Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

O sobie podobno pisze się najtrudniej... no ale postaram się i coś o sobie napiszę. Z natury jestem osobą zrzędliwą, marudną i chcąca od siebie zawsze więcej niż to możliwe, czym skutecznie zniechęcam się do dalszego działania. Poza tym jak akurat nie marudzę to zwykle się śmieję i to głośno. A no i w razie co- nie panuje nad swoimi błędami ortograficznymi. A przecinków w ogóle nie używam także osoby wrażliwe proszę o wyrozumiałość.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 76929
Komentarzy: 400
Założony: 30 stycznia 2008
Ostatni wpis: 20 marca 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
angelikque

kobieta, 41 lat, Tam Gdzie Diabeł Mówi Dobranoc

174 cm, 116.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

24 marca 2010 , Komentarze (2)

jestet żle, staram sie nie obrzerać ale mi nie wychodzi. Jeśli nie wróce na dietą to odzyskam co zgubiłam + bonus w postaci kilku dodatkowych kilo a tego bym raczej nie zniosła. Ja i mój facet pewnie też. Znalazłam swoje zdjęcie z przed 2 lat. O masakra. Byłam chudziutka, chociaż wtedy wydawało mi się ze z 10 kilogramów to mogłabym schudnąć.

Ciepło sie robi może humor i co ważniesze zapał, mi wróci. Niestety musze się na jakiś czas przykuć do fotela co nie jest wskazane dla odchudzajacych, no ale raczej nie mam wyboru. Muszę skończyć pisać magisterkę. Chciałabym mieć to już z głowy. Ostatnio doba jest dla mnie za krótka. Wstaje godz. 5 szykuje się i do pracy (nadal chodze na pieszo- dobrze że z tego chociaż nie zrezygnowałam). Wracajac z pracy ZAKUPY. I jak matka polka obładowana jak wielbłąb. Nakarmic zwierzęta u chłopa w domu pogarnąć ugotować i do siebie. Zjeść popisać pracę i spać. Zwykle zamiast popisać prace jest posprzątać, jechac pomóc kolerzance przy dzieciach, jechac zrobić zakupy mamie, zaszczepić psa, jechać na strzyrzenia z kotem i inne równie dziwne rzeczy które nie ubłagalnie warstwią się. Brakuje mi na wszystko czasu. Wczoraj zaspała do pracy. Zaspalam w moim wypadku oznacza że wpadłam do pracy za minutę 7 czyli się nie spóźniłam, ale znowu zaspałam. A w biegu codzienności aż za często mijam cukiernię i nne piekarnie. Ach a tak często mi się śni że taka szczuplutka jestem...:(

Co mam zrobić na ten brak motywacji.

18 marca 2010 , Komentarze (6)

Poddałam się. Koniec. Trudno. Kolejny raz ...:(

5 marca 2010 , Komentarze (1)

Ach!!

Jaka ja nie konsekwentna jestem, no ale. Właśnie zjadłam 6 biszkoptów. O zgrozo. A nie powinnam. No ale ... cóż zrobią. Po łapkach mi należy dać i tyle.

Za to zważyłam się dzisiaj. Ne jest tak żle.Mam tylko 300 g. wiecej niżna pasku. Więc pojeżdże trochę na rowerku i będzie spoko.

1 marca 2010 , Skomentuj

No dzisiaj mi się udało. Musze przyznać ciężko był. Wszystko mnie kusiło a głodna i zła byłam jak diabli. Ale jednak dałam radę. Nic mnie nie skusiło ani zapiekane ziemniaczki z czosnkiem ani ulubione ciasto ani świeży chlebuś, który uwielbiam. Tylko pracy pisać jakoś mi się nie chciało. oki późno już wiec uciekam tylko jeszcze zerknę co tam u was słychać.:)

1 marca 2010 , Komentarze (2)

Serio serio, niestety to nie  żarty. Dałam ciała. Tak się cieszyłam ze zdanego egzamiu że cały tydzień miałam wolny od diety. i co załamka. Wracam od dzisiaj na dietke. Nie patrze nawet na węglowodany. Ale jestem zła na siebie.

16 lutego 2010 , Komentarze (2)

Dzisiaj jest zły dzień..... jeszcze nie ma 11  a ja już mam dosyć. Jest mi przykro i smutno.... do tego w sobote egzamin. W takich chwilach jak ta, na pocieszenie zwykle siadałem i dszukałam ofert pracy gdzieś w Krakowie albo Rzeszowie, nawet Wrocław mógł być. Gdziekolwiek byle dalej z tąd. A dzisiaj cóż próbowałam. Efekt zerowy. Całkowita rezygnacja. Czuję cisę jak jakiś nieudacznik. Nic w moim życiu nie jest  tak jak powinno być.

15 lutego 2010 , Komentarze (1)

I znów poniedziałek.... ale zaczął się całkiem spoko, tzn. odważyłam sie wejść na tę moją wagę nieszczęsną i jednak nie jest tak źle jak sie spodziewałam. Rewelacji tez żadnych nie ma no ale. 1,2 kg w plecy, to raczej nie źle. Ale chudnę wolniej niż planowałam.

Wczoraj pogodziłam sie z moim rowerkiem. 1000 kcal spalone i postaram się tak do końca miesiaca no i zobaczymy czy coś sie poprawi czy też niepotrzebnie się nakręcę.

12 lutego 2010 , Komentarze (3)

Mój plan działania jakna razie sie sprawdza, tzn. martwie się wszystkim po kolei a nie naraz. I jak na razie dziala. Martwie sie naraz c najwyżej 3 rzeczami żeby nie przeciążać mojej nazbyt  skłonnej do popadania w załamania nerwowe ,psychiki. Zmartwieniem nr. 1 jest moja dietka... tzn. musze sie jakoś trzymać i przeczekac ciężkie chwile. Zmartwienie nr 2 to szkoła - martwie sie tylko 1 egzaminem, zapominam o reszcie. Zmartwienie n 3 to mój mały sekret.

 Nie ma martwienia sie o pieniądze, o przyszość, o pracę i inne rzeczy. Zdąże sie nimi pomartwić jak nadejdzie pora na nie. jak narazie najważniejsza jest szkoła i dietka.

A propo dietki... Normalnie boje sie wejść na wagę... Boję sie że się rozczaruje... albo okaże sie że nie schudlam tylko nabrałam cielska.. kto wie. Narazie postanowiłam zaważyć sie we wtorek, czyli odwlekam ..... no ale może nie będzie tak żle. Powiem szczerze że tak strasznie chciałabym miec już to 8 z przodu.

Obiecałam sobie, ze jak już będzie 8 z przodu to przymierze moje ukochane porteczki. Ponad dobre 2 lata temu je kupiłam i nie zdążyłam sie nachodzić bo przytyłam. I teraz marzę żeby wciągąć je na tyłek.

A tak w ogóle to podjęłam wyzwanie dbałości o moje cialo. Kupiłam krem pod oczy, balsam do ciała - wiem że to grzech go do tej pory nie posiadać, i inne kosmetyki nawilżające i ujedranijące. Będzie dobrze a ja będę piękna.

10 lutego 2010 , Komentarze (2)

Humor...? niby lepszy. Ważyć mi się nie chce. Mam wrażenie że tyje w oczach... Ale spokojnie. Przestrzegam grzecznie diety i mnie nawet mocno nie ciągnie do grzeszków. Po okresie przygnębienia nastąpił okres obojętnosci. Powiem szczerze że wszystko mi jedno.

I w nosie z tym wszystkim. Ale mój mężczyzna powiedzial mi że strasznie mi z tyłka spadło . Szkoda. Znowu będę miała płaski tyłek.

5 lutego 2010 , Komentarze (1)

Piękna pogoda ale co z tego.... jutro egzamin. Musze się uczyć do niego a tu milion innych spraw do załatwienia. Coraz więcej kłopotów z którymi psychicznie nie daje sobie rady. Ciągle mam wątpliwości jakieś i w ogóle jest do ..... Wyglądam coraz gorzej, coraz bardzie się sobie nie podobam i coraz więcej bym chciała zmienić.Tylko sił mi na to powoli brakuje. Włosy odrastają stanowczo za wolno, już bym je obcięła ale wstyd mi iść do mojego fryzjera, bo mi powie: A nie mówiłem...
I nie poprawi się to w cale chociażby i wiosna miała przyjść. Wiem to na pewno bo kilka razy już to przerabiałam. Jak nic się nie zmieni w moim życiu to nici z oprawy.... Kiedy mi P. mówi, że szkole kończę za kilka miesięcy i jeden problem z głowy to jakoś mi wcale nie lepiej. On nie wie chyba jak to się żyje gdy z wypłaty co miesiąc po opłaceniu głupiej szkoły zostaje ci na życie 200 zł. Kuźwa powinnam być już chuda jak moja wypłata.
I zamiast wesprzeć jakoś to słyszę pytanie czy w tym roku to ja płace za wakacje i gdzie jedziemy? Ciekawe bo do tej pory każdy płacić za siebie. Fajnie no nie. I to ma być mój przyszły małżonek. Chyba się muszę jeszcze raz zastanowić .... A podobno pieniądze szczęścia nie dają.. Zastawiałam się nad pracę da drugi etat, ale nie znalazłam w moim pipidłówku. 
Ach i jak ręce mają nie opaść.