po powrocie z pracy to jednak muszę ruszyć tyłek. Po ćwiczeniach zmniejszy mi się brzuch plus poprawi się forma, będę bardziej żywotna więc same zalety :D 

7 listopada 2009 , Komentarze (1)


Nie dbałam o siebie ostatnio. Jadłam co popadło, w tym dużo węglowodanów, no i masa słodyczy. Co ciekawe nie przytyłam, a wręcz schudłam. Znów warzę 76 kg, co jest super. No i  ludzie zaczęli mnie pytać co robię, że tak chudnę. Fajne to jest i motywuje jeszcze bardziej do odchudzania. No i to, że w znowu kości policzkowe znad pyz zaczyna być widać. Bezcenne!!! Dlatego będę się starała trochę przystopować z jedzeniem, ograniczyć obżeranie się wieczorami i więcej ruchu. 

Piłka rehabilitacyjna to niezły wynalazek. Dużo się nią bawię ostatnio, siedzenie na niej zamiast na fotelu, jakieś delikatne rozciąganie, ćwiczenia. I to wszystko w formie zabawy. Świetne!


3 listopada 2009 , Komentarze (2)


Stanęłam rano na wagę. Znowu 78 kg z kawałkiem. Załamka!!! Ale po południu dostałam @ więc ufam, że to z tego powodu taka ciężka się okazałam. Gdyby okazało się, że nadrobiłam te 3 kg.... ehhh.... zaczynanie znowu z tego samego pułapu, mimo że wcześniej już zgubiłam kilka kg, jest mało motywujące. 

Postanowiłam z diety proteinowej przerzucić się na dietę south beach i dziś wielki pierwszy dzień. Nigdy wcześniej jej nie stosowałam więc zobaczę jak to będzie. Póki co czuję się bardzo dobrze. Gdyby nie masakryczny ból brzucha i pleców to czułabym się idealnie. No nic, poczekamy kilka dni jak mi będzie szło. Nie chcę chwalić dnia przed zachodem słońca.

Dziś zjadłam na śniadnie gruby kawał pieczonej szynki (domowej roboty, zero konserwantów) do tego ćwierć sałaty lodowej i pomidor plus oliwa z oliwek, a na obiad warzywa na patelnię z kurczakiem plus ćwierć sałaty lodowej z oliwą. Nie wiem co będzie na kolacje. Jakoś nie chce mi się o tym myśleć.

Nadal nie ćwiczę. Ostatni raz gdy ćwiczyłam było jakieś 1,5 miesiąca temu. Poszłam wtedy biegać, po czym mnie prawdopodobnie przewiało i rozłożyły mnie korzonki, które męczą mnie do tej pory. Źle się z tym czuję. Tak w ogóle to mam karnet na siłownię, na 30 wejść z których wykorzystałam może z 3 czy 4 razy. Karnet jest ważny do końca roku i pewnie tak jak wcześniej nie zostanie wykorzystany w całości. Jakoś kompletnie brak mi motywacji do ćwiczeń. 
Chcę dziś pojechać do jakiegoś dużego sklepu, żeby kupić sobie taką wielką piłkę rehabilitacyjną. Chciałabym wzmocnić sobie mięśnie w okolicy krzyżowej i na brzuchu i wydaje mi się, że ta piłka będzie dobra do tego. O ile nie będzie leżała bezużyteczna jak wiele sprzętów, które zakupiłam a nie używałam. 

2 listopada 2009 , Skomentuj


Ja wiedziałam, że tak będzie!!!
Pofolgowałam sobie jednego dnia i dieta się rypła. Innymi słowy moje odżywianie od piątkowego wieczoru do chwili obecnej to ciasto, herbatniki, pizza, jogurty słodzone, kanapeczki, kiełbasa swojska i inne równie "zdrowe" i dietetycznie wskazane produkty żywnościowe. 

Nie ważyłam się, bo po prostu się boję. Jestem przerażona chwilą gdy wejdę na wagę i się okażę, że te 3 stracone kg wróciły jak bumerang. I przyprowadziły ze sobą jeszcze kolegów.

Miałam ambitny plan wrócić dziś do proteinowej, która super mi ostatnio wychodziła, ale tak się zastanawiam nad dietą south beach. SB chyba trochę bardziej racjonalna jest. 
Czy któraś z was stosowała obie diety i mogłaby mi doradzić, która z tych diet wam bardziej odpowiadała??

30 października 2009 , Komentarze (1)


Jaka ja jestem durna!!! Popełniłam podstawowy błąd: za mało jadłam. Dziś rano wstałam najedzona (pewnie dlatego, że w nocy wstałam i zjadłam kawałek makreli wędzonej- można zrywać się w nocy po ciasto czekoladowe, ale żeby po wędzoną rybę??!), dlatego zjadłam tylko parówkę drobiową. W pracy ok 11 zjadłam serek wiejski light. Później tylko piłam herbatę zieloną i wodę. Po pracy spotkałam się u koleżanki, wypiłam herbatę. Wyszłam od niej ok 17.30. Po drodze wstąpiłam do spożywczaka, bo mama prosiła żebym zrobiła drobne zakupy. Ale jak wlazłam do sklepu to ślinotoku dostałam, tyle wspaniałego jedzenia, słodycze a ja niesamowicie głodna. Jak dotarłam do domu bratowa akurat pałaszowała żelki, więc jej pomogłam. Później jadłam herbatniki z jogurtem brzoskwiniowym, 2 kromki chleba, kawałek swojskiej kiełbasy, pomidorka małego i na deser obiad składający się z ziemniaków, ryby smażonej i surówki z kapusty kiszonej. Nie zjadłam wszystkiego choć nałożyłam sobie w małym talerzyku. Już nie mogłam.

Jestem na siebie trochę zła, że aż tak bardzo rzuciłam się na jedzenie. Mogłam to zrobić w sposób bardziej kontrolowany. Tym bardziej było mi przykro jak zobaczyłam w lustrze odbicie swojej twarzy, gdzie zamiast pucułowatych policzków zobaczyłam zarys kości policzkowych. Bezcenne!!!! No, ale nie ma co się mazać. Jestem bardziej świadoma tego, żeby nie chodzić głodna. 

Przez weekend nie będę za bardzo dietowała. Przyjeżdża do mnie bliska koleżanka, której nie widziałam przez 3 lata. Skoro będę miała gościa nie za bardzo wypada karmić ją normalnym jedzeniem, a siebie serkiem wiejskim i gotowanym kurczakiem. Pewnie zjem i jakiś normalny obiad i jakieś ciasto, ale postaram się nie przesadzić. Obiecuję!!!

29 października 2009 , Komentarze (2)

 

Dziś dzień był bardzo intensywny. W pracy zapierdziel na maxa, ale jestem zadowolona bo dużo rzeczy pchnęłam do przodu. Po pracy też w porządku, bo rozmawiałam z moim byłym i wszystko sobie wyjaśniliśmy. Jest między nami ok i o ile istnieje przyjaźń między mężczyzną a kobietą postaramy się przyjaźnic. 

Jestem z siebie dumna, że w chwilach gdy byłam na niego zła, targały mną silne negatywne emocje nie sięgnęłam po jedzenie jako lek na całe zło. Jak to jest zazwyczaj. Bardzo mi się to spodobało. Widzę, że potrafię byc silna.

 

Dziś zjadłam bardzo mało i to był błąd. Rano nie byłam za bardzo głodna po połknięciu całej garści najróżniejszych prochów od witamin, po lecytynę i tabletki na serce, dlatego zjadłam tylko jedną parówkę drobiową na gorąco. Później ok 11 zjadłam serek wiejski. Od południa to tak się denerwowałam wizją spotkania z moim ex że nic nie mogłam wcisnąc w siebie, co jest dośc niezwykłe. Za to piłam na maxa, obaliłam dziś ponad 1,5 l wody i chyba ze 3 herbaty zielone. Po przyjściu do domu zjadłam pomidora, trochę chińskich warzyw na patelnię i gotowany płat fileta z jakiejś ryby. Ale nadal byłam głodna. Więc zjadłam cwierc wędzonej makreli i nadal jestem głodna. Nie ssie mnie, ale coś bym jeszcze zjadła :)

Zrobiłam sobie duży kubek mate i może będę jakoś oszukiwała głód. Ale kolację trzeba będzie jakąś zjeśc.

Ruchu oczywiście zero. Moja przyjaciółka, która dzieli ze mną dole i niedole siłowni, nie może teraz chodzic a mi jakoś bardzo ciężko się zmotywowac pójśc samej. A wypadałoby pobiegac trochę, rozluźnic, odreagowac. Muszę się bardziej zmotywowac do cwiczeń. Ale jak?

 

Dziś się nie ważyłam, a powinnam. Wiedziałabym ile schudłam na pierwszej fazie diety proteinowej. Tak patrząc na siebie w lustrze to jakoś specjalnych różnic nie widzę. Nie mam co prawda tak pucułowatych policzków i luźniejsze są spodnie, ale tylko tyle. No, ale chyba naiwnością byłoby myślec, że po 5 dniach jedzenia białek będę wyglądała jak Kate Backinsale. Dotychczasowe 2,6 kg i tak jest ok :)

28 października 2009 , Skomentuj

 

Jestem masakrycznie zmęczona. Psychicznie i fizycznie. Zamiast odpocząc jakoś to od 2 godzin siedzę przed kompem co mnie jeszcze bardziej męczy. Ale zostawię jeszcze tylko krótki wpis i uciekam.

 

Moje menu dzisiejsze:

500 dag serka wiejskiego light

15 dag śledzi

trochę udźca z indyka

jogurt naturalny duży z łyżką kakao i słodzikiem

 

Cwiczeń zero. Nadal nie chce mi się czegokolwiek robic. Ale leniwa jestem!!!!

28 października 2009 , Skomentuj

 

Waga spadła. W końcu!!! W sobotę zaczynałam z wagą 78,8 kg a dziś waga pokazała 76,2 kg. To 2,6 kg w dół. Prawie 3 kg w ciągu 4 dni to super wynik. Yupi!!!!!

Ale wczoraj trochę nawaliłam. Przez imieniny koleżanki i poweselne słodycze innej koleżanki (dobre wymówki?) zjadłam kawałek tortu, ciastko, wafelka, 3 cukierki, później 2 kawałki pizzy i wypiłam 3 piwa. Poza tym wszystko zgodnie z fazą uderzeniową diety protal :)

Dziś wróciłam do diety. Jeszcze nic nie jadłam, ale mam duży serek wiejski light który mam zamiar pochłonąć w ciągu 8 godzin pracy.

 

Psychicznie kiepsko się czuję, jestem zdołowana, nie spałam pół nocy a gdy w końcu zasypiałam to budziłam się z łomotaniem serca i z natrętnymi myślami na jeden temat.

Jeszcze miesiąc temu byłam związana z pewnym chłopakiem, którego poznałam w pracy. Starał się o mnie przez długie miesiące, w końcu uległam i oddałam się mu całkowicie. Niedługo po tym jak się przespaliśmy odtrącił mnie, zaczął opowiadać jakim draniem jest, że nie chce mnie skrzywdzić i dlatego nie ma sensu żebyśmy byli razem. Nie można zmusić nikogo do miłości, ani do bycia razem dlatego pozwoliłam mu odejść. Jakie inne wyjście miałam.

Mimo wszystkich uczuć jakie do niego miałam powoli zaczęłam się otrząsać z tego. Mimo tego, że codziennie go widziałam w pracy i rozmawiałam z nim starałam się zapomnieć. I udawało mi się to, przechodziło mi to wszystko. Powoli. Ale wczoraj zaczął dostawiać się na moich oczach do innej dziewczyny, mojej żonatej koleżanki z pracy- solenizantki. Znikali na długie minuty gdzieś, razem zamykali się w ubikacji, w końcu naszłam jak się całowali. Boli mnie to bardzo. Okropnie. Czuję, że wszystko we mnie krzyczy, a ból jest prawie fizyczny. Mimo tego, że nie jesteśmy już razem czuję się zdradzona. Przez niego i przez nią. Czy w tym momencie robię z siebie ofiarę, choć wcale nią nie jestem?

Wiem, że kawał drania z niego. Że nie zasługuje na mnie, że nie powinnam się nim przejmować. Ale tak nie jest. Nie potrafię o nim zapomnieć, a wydarzenia takie jak wczoraj rozdrapują ranę w moim sercu.

 

Tak więc źle się czuję, ale nie rzucę diety przez jakiegoś palanta.