Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Magdzior1985

kobieta, 39 lat, Swiss

165 cm, 68.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: cel 1: 65 kg, cel 2: 60 kg, cel 3: 55kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

30 sierpnia 2019 , Komentarze (14)

Byłam dziś u lekarza po częściowy odbiór wyników badań, no i co? I zdrowa! Poziom, żelaza jak u rosłego meżczyzny (smiech) B12, witamina D i inne miodzio, podobno widać w wynikach, że trzymam dobrą dietę.

Tylko cholesterol wysoko ponad normę, doktorka podejrzewa genetyczne predyspozycje, a to włącza mnie w grupę ryzyka wybrańców, którzy mogą dostać zawału. Kazała obniżyć ten poziom. Będę musiała ograniczyć mięsko i z tego co kojarzę to dieta śródziemnomorska jest niezła na cholesterol. No a ja jestem mięsożercą. Wagę mam w normie, aktywność jest min. 3x w tygodniu a tu taki zonk, ale nawet jak bylam 5 kg lżejsza to cholesterol podwyższony. 

W poniedziałek badania na hormony płciowe, czekałam aż dwa miesiące na odpowiedni moment...

Zwiększyłam wczoraj obciążenie na sztangach. 

28 sierpnia 2019 , Komentarze (21)

Urlop się zbliża, więc rozglądam się za jakimś fajnym kostiumem jednoczęściowym. Nie mam jeszcze ochoty wystawiać mojej "galaretki" na cudze ciekawskie oczy. 

Pierwszy wybór, bylby idealny gdyby nie fakt, że miseczki były za małe. Niestety... Dziś przyszedł kolejny kostium, no i nie jestem przekonana do koloru, rozmiaru, modelu.. cycek spłaszczony jak filet. Ale nie, zdjęć siebie w kostiumie nie wstawie:D ale wstawie zdjęcie printu. I o to jest pytanie, czy kolor skóry a print do siebie pasują. Nic oryginalnego, kwiatek w tle, ale przejrzałam setki obrazków z dostępnymi kostiumami i nic co by mnie powaliło, nie ma.

Do zakupów dorzuciłam jeszcze nowe Nike, bo czarne rebooki ostatnio gorzej się mają. 

No i upatrzone już jakiś czas temu getry lawendowe - oj naszukałam się ich, rozmiar tego modelu juz nie byl dostepny na zalando. 

Generalnie to nie oplaca sie juz chodzic do sklepów bo jak sie w końcu decyduję na wyjście to nigdy nie moge tam znalezc niczego co mnie interesuje. Ech... problemy współczesnego świata.

27 sierpnia 2019 , Komentarze (19)

Dzis rano weszłam na wage i sie lekko zirytowałam, przybyło od zeszłego tygodnia całe 100g - wiem, wiem tragedia. 

No ale jestem cały czas na deficycie i cwiczylam w ubieglym tygodniu 3x plus wczoraj troche biegałam. Generalnie ponad 2380 kcal na deficycie a 100 g na plusie. Prawie w ogóle nie piłam gazowanego.

Waga w tygodniu wahała się od 66,6 kg i dziś 67 kg. 

Biorąc pod uwagę moje zachciewajki to chyba nadchodzą te dni w miesiącu i może coś tam spuchłam.  

I weź tu babo nie trac motywacji, deficyt jest, zero wpadek kulinarnych - nie ma śmieciowego jedzenia, słodyczy nie jem, ćwicze... w pt konsultacja u lekarza, odbiór wyników badań, może coś się wyjaśni. 

Dziś się czuję gruba.

:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D

25 sierpnia 2019 , Komentarze (10)

W tę sobotę nie pojechaliśmy w góry ze względu na warunki pogodowe, dziś jest dużo lepsza pogoda, no ale cóż... taki trochę leniwy ten weekend, przyszły ma być nie lepszy pod względem pogodowym.

Też tak macie, że w sobotę nachodzi was taka niemoc i zjazd energetyczny? No, albo w pierwszy wolny dzień?

W piątek wieczorem ogarnęłam kuchnię i salon, bo na sobotni poranek zaplanowałam paznokcie. Po powrocie ugotowałam obiad, zjadłam no i już mi się nic nie chciało. Leżałam, drzemałam, odpoczywałam, u kosmetyczki sporo poczytałam, bo 3 godziny na fotelu, to jednak nie chce mi się ciągle nawijać.

Dziś energia wróciła, na nogach od 7, zdążyłam się porozciągać, polenić, pogotować, pomyśleć... ;)

Chcę dziś zaplanować częściowo nasz grafik na urlop. Musimy zarezerwować auto, bo niestety taksówki w miejscu do którego jedziemy są w niebotycznych cenach. Samochód opłaca się o wiele bardziej. Niestety mój małżonek będzie miał przerąbane, bo znów czeka go jazda po lewej stronie.

Image result for seszele

Czeka mnie też trochę pracy, na którą w tym momencie nie mam ochoty, powinnam też poprzeglądać niemiecki, z którym stopniowo się przełamuję, chociaż do płynności jeszcze daleka droga.

No ale nie wszystko na raz.

Dodatkowo od 3 miesiecy przekładam egzamin z pewnej dziedziny no i wypadałoby go w końcu zdać, szkoda, by przepadła wydana $.

Poszłabym na rower... nad wodę...

A w ogóle w piątek zrobiłam niezamierzenie cheat day - po powrocie z roboty naszło mnie sporo smaków, tak więc dobiłam do 2500 kcal tego dnia, a spaliłam 1700 czy jakoś tak, ale organizm dobrze na to zareagował :) Nie było słodyczowych wpadek, po prostu miałam ochotę na pewne produkty.

EDIT: Udało mi się męża na rower namówić i już spakowani zeszlismy do piwnicy po rowery, cel - jezioro, no i dupa. Mąz se musiał napompować rower, urwał wentyl, dętka do wymiany. Z wyprawy kupa. Sama nie lubię jeździć, tak więc chyba zejdę na siłownie zrobić jakiś trening.

22 sierpnia 2019 , Komentarze (3)

Nosz kurcze, na zajęciach mniej spalam, bo kondycja mi się poprawiła i waga spadła. Musiałam zostac po sztangach na biezni na 10 min żeby jeszcze te dodatkowe 100 kcal spalić. (smiech)

Przy niektórych seriach znacząco zwiększyłam obciążenie, a i tak moje serducho dawało radę... minus chudnięcia, w konsekwencji waga będzie wolniej spadać, a jest mnie za dużo, chociaż te sztangi ladnie modeluja sylwetke. 

Juz widze roznice po ubraniach, koszule troche luzniejsze sie zrobily, albo mi sie wydaje...

PS. Nadal mam faze na ser, chociaz podczas sztang fantazjowalam o salatce z tunczykime, ryzem , majonezem i kukurydza.

21 sierpnia 2019 , Komentarze (8)

Trzymam poziom, ale mam zachciewajki. 

W poniedziałek kupiłam ser śmierdziel - Riesling x Sylvaner - i jest tak genialny, ze nie mogłam sie powstrzymac, ma bardzo delikatny smak. Ostatnio jakas serowa się zrobiłam, co jest niepodobne do mnie. Ale ciągnie mnie tylko do serów typu camembert. Bo są takie jakby topione... mmmmm... a z dżemikiem to już taka pychotka mmmmm, w sumie to już wiele nie zostało, bo zaledwie 25g no to zjadlam. Nadal deficyt kaloryczny. 

Juz trzeci dzien nie pije gazowanego, co jest dużym wyczynem i dochodze do wniosku, ze to gazowane ma bezposredni wpływ na spadek wagi. 

W ogóle to powiem wam, ze mało nie jem, głodna nie chodzę, ale bym się tak chętnie "nawdupcała" do oporu, dawno tak nie pojadlam, jakiegoś kebaba, albo duzo kiełbasy i w ogóle... a potem zagryzłabym czekoladą czy czymś, hmmmm.... może te dni się zbliżają.

Image result for riesling x sylvaner käse

20 sierpnia 2019 , Komentarze (8)

Dziś dzień ważenia i myślałam, że nie będzie dobrze, ale źle też nie jest. 

Spadło.... 0,5 kg. W ubiegłym tygodniu deficyt kaloryczny jakies 3700 kcal, więc się zgadza. W niedziele po tych górach tak mnie troche naszło na jedzenie i zjadłam 2350 kcal. Wczoraj też miałam głodomora, ale go okiełznałam. Staram się nie przekraczać tego co spalam za dnia. Okiełznałam również ochotę na niesłodzone, słodkie i gazowane... no i zakupiłam herbatkę z pokrzywy, bo mam wrażenie, że woda mi się zatrzymuje. 

Tak więc waga obecna 66,9 kg. Szału nie ma, spada bardzo wolno, a jem nie tak mało. Jednak do wakacji w raju to chyba poniżej 65 kg nie będzie. Szkoda.

18 sierpnia 2019 , Komentarze (13)

Wczoraj jak co tydzień były góry. W następnym tygodniu ma niestety padać, więc nie mogłam przegapić okazji. Od kilku tygodni eksplorujemy region Appenzell, który jest jakieś 2h drogi od naszego miejsca zamieszkania. 

Jest tam naprawdę pięknie. Widoki przypominają te z Nowej Zelandii gdzie kręcono Władcę Pierścieni. Zielono, zielono i jeszcze raz zielono...

W czwartek wpadłam na genialny pomysł, aby wejść na najwyższą górę w tym regionie, czyli Säntis, 2502 m n.p.m. Pomyślałam, że jak coś będzie nie tak, to zawrócimy. Po drodze było kilka punktów, w których można było odpocząć.

Rano wstałam w średnim nastroju na wspinaczkę. Kiedy dojechaliśmy na miejsce i zobaczyłam górę w oddali powiedziałam NIEEEEEEEEEEEEEEEE, no ja tam nie wejdę...

Rozpoczęliśmy w miejscowości Wasserauen - 868 m n.p.m. - do jeziora Seealpsee 1143 m n.p.m. (z którego zdjęcia wklejałam 2 tygodnie temu) - Meglisalp - 1517 m n.p.m. - Santis 2502 m n.p.m. Przewyższenie jak widać ponad 1600 m!!! Fitbit pokazał chyba 548 pięter.


Najgorszy był pierwszy odcinek do jeziora, po asfalcie , takim jak do Morskiego Oka, trochę poprzeklinałam pod nosem, pomarudziłam, że nie wejdę na samą górę, ale po dojściu do celu i 5 min spacerze wzdłuż jeziora poszliśmy dalej. 

Szlak do Meglialp prowadził nas przez las. Było dość chłodno, natura przyjemna, tak więc jak już doszliśmy na miejsce w ogóle nie czułam zmęczenia i chciałam iść dalej. W Meglisalp rozbudowuje się osada, niesamowity widok, zdjecie poniżej. Szybka przekąska w postaci domowego burgera i fasolki szparagowej oraz nektarynki! (super są na spacerki po górach) no i ruszamy dalej. Od tego momentu zieleń stopniowo zastępowały skały. No i doszliśmy już do takiego punktu, w którym szybciej było wejść na górę niż zejść w dół. A, że ogranicza nas komunikacja miejska (ostatni autobus o 18:30), no to niestety musieliśmy mieć to na uwadze. Na miejsce doszliśmy po 5 godzinach i 15 min. Bardzo dobry czas. Zgodny z przewodnikiem, po drodze była jedna przerwa na jedzenie - 20/30 min i kilka przerw, 5 min na picie. 

W jednym punkcie strasznie sie bałam, bo musiałam przejść po śniegu - mój mąż poszedł złym odcinkiem - no i ten śnieg był niesamowicie śliski a po prawej była no cóż, jakbym się poślizgnęła, to na bank spędziłabym miły czas w szpitalu. 

Po wejściu w restauracji skusiłam się na gorący krupnik z parówkami :D

W dół zjechaliśmy cable car od drugiej strony góry - zajęło to może z 10 min (smiech)

Dzisiaj mam TAKĄ satysfakcję! Pod koniec drogi to mojemu mężowi już się nie chciało. Dzisiaj czuję uda, ale to nie są zakwasy, tylko takie ciepło w środku. Nie jestem aż tak wykończona, co mnie bardzo cieszy. 

Suma kalorii wyszła jakies 2000. Spalonych wczoraj miałam ponad 4600. Tak więc dobry deficyt. Jednak ostatnio waga nie chce spadać. 

A na koniec jeszcze kupiłam nowy kubek, kolekcjonuję kubki z krajów, w których byłam, no i nie miałam do tej pory kubeczka ze Szwajcarii. 

Śniadanie inspirowane stroną głowna Vitalii: 

13 sierpnia 2019 , Komentarze (7)

No to dziś był oficjalny dzień ważenia i spadło zaledwie 200 gram, chociaż deficyt kaloryczny z całego tygodnia wyniósł 4800 kcal.

Obecna waga 67,4 kg

No to czemu nie spadło? (mysli) Jestem pewna, że spadnie jutro, znam swój organizm i zwykle waga po dużym wysiłku fizycznym skacze mi do góry - przyjęta woda, a spada finalnie dopiero dwa dni po tym skoku. Tym razem byłam w górach w niedzielę, więc większy spadek powinien być jutro. 

W każdym razie moje ciało wygląda lepiej, ubrania przestają opinać, brzuch odstaje mniej (nigdy go nie lubiłam, zawsze wyglądał jak kisiel, nawet jak ważyłam 10 kg mniej) i ogólnie chodzenie po górach sprawia mi co raz mniej trudności. 

Na drugi dzień zdycham, ale wchodząc pod górę już nie przeklinam. 

Zapasy kiełbasy zostały zabezpieczone. Od soboty jestem na nieco innym jadłospisie niż Makarowska, bo miałam ochotę na inne smaki, ale wciąż inspiracja jest. 

Tak więc wczoraj upiekłam rybę, która okazała się być Doradą, a nie Okoniem hehehe. 

JADŁOSPIS:

1. Śniadanie: Owsianka na mleku / żurawina suszona / orzechy nerkowca / nektarynka

2. II śniadanie: świeży sok z pomarańczy z natką pietruszki

3. Lunch:  Pomidorowy kapuśniak ze świeżej kapusty z boczkami i kiełbasą, i koperkiem.

4. Kolacja: Dorada pieczona (z rozmarynem i czosnkiem) / Brokuł / Cukinia / Masło 

+ kawy z mlekiem

Total : 

x kcal / x g białka / x g tłuszczy / x g węglowodanów

11 sierpnia 2019 , Komentarze (6)

No to wracam z gór. Wedrowka ponownie 5,5h. Spalonych ponad 2900 kcal. Przewyzszenie okolo 750m, w sumie nie tak duzo, ale spacer byl tym razem dość dlugi. Byl taki moment, ze trzeba bylo zejsc w dól wiec moze i wiecej bylo pod górę, tak in total.

Jedzenie własne, wczoraj ugotowałam kapuśniaka wiec dzisiaj go niosłam w plecaczku, tylko kelnerka w restauracji bykiem na mnie patrzyla. No, ale kawke zamowilam i kolkę. A mezulek i siostra zamowili dania glowne. Ja sie trzymam dietkowania. Nie po to sie tak mecze, żeby po tem sznycla z frytami jeść, a przecież głodna nie byłam. 

Po drodze nektarynki jak zwykle, dodają energii i dobrze nawadniaja.

Wybralam miejsce, które nazywa się Saxer Luke.

Jedzenie: 

Śniadanie: Sałatka: Kapusta pekińska / rukola / jaja / wedlina drobiowa / jogurt naturalny / ogórek / rzodkiewka / ser camembert + łyżeczka dżemu z czereśni.

2 śniadanie: nektarynki w drodze

Obiad: domowy kapuśniak z boczkiem, kiełbasa i koperkiem (porcja 500g ma około 300 kcal). Podjadłam od męża odrobinę kotleta i placka ziemniaczanego. :D

Kolacja: wafle ryzowe / pasztet podlaski / majonez / pomidor / żywiecka

Total kcal: 

około 1900 - nie chce mi się siegać po telefon, żeby dokładnie napisać. 

Na ten moment spalonych 4300 kcal, in total będzie 4500. Także deficyt jakies 2400.