Odchudzam się od zawsze, moje zmagania z wagą to typowa sinusoida wzloty i upadki. Do odchudzania skłoniła mnie moja waga, która po urodzeniu dziecka nie spadła a nawet urosła o 3 kg.
Dzisiaj wreszcie się doczekałam , moja waga pokazała 69.7 kg. Teraz to już chyba nie odpuszczę. Do mojej diety dołączyłam też ruch i efekty są widoczne od razu. Nie jest to jakieś forsowanie się np. wczoraj byłam na basenie, a przedwczoraj przejechałam 6 km na rowerze.Chciałam podziękować za komentarze do poprzedniego wpisu. Miło jest czuć , że ktoś cię wspiera.
Zaczynam znowu. Od marca zdążyłam już dojść do wagi wyjściowej, ale w porę się opamiętałam i od trzech tygodni znowu jestem na diecie. Ważę kilogram mniej niż przy ostatnim wpisie w marcu. Wczoraj miałam ciężki wieczór , bo rodzinka zafundowała sobie pizzę (moją ulubioną) i byłam bliska poddania się. Ale tym razem muszę wytrwać!!!!!!!
Dawno nie pisałam, ale byłam na nartach i tam niestety co nieco mi przybyło ( ta góralska kuchnia) i postanowiłam, że wrócę dopiero gdy zrzucę to co nadrobiłam i jeszcze trochę więcej no i zajęło mi to aż trzy tygodnie. Jestem znowu i od poniedziałku wracam do dietowania na vitalii.body {
background: #FFF;
}
Minął kolejny tydzień zmagań. Jest sukces ale bardzo maly -200g, chociaż grzeszków żywieniowych było mało.Zaobserwowałam, że waga zmniejsza się znacząco co drugi tydzień więc w przyszłym powinno być lepiej.
W tym tygodniu waga wskazała -0,7 kg, chociaż w niedzielę miałam kryzys i objadłam się sernika i makowca.Jestem zadowolona, że pomału waga spada.Widać to też po rzeczach, ostatnio kupiłam spodnie o rozmiar mniejsze .
Hurra! Ta dieta naprawdę działa. Nie jestem głodna, posiłki są smaczne i chudnę. Zaczęłam wierzyć, że w końcu mi się uda. Może osiągnę upragnioną wagę i uda mi się ją utrzymać.