Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

O sobie podobno pisze się najtrudniej... no ale postaram się i coś o sobie napiszę. Z natury jestem osobą zrzędliwą, marudną i chcąca od siebie zawsze więcej niż to możliwe, czym skutecznie zniechęcam się do dalszego działania. Poza tym jak akurat nie marudzę to zwykle się śmieję i to głośno. A no i w razie co- nie panuje nad swoimi błędami ortograficznymi. A przecinków w ogóle nie używam także osoby wrażliwe proszę o wyrozumiałość.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 76929
Komentarzy: 400
Założony: 30 stycznia 2008
Ostatni wpis: 20 marca 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
angelikque

kobieta, 41 lat, Tam Gdzie Diabeł Mówi Dobranoc

174 cm, 116.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

8 kwietnia 2010 , Komentarze (2)

Dałam ciała. Zapomniałam o ćwiczeniach wczoraj. Byłam tak zabiegana wczoraj, że poprostu padłam jak z nóg. I zamiast odpoacząć troszkę się zdenezrwowałam na mojego P. I z tej całej złości zapomniałam. O jaka ja niedobra jestem. Musze sie poprawić i dzisiaj odpokutować.

Poza tym jestem tak koszmarnie naziębiona, że straciłam wczorajsze pozytywne nastawienie do świata  i siebie. Czuje się jak wielka beczka. I to w dodatku pełna prochu, jestem tak tym wszystkim podirytowana. Jutro się z ważę i zobaczymy jak mocno jest źle.

7 kwietnia 2010 , Komentarze (1)

Wczoraj wieczorkiem tak mi się dobrze ćwiczyło, że sama byłam pod wrażaniem swoich własnych możliwośc, a przede wszystkim zaskoczyła się wczoraj swoim własnym zapałem do ćwiczeń. Oczywiście odbiło mi się to na moim dzisiejszym wstawaniu rano, bo na ćwiczenia naszło mnie o 10.00 wieczorem. Ale nie szkodzi, wstać i tak musiałam, a chociaż życia nie prześpie.

Chyba chora będę. Gardło boli już któryś dzień, mgła na oczach, gól głowy a w kiszkach aż gra i ciągle mi nie dobrze. Wygląda mi to na jelitówkę albo coś mi na żołądku stanęło. Ale nie szkodzi, dobrze że po świętach.. Wypiję kawę to się lepiej poczuję. Już dzisiaj nie powinno mnie tak męczyć i dręczyć. Najważniejsze że mi moja mała przypadłość humoru nie psuje.

Dzisiaj wieczorkiem znowu a6w i jeszcze inne ćwiczonka.Będzie dobrze. Mogłabym tylko kilogramowo spaść z wagi. Zależy mi na tym. Po cichach niestety nic nie widze a wręcz wydaje mi się, że przytyłam. Spodnie ciaśniejsze jakieś i płaszczyk też. Ale przyznam się, ze po swietach się nie ważyłam. Zważe się pod koniec tygodnia.

6 kwietnia 2010 , Komentarze (1)

dzień 6 i 7 zaliczony. Dzisiaj miałam wstać wczesnie rano i poćwiczyc ale astwierdziłam że jak wróce z pracy to zdążę. Nie dotrzymałam słowa danego samej sobie.Jadłam w święta słodycze. I to dużo. Przynajmniej mi się tak wydaje. I wczoraj to w ogóle sie nie oszczędzałam. Niedobra ja. Ale za to dzisiaj mam karę. Niedobrze mi było pół nocy, a dzień zmiast od kawy zaczynam od mięty bo żołądek mnie boli. W każdym razie wracamy dziaisj do normalności. Mam nadzieję że po mimo mojej niesubordynacji mocno na wagę mi nie wskoczyło. Ćwiczenia były i spacerki po obiadku też. No i trochę wieczornego aerobiku. Zobaczymy po koniec tygodnia. Wtedy się zważe.

3 kwietnia 2010 , Skomentuj

Dzień 5 a6w zaliczony . Na wadze 0,8 kg mniej. Chciałabym zobaczyć w przyszłym tygodniu 8 z przodu. oj super by było. Postaram się. A teraz szybciutko ubieram się i zmykam ze święconką do kościoła.

2 kwietnia 2010 , Skomentuj

Witam dzisiaj w pracy mamy jajeeeeczko. Nie lubie takich firmowych imprez. No ale cóż. Znam je od trochę innej strony niż większość pracowników. No ale ... najchętniej rozchorowałabym się na tę okoliczność. Wprawdzie jak o ni, myślę to mnie mdli, ale to jeszze mnie nie zwalnia z obowiązku. Ach.

 

A poza tym. Godzina 5.00. Wstałam i zabrałam się za a6w. I moge z dumą napisać że dzisiejszy dzień 4 z 42 zaliczony. A jak wrócę z pracy to może jeszcze raz poćwicze. A może pogodzę sie z rowerkiem. Włącze mój ulubiony film i popedałuje troszeczkę...? Ale jak już to późnym wieczorkiem. Bo niestety musze pracę pisać. Ale już jest coraz lepiej, już coraz bliżej końca. Dzisiaj mam zaniar skończyć podrozdział i zacząć kolejny. Jakoś całkiem mi nawet idzie ostatnio. Bo do nie dawna to siedziałam i patrzyłam w kompa i nic nie mogłam stworzyć. A niedługo czeka mnie napradę kreatywna praca nad tą pracą.

No dobra nie przynudzam już. Kawy musze sie napić w końcu niedawno do pracy przyszłam

1 kwietnia 2010 , Skomentuj

Witam

Dzień 2 a6w zaliczony. Także jestem z siebie zadowolona. Weszłam dzisiaj na wagę i okazało się, że zgubiłam 0,3kg. Jeżeli to tłuszcz a nie woda to super, a jeżeli to woda to mało. Nic zobaczym. A jeżeli chodzi o zbliżające się święta, no to cóż. Oby przez nie nie przytyć. Raz to mi się udało schudnąć przez swięta, ale nie wiem czy święta z bólami wywołanymi przez kamienie na pęcherzyku żółciowym mogą być udane . W każdym razie jak na razie mam w planach na świeta - zero ciasta, zjeść i odejść od stołu no  nie przejadać się. I oczywiście wytrwać w a6w. A dzisiaj rano tak mnie mięście ciągły, cały brzuch czuję. Ach, czego człowiek nie zrobi, zeby być pięknym.

A jeśli chodzi o dietkę to wszystko oki. Wczoraj był chudy serek z pomidorkiem, pierś kurczaka z ogórkiem i makrelka z kawałkiem chlebaka na smaczek. No i wypiłam chyba ze 3 litry płynów jak nie więcej. Wczoraj strasznie mi się pić chciało, chociaż dzisiaj  jest nie lepiej teraz jest 6.50 a ja wytąbiłam już 0,75 litra. I dobrze, chociaż głodna nie chodzę.

Póżniej dopiszę jak mi z a6w poszło. Jak się tutaj wam kochani spowiadam, to nie mam sumienia grzseszyć .

Miłego dnia wszystkim życzę.

No i jestem po a6w. Tylko wróciłam z pracy to się szybciutko wzięłam za ćwiczonka. Czyli dzień 3 zaliczony. 

Z pracy też na pieszo wróciłam , chociaż miałam kilka ciekawych propozycji na podwózkę. Ale stwierdziłam, że w tak piękny dzień jak dzisiaj to grzechem by było wożenie tyłka w samochodzie. Teraz szybciutko siadam i zaczynam pisać pracę. Jak ja mam dobrze, że nie muszę nic na święta przygotowywać .

31 marca 2010 , Skomentuj

Jaka ja jestem niegrzeczna. Wczoraj niby dietka była. I już myślałam że wytrzymam ale mój mężczyzna miał wczoraj urodzinki i za jego zdrówko piwko wypiłam i kilka chipsików zjadłam. A już 21 była. Niby jak policzyłam kalorie z tym piwem i pysznymi chipelkami to mi wyszło niewiele ponad 1300, więc nie mam mocno wyrzutów sumienia. I cel był szczytny :)

Ale kara musi być. Zaczełam a6w. Ciekawe ile wytrzymam. Wczoraj był pierwszy dzień. Zwykle padałam po 5 dniach i mój brzuszek był mi zwykle za to wdzięczny, bo zakwasiki to ja mam potem nieziemskie. Ale teraz zaczynam z nastawieniem na maksa, czyli całe 42 dni. Fajnie by było gdybym umięściła ten mój worek. Wydrukowałam sobie tabelką z seriami i zakreślam zaliczone dni ćwiczenia, jak bym siedziała w kiciu odliczając dni do wyjąścia na wolność.

Powiem szczerze ze zrobiłam sobie wczoraj zdjęcie typu przed... metamorfozą.  Wczoraj jak je zobaczyłam to cel tej diety i męczarni był BAAAAArdzo wyraźny. Gigantyczny poprostu. Zgroza. Postanowiłam, że jeżeli będę miała ochote na słodkie lub na chipelki które kocham to spojrze na te zdjęcia. Z pewnością każdemu by się odechciało.

 

29 marca 2010 , Komentarze (1)

Weekendu prawie nie miałam. W niedziele w Łodzi w szkole a w sobote zrobiłam sobie wagary. Cóż ta niedziele mało dietkowa była w szczególności wieczorem kiedy skusiłam sie na cole i chipsy. No ale dzisiaj będzxie maksiorowo dietkowo i będzie dobrze. Powinnam czuć wyrzuty sumienia ale jakoś mi nie wychodzi. Kiepski dzień kiepski weekend był. A cały ten tydzień nie zapowiada się najepiej. A mam przeczucie ze zakończy sie hardcorem. W końcu prowodyr wszystkich kłótni powraca do miasta. Będzie ciekawie.

26 marca 2010 , Skomentuj

Odważyłam się i weszłam na wagę. Nie jest tak żle. Tylko 1 kg do przodu, a jestem przed @. Na pasku już poprawiłam. No i do boju. Wczoraj też dietkowo. Więc może jakoś się opanuje. . Tylko taka jakaś smutna jestem. Ale to nic.

Miłego dizonka, dużo słońca i uśmiechów wszystkim Vitalijkom. A szczególnie MATE za to że mnie za uszy ciągnie, kiedy się poddaje

25 marca 2010 , Komentarze (2)

No witam serdecznie!

Wczoraj byłam grzeczna. Wszystko poszlo zgodnie z planem. Postanowiłam sobie zapisywać co jem, pomimo tego że nie licze kalorii. Moja obecna dieta to tak jakby Proteiny + warzywa (zupełnie jak w fazie naprzemiennej Dukana) i wszystko w granicach 1000 kcal. Nie licze ich dokładnie,  tylko tak na oko sprawdzam czy mieszcze sie czy nie. Dukan jest dobry tylko jakoś przestałam chudnąc. Schudłam na nim 8 kg i stało w miejscu i satło aż sie załamałam. Więc nie bedę całkowicie z niego rezygować poprostu będę jesć więcej warzyw bo mam chyba za mało witaminek.

I koniecznie musze pisać co jadłam, bo jak zrezygnuje ze spowiedzi przed samą sobą to będzie źle. No i najlepiej byłoby gdybym się poruszała trochę. Nie wiem czy czasowo dam radę ale myśle że jakieś 20 min., na mało męczące i nie zniechęcające ćwiczonka, to bym znalazła. Może nawet ochotę.

A najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie mam o tego wszystkiego przekonania, i mam wrażenie że zaczynam kolejną dietę już z przyzwyczajenia. Może tym razem.....

Jak czytam o waszych sukcesach to od razu mi lepiej. Pozdrowionka.