Ulubione

O mnie

zaczynam. znowu. wolałabym dotrwać do końca z sukcesem. no bo ile można...

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 9927
Komentarzy: 59
Założony: 23 września 2010
Ostatni wpis: 22 maja 2020

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
daria177

kobieta, 36 lat,

178 cm, 100.40 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

22 maja 2020 , Komentarze (4)

na ponad cztery miesiące! (strach)

No właśnie- to jest moja pamiętnikowo-blogowa systematyczność! Wstyd i hańba... 

Mam nadzieję, że się jakoś  tam Wszyscy trzymacie. W zdrowiu psychicznym i fizycznym oraz, że Wasze diety pomagają Wam zrzucić (albo dorzcucić ;) ) kilogramy. Ja aktualnie jestem na etapie podłamki. Odezwały się stare kontuzje, chyba chciałam za bardzo i za mocno, więc teraz nie mogę ćwiczyć wcale. A nie powiem, ćwiczenie rąk przyniosło rezultaty, widzę większe bicki, triceps wyszedł z fazy zaniku. Ale za to tyłek mi urósł (swinia) i nie mieści się w spodnie... :D :D :D Serio summer booty (fala)(fala)(fala) mam już zrobiony, teraz tylko kupić większe spodnie w tyłku, ale w nogach dalej wąskie. Znacie jakąś firmę, która robi takie rzeczy?

 Dietka jakoś tam wjeżdża, ale po powrocie do pracy znów brak regularności. :| Co z tego, że przygotuję posiłki, jak nie mam czasu w pracy skoczyć na chwilę i je przegryźć. Boję się, że waga znów wróci do stanu sprzed początków diety... 

Może ktoś z Was korzystał z pomiarów składu ciała? Macie opinie, gdzie najlepiej się udać, żeby i sprzęt był w miarę nowy i precyzyjny i żebym nie zostawiła miliona monet? Bo jak patrzę na wagę i swoje umięśnione ręce czy nogi, to już serio głupieję  i nie wiem, ile tego tłuszczu faktycznie muszę zrzucić. Of kors opona na brzuchu (donut)  jest do usunięcia!

Pozdrawiam i uważajcie na siebie! 

18 stycznia 2020 , Komentarze (3)

Jejku co za tydzień!

Generalnie rzecz  ujmując MOCY BRAK. Jestem przeciążona chyba na każdy możliwy sposób. W pracy mnóstwo nowości. Same wyjazdy i szkolenia. Nie będę narzekać, bo to dobrze, że jest możliwość rozwoju :) Tylko wiecie. Podróż PKP nie  ułatwia prowadzenia diety pomimo, że przemodelowałam ją totalnie.  W domu też same wyzwania. I jeszcze treningi. Bardzo intensywne.  No i doszło do tego, że  od dwóch treningów nie jestem w stanie przebrnąć przez rozgrzewkę. O 20 minutach interwałów na koniec nie wspominając.  Więc wychodzi na to, że dopadł mnie pierwszy poważny kryzys. Ale z doświadczenia wiem, że  minie, więc weekend zostawiam na treningową regenerację. Jadę wypocząć do przyjaciół. Zakazałam już kupowania  wszystkich moich ukochanych grzeszków. (slina)

A jak Wasze plany na weekend? Misterne, czy zwykły relaksik w dresiku na kanapie? :) 

Pozdrawiam cieplutko!

D.

12 stycznia 2020 , Komentarze (3)

Dzień dobry przy niedzieli!(slonce)

Długo nic nie pisałam, ach ta praca. Pochłania człowieka czasami aż za bardzo. 

Ale praca pracą, a co z dietą? No, jakoś powolutku waga leci w dół. Nie jest idealnie, ale cóż, kto powiedział, że będzie... Czuje jednak, że jestem bardziej "płaska" na brzuchu, mniej wzdęta. Dzięki modyfikacjom diety mogę sobie też ustawić posiłki takie, żeby wyczyścić całą lodówkę i nie kupować zbyt wielu rzeczy. Bo tego, czego nie znoszę, to marnowanie jedzenia. A w wielu dietach tak jest. Sami przyznacie, że są takie jadłospisy, które nie uwzględniają okrojonego budżetu na jedzenie :) Albo ich filozofią jest kupowanie mąki z czort wie czego, żeby użyć raz, jedyny raz, jedną łyżkę... 

Z treningami u mnie różnie. Obciążyłam bark za bardzo i musiałam przystopować, ale mam nadzieję odrobić dzisiaj straty, że tak powiem :) W ogóle, zrobiłam kolejny test trenera. Wyszedł mi wiek 26 lat. Juhuuu, tylko się cieszyć. Treningi naprawdę są spoko, nie dają mocno w kość, a w każdym razie nie padam na mate bez tchu. 

Także trzymam kciuki za samą siebie bardzo mocno! Za Was też, wiem ile każdą/każdego z nas  kosztuje wyrzeczenie się tego , co uwielbiamy. 

Jak u Was z dietką i treningami? 

Niech moc będzie z NAMI!!!

Pozdrawiam, 

D(slonce)

20 grudnia 2019 , Komentarze (9)

Rety! Za 4 dni Wigilia, za 11 dni koniec roku, drugi tydzień diety dobiega końca. Jutro ważenie. Nie było idealnie. Nie zawsze miałam czas na wszystkie posiłki, a czasem nie robiłam kolejnych, bo zostawało mi mnóstwo jedzenia z wcześniej, a czasem skubnęłam jakaś słodką przekąskę (najważniejsze, że nie całą tabliczkę, co mi się już wcześniej zdarzało). 

Za to ćwiczeń pilnowałam co do jednego. Od dziecka byłam pulpecikiem, ale z wychowania fizycznego miałam tylko 2 zwolnienia. Na rękach nigdy nie stanęłam, przewrót w przód się udawał zawsze, w tył- widzieliście kiedyś lecącą kłodę? Tak to mniej więcej wyglądało. (smiech)Ale walczyłam, i tym chyba ujmowałam nauczycieli, ponieważ nigdy nie miałam mniej niż 4. 

Jak patrzę na te wszystkie wysportowane dziewczyny zastanawiam się, ile z tego to szczęście, ostry trening, wyrzeczenia, a ile ogromny fart zdrowotny. Nie będę przerzucać swoich problemów z wagą tylko na jedną szalę- zdrowie. Owszem przyczyniły się one w niemałym stopniu, ale nie łudźmy się, pomogły też koleżanki Milka, Princessa (kokosowa to zdradliwa małpa!), czy ekipa Jerzyków. A to tylko nieliczni z wielu pomagierów. Każda z Was ma zapewne swoich własnych, których wysłała na dłuuugi urlop. 

Ale przechodząc do meritum. Jak już wspomniałam wyżej, zawsze miałam tzw "sweet tooth". Przyznam, że obawiam się tych świąt właśnie z powodu mojego uporczywego uwielbienia do cukrów prostych. A w domu czekać będą nie lada pokusy: serniczki, makowiec, keksik itp. Uznam też za ogromny niefart fakt, że moje koleżanki jedzą niezmierzone ilości słodyczy i nie tyją, a ja pomyślę (albo nie daj Boże przejdę obok cukierni!!!) o czymś słodkim i bam!, plus 3kg. Macie jakieś swoje sprawdzone sposoby na zachcianki? Moim jedynym i słusznym jest nieposiadanie takich kusicieli w domu.  Zjedzenie ich daje radość na chwilę, ale potem co? Poczucie winy i żal do siebie, że szło tak dobrze, a tutaj znowu. A Wy dziewczyny, często macie chwile, gdzie wypadniecie jednym kołem  z torów? Jak wygląda Wasz powrót na właściwy szlak?

Pozdrawiam, 

D. 

14 grudnia 2019 , Komentarze (5)

Cóż. Ciekawa sprawa. Z ciężkim sercem, ale muszę to przyznać. (mysli) Mimo że  jadłam wegetariańsko, a czasami wegańsko, to jednak jadłam za dużo. Spadek wagi jest, nie wiem jednak jak dokładny i odzwierciedlający rzeczywistość był to pomiar, więc go nie wprowadzałam,bo jestem na końcu cyklu, więc dzieją się ze mną różne rzeczy :D  Dziewczyny, macie też takie makabryczne wahania wagi przed okresem? U mnie        w najbardziej ekstremalnym momencie była to różnica 7kg!!! ( waga sprzed i dzień po okresie). Macie jakieś sposoby, które na Was działały, żeby się jej pozbyć? Albo chociaż sposoby na złagodzenie efektów.  Tabletki nie wchodzą w grę, ponieważ z tego co wiem, żadna to pomoc, skutek mierny, a tylko żołądek jak sito... 

Tak wiem, że to głównie przez moje kłopoty hormonalne, ale na miłość Boską, czuję się i wyglądam jak Pan z reklamy Tesco (no bo nogi mam w sumie dość zgrabne :D). To naprawdę uciążliwe. Mam nawet specjalne luźne spodnie na ta okazję , z czego akurat nie wiem czy się śmiać czy płakać. 

Ale cóż, woda nie woda, lecimy dalej. Kolejny tydzień, mam nadzieję, że jadłospis da radę, a przede wszystkim, że Ja dam radę. Święta za pasem, "ciastków" będzie pod dostatkiem. Może zamknę się w piwnicy?

Pozdrawiam, 

D. 

11 grudnia 2019 , Komentarze (5)

Bez upadku. Zobaczymy jak długo (smiech)

Od owych trzech dni stołuję się  z dietą. Jak dotychczas jadłospis jest w miarę okej. Chociaż trafiają się przepisy chyba dla ciężarnych (pozdrawiam! Drogie Panie ;)) , bo mają tam takie połączenia, że ja nie wiem czy mój zmysł smaku ogarnąłby o co chodzi :) Dieta trafia w moje preferencje związane z różnymi schorzeniami, więc nie muszę się specjalnie męczyć z wykluczaniem produktów i szukaniem zamienników. 

Trening jednakowoż jest dla mnie za lekki, jak mniemam miał mnie nie zabić, dlatego było tak mało powtórzeń. A może to ja przywykłam do intensywnych ćwiczeń. Mam wrażenie, że jak się mocno nie zmęczę i spocę,a średnie tętno nie oscyluje wokół 140, to trening nie mogę uznać za zaliczony. Jest też inna opcja i mam po prostu świra. Też tak macie? 

Jak w ogóle u Was z siłką? Lubicie chodzić? Ja przyznam, że nie, a najbardziej zniechęca mnie fakt, że potem muszę się z całym majdanem (i mokrymi włosami) telepać komunikacją miejską do domu. Teraz zima, tym bardziej nie chce mi się wystawiać nosa na zewnątrz :D No, chyba że nad morze. To tak. (fala)  

Reasumując, idzie zima więc ja myślę, że to najlepszy moment, żeby zrzucić te nadprogramowe kg wbrew naturze! Nie, nie będzie leniuchowania! Nie, nie będzie wymówek od treningów! I choć wiem, że będzie ciężko, to jestem dobrej myśli, że zarówno jak jak i Wy osiągniemy satysfakcjonujące rezultaty, a na koniec diety wstawimy foteczki w bikini :D (slonce)(slonce)(slonce)

Pozdrawiam, 

D. 

8 grudnia 2019 , Komentarze (8)

Hmmm, ciekawe ile razy jeszcze to napiszę. Takich umownych godzin zero było już kilka, a może i kilkanaście. Całe moje wyzwania nie kończyły się kompletną katastrofą, jednak nigdy nie udało mi się dotrzeć (a tym bardziej utrzymać)  do wymarzonej wagi 75 kg. Czy tym razem się uda? Nie wiem. Pokornie liczę, że tak. 

Tylko co mi strzeliło do łba, żeby ustawić dietę od poniedziałku?! Tzn, ja wiem, to były nadzieje -z gatunku tych "płonnych"- na to, że uda mi się wyczyścić lodówkę do tego czasu i wjadę z nowym jadłospisem i zakupami już w poniedziałek. Guzik prawda. Lodówka na full, jakieś delikatesy kulinarne nagotowane  w ilościach, a jakżeby inaczej, jak dla wojska. Tak btw, jeśli jest ktoś chętny na pasztet wegański to zapraszam na priv, ustawimy się na przejęcie dóbr :D Zatem najbliższe parę dni to będzie jedna wielka improwizacja. No, ale jak Gustaw Holoubek sobie z jedną poradził, to co, ja nie dam rady?

Nie pozostało mi nic innego, jak tylko życzyć sobie samej szczęścia i wytrwałości jednocześnie poklepując się po ramieniu i trzymając kciuki. Powodzenia Stara, nie schrzań tego. Znowu. 

Za Was, dzielnie walczących, też trzymam kciuki. Mocno. Te u stóp też :) 

Pozdrawiam, 

D.

5 grudnia 2019 , Komentarze (2)

Tak od wczoraj wyglądają clickbaitowe nagłówki (podoba mi się to określenie) magazynów i portali odnośnie Metforminy. Moi znajomi z resztą także pokusili się o cytowanie wielkich ekspertów z popularnych portali na O***.pl czy W*.pl (przepraszam, jeśli kogoś uraziłam ;-) ) Wielu cukrzyków  dostało mikrozawału gdyż, według owych portali (reasumując i z lekka wyolbrzymiając oczywiście), każdy przyjmujący ten lek jest narażony w większym stopniu na zachorowanie na nowotwór. Nie ukrywam, jak pierwszy raz przeczytałam informację o tym niechlubnym odkryciu-że leki są zanieczyszczone NDMA- dostałam gęsiej skórki. No bo jak to tak? Sama przyjmuję Metformax ( i to 1500mg!), więc cała afera dotyczy także mnie. Szczęście w nieszczęściu, że przyjmuję je jako wspomaganie leczenia insulinooporności, więc jeśli je odstawię, to będę jeszcze bardziej musiała pilnować IG, ale nie wpłynie to drastycznie na pogorszenie mojego samopoczucia. Przyznam jednak, że od nadmiaru złowieszczych informacji można zwariować. Więc postanowiłam zrobić dochodzenie :D 

Jak się okazuje, NDMA (n-nitrozodimetyloamina) miała już swój debiut w  związku z zanieczyszczeniem leków na nadciśnienie. Sprawa zdaje się ucichła, leki jak były tak są. Wszystko rozchodzi się o te nieszczęsne chińskie fabryki. Po raz kolejny partie pochodzące z chińskich produkcji są zanieczyszczone. Przypadek?  Sam związek może powstać również podczas smażenia czy grillowania mięs, które napakowane są azotanami (no a o to chyba nie trudno). A my Polacy uwielbiamy kiełbaski z grilla prawda? <-- Sensacyjne doniesienia o "dioksynach z grilla" już za 4,5 miesiąca :D 

Fajnie to opisał bardzo mądry człowiek, który prowadzi blog pantabletka.pl. Jeśli kogoś zainteresował ten temat to odsyłam https://app.vitalia.pl/czym-zanieczyszczono-metformine-i-co-robic-dalej/

Wybaczcie, tak, musiałam się wygadać, bo mam wrażenie, że ostatnio świat wariuje na punkcie wszystkiego co niezdrowe, i owszem, zgadzam się, że kontrola leków powinna być priorytetem, ale jeśli nie wrócimy do korzeni i nie zaczniemy jeść zdrowo, to jaki cel brania leków? Wiele z nich leczy schorzenia i choroby, ale znaczna część ma za zadanie wspomagać nas w walce o zdrowie.  

A u Was jak to jest z lekami? Dajecie się czasem wciągnąć w wir jedzenia i supli fit, eko, clean?  Robią na Was wrażenie jeszcze takie rewelacje wypuszczane co jakiś czas w internecie i tv?

Pozdrawiam! 

D. 

29 listopada 2019 , Komentarze (4)

Także tego. Honey, I'm home! 

Drogie Panie, Drodzy Panowie, Damen und Herren! Wróciłam z ważnym przesłaniem- BADAJCIE SIĘ! 

Nadwaga i otyłość to bardzo zawistni towarzysze niedoli. To my wiemy wszyscy,  gdyż nie po to tutaj się spotykamy, a i ja powróciłam do spotkań z Wami :) Wszystko przez insulinooporność. Szczwany lis muszę przyznać. W 4 miesiące z 83kg wskoczyłam na okrągłą setkę. Farmakologia, dietoterapia i masa ruchu wyciągnęły mnie z ogromnych zaburzeń nastroju, otępienia umysłowego, senności poobiedniej i wielu wielu innych objawów. Także znów jestem taką trochę oberżynką. No życie. 

Jest ciężko, tego nie da się ukryć, ale zawsze może być gorzej. 

Nie poddaję się i Wam też to polecam! 

D. 

P.S.Zamówiłam  dietę w wersji vege. Od wielu lat nie jem mięsa, a zatem ciekawa jestem, jak wypadnie pomysłowość Vitalii. 

9 września 2016 , Skomentuj

I to taki generalny! Niech to jasny dziad trafi, albo nie wiem co. 

Nie dość, że zaliczam spadek formy, motywacji, cierpliwości, poczucia własnej wartości, to kiedy fittnessowo zaczynałam wychodzić na prostą-zderzyłam się z rowerzystą. Biegacz taki niewidoczny- nie WOW. 

Dodam, że  na chodniku. Ścieżka rowerowa obok? Oczywiście, że tak.  Bo przecież nikt nie będzie ludziom w Toruniu mówił jak mają żyć i za nic mają sobie milionową inwestycję w ścieżkę rowerową! Żeby nie było, rowerzysta z serii "pro", super fancy dodatki, ałtfit żywcem z Tour de Pologne wyjęty. Szkoda tylko, że kultury osobistej/trenującego zapomniał dokupić. 

I tak oto rozgoryczona siedzę sobie w domku z przeciążoną nogą i szlag mnie trafia bo jedyne co mogę robić to bicki chyba. Wolałabym raczej, żeby Johny Bravo przyniósł mi herbę  do łóżka, a nie żebym sama miała tak wyglądać. 

Macie jakieś pomysły i porady, co zrobić, żeby nie roznieść miasta w drobny mak ze złości? Albo chociaż, żeby nie wymyślić pretekstu i pójść po ciasteczka? POMOCYYYYY!!!!