Ostatnio dodane zdjęcia
Ulubione
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 55013 |
Komentarzy: | 172 |
Założony: | 9 marca 2008 |
Ostatni wpis: | 28 lipca 2019 |
Postępy w odchudzaniu
Masa ciała
Moja aktywność - spaliłam 326 kcal
Dziś się wyspałam, po prostu wyprawiłam syna do szkoły, zjadłam moje ulubione śniadanko na V czyli grzanki z awokado, pomidorem i jajkiem w koszulce - pycha. Przyznam się, że awokado zaczęłam jeść właśnie na diecie vitalii, wcześniej tylko w guacamole.
Trzymam dietę, jako tako. Czasem coś zmienię, czasem coś dodam. Zmniejszyłam liczbę kalorii, a niewiele chudnę jeśli w ogóle. Nie poddaję się. Ostatnio zrobiłam badania. Mam hasimoto ale na hormonach jako tako było ok. Teraz mam 35 tsh przy normie ok. 3. Masakra. Jeszcze usg wykazało guz na tarczycy ok 1 cm. Mam zrobić biopsję. Pani doktor powiedziała, że teraz albo za 3 miesiące jak chcę. Jak z tym żyć, jak chudnąć. Przy takim poziomie hormonów się nie da. Zwiększyła mi dawkę leku mam nadzieję, że będzie dobrze. Trochę mam pietra ale cóż.
Wczoraj byłam w pracy. Obiecałam sobie i umówiłam się z szefem, że będę przychodzić raz w tygodniu na dwie godziny. Wiecie co strasznie się cieszę, że nie zrezygnowałam z drugiej części urlopu macierzyńskiego. Jak dobrze że zostałam w domu. Dzięki Aniutce, mojemu mężowi i koleżance, że mnie namówili.
A tymczasem mam sprzątać górę domu i tak jakoś znów?????????????????? Muszę to zrobić ale chyba wręczę małą mężowi jak wróci a ja chycnę sprzątać. Teraz muszę ugotować zupkę. Pa.PA
?????????????????????????????????
Właśnie dokonałam najdłuższego wpisu na Vitalii od lat. Chciałam się wyżalić, pisałam 20 min. I dupa zeżarło mi go a wyświetlił się ten pączek. Co to do licha jest. Wszystko się sprzysięgło. Zdrowie szwankuje, żle sę czuję i jeszcze zeżre wpis. Nie mam siły już pisać . PA PA. Jutro coś skrobnę może.
Moja aktywność - spaliłam 618 kcal
Moja aktywność - spaliłam 668 kcal
Moja aktywność - spaliłam 705 kcal
Moja aktywność - spaliłam 290 kcal
szału ni ma ale nie poddaję sie.
Ponad miesiąc na diecie. W święta sobie pozwoliłam w granicach rozsądku, ale zawsze i 1 kg w górę no cóż. Razem to 3,5 kg na minus w ponad miesiąc. Nie zamierzam się poddać a nawet w sylwestra będzie dieta. Pierwszy raz w życiu spędzę go sama tzn. z dziećmi. Żadnych przyjaciół a nawet znajomych. Ciekawe swoją drogą dlaczego. Mężuś zafundował mi takiego sylwestra. Idzie do pracy w sylwestra na popołudniu a w NR na rano. Smutno mi okropnie. Ale z drugiej strony decyzja o dziecku to między innymi takie wyrzeczenia. Boję się, że jak tak dalej pójdzie to zostanę sama jak palec. Krąg przyjaciół się kurczy może ja jestem taka wredna.
PS. Do pracy na razie nie wracam, zdecydowałam, że dopiero od września jeśli będzie dokąd wrócić. Oj chyba lekka deprecha we mnie wstąpiła. Pójdę gdzieś na spacer, wyjdę chociaż do lidla to może mi się trochę polepszy nastrój, bo słoneczko wyszło. Boję się, że przez ten podły coraz częściej nastrój nie wytrwam na diecie.
Kilogram w dół w tym tygodniu a cieszy jak pieron. Zmieniłam sobie jeszcze o 100 kcal w dół i pomału dołożę ćwiczenia na razie lajtowe od przyszłego tygodnia. Może w styczniu będzie 8 z przodu, taki mam cel. A w maju/ czerwcu 7. Ale by było cudownie. Już widzę te sklepy z ciuchami ooo. Właśnie muszę trochę garderobę odświeżyć bo po ponad roku nie kupowania prawie niczego (ciąża) mam głód. Ale postanowiłam, że dopiero jak schudnę jeszcze ze 4 kg to zrobię rekonesans. Czyli w styczniu. W szafie mam niektóre rzeczy po 10 lat po co ja to trzymam? Rozmiary od 40 do 46. Wariactwo. Przydałby mi się jakiś profesjonalista Sablewska albo Jacyków.
Oby mnie dobry humor nie opuszczał, nie wiem czy to za sprawą diety ale jakoś tak mam chęć do życia. Właściwie podjęłam już decyzję do pracy wracam od września. Nie będę się szarpać. Moje dziecko rośnie w oczach jeszcze coś przegapię. Mam kilka marzeń do spełnienia np. pochodzić po górach bo się stęskniłam za nimi przez te ponad rok. Ostatnio byłam już w ciąży na lajtowej wycieczce, żadnych wyczynów. Ale tęsknię.
Właściwie to rozważam jeszcze możliwość powrotu na kilka godzin w tygodniu tak dla tego żeby mieć gdzie wyjść np. dwa razy w tygodniu po 4 godziny. Zobaczę jeszcze czy szef się zgodzi. To byłoby chyba najlepiej dla mojej psychiki.
No to kończę, w przyszły piątek imprezka barbórkowa a w sobotę ważenie. Żebym się tylko nie nażarła.....Pa, pa.