Przez długi czas od momentu zrzucenia 4kg moja waga stała lub spadała bardzo powoli. Byłam trochę zła na siebie za to. Jednak od tygodnia waga spada jak szalona. No i udało się. Już prawie 7kg w dół :)
Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (14)
O mnie
Archiwum
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 39208 |
Komentarzy: | 199 |
Założony: | 19 lutego 2009 |
Ostatni wpis: | 26 kwietnia 2015 |
Masa ciała
Przez długi czas od momentu zrzucenia 4kg moja waga stała lub spadała bardzo powoli. Byłam trochę zła na siebie za to. Jednak od tygodnia waga spada jak szalona. No i udało się. Już prawie 7kg w dół :)
Czuję się ociężała, napuchnięta jakaś. Nie ważne czy piję wodę, czy jem akurat sałatkę z mojego programu żywieniowego. Obawiam się, że w tym tygodniu nic nie schudnę.
No i jestem głodna, czyli jednym słowem nadszedł kryzys.
Trochę się boję stanąć na wadze.
Byłam w Pradze w weekend i oczywiście darowałam sobie dietę. Piwo piwem, ale kaczka pieczona i miodownik mnie pokonały. Miałam tylko tyle przyzwoitości, żeby drugiego dnia zamiast kolejnej rozpusty zjeść sałatkę z pieczonym łososiem.
Teraz boję się zważyć, ale od powrotu jestem grzeczna, tylko woda i niesłodzona herbata, tylko to, co mam przepisane w diecie.
I chyba nadszedł czas na powrót na siłownię. Oczywiście, gdy tylko stwierdziłam : "O, pójdę jutro i tak zostaję dłużej na mieście", dostałam temperatury i teraz zdycham.
WOW, w życiu bym się nie spodziewała, że schudnę ponad 2 kg w tydzień. Jest super. Jestem pełna optymizmu co do dalszego kontynuowania diety. To się musi udać. Zdaję sobie sprawę, że tylko na początku spadki wagi są tak spektakularne, ale to nie przeszkadza mi się cieszyć. Radość, moi Drodzy, radość!
Ciężko jest, gdy mózg nie chce współpracować.
Jestem na diecie prawie tydzień i jest super. Jedzenie jest smaczne i jest go tyle, że się najadam. Nie próbuję podjadać między posiłkami, jeśli odczuwam lekki głód, piję wodę. Jedyne co mi na razie nie wychodzi to ćwiczenia i picie wymaganej ilości płynów. Ćwiczenia, bo mam @ i po prostu chodzę zmęczona i nie chce mi się jeszcze ćwiczyć, gdy wracam do domu o 19 (ciężki tydzień w pracy). Natomiast płyny, bo nigdy tyle nie piłam. Zastanawiam się czy już coś schudłam. Pewnie tak bo przecież najpierw z organizmu schodzi właśnie woda, a poza tym kształt mojego sadła się zmienił.
Najgorzej jest jednak wtedy, gdy mój mózg zaczyna myśleć o jedzeniu. I niestety nie myśli o nim w kategoriach marchwi czy jabłka, ale ostatnio przez pół dnia chodził za mną cheseburger z Mca. I tylko ten. Dlaczego? Nie wiem, ale czułam go w ustach. Na szczęście w domu zjadłam pyszne szaszłyki z kurczaka i mi przeszło.
Ciężko jest, gdy mózg nie chce współpracować.
Jestem na diecie prawie tydzień i jest super. Jedzenie jest smaczne i jest go tyle, że się najadam. Nie próbuję podjadać między posiłkami, jeśli odczuwam lekki głód, piję wodę. Jedyne co mi na razie nie wychodzi to ćwiczenia i picie wymaganej ilości płynów. Ćwiczenia, bo mam @ i po prostu chodzę zmęczona i nie chce mi się jeszcze ćwiczyć, gdy wracam do domu o 19 (ciężki tydzień w pracy). Natomiast płyny, bo nigdy tyle nie piłam. Zastanawiam się czy już coś schudłam. Pewnie tak bo przecież najpierw z organizmu schodzi właśnie woda, a poza tym kształt mojego sadła się zmienił.
Najgorzej jest jednak wtedy, gdy mój mózg zaczyna myśleć o jedzeniu. I niestety nie myśli o nim w kategoriach marchwi czy jabłka, ale ostatnio przez pół dnia chodził za mną cheseburger z Mca. I tylko ten. Dlaczego? Nie wiem, ale czułam go w ustach. Na szczęście w domu zjadłam pyszne szaszłyki z kurczaka i mi przeszło.
Jak przeglądam ten pamiętnik, to sobie myślę, że jestem taka głupia. Skoro już udało mi się osiągnąć dobre rezultaty, to dlaczego, dlaczego musiałam zacząć się obiadać?
Tym razem zabieram się od innej strony. Zakupiłam dietę Vitalii, z ćwiczeniami. Zobaczymy. Daję jej trzy miesiące i zobaczę, jakie będą rezultaty. Może chociaż uda mi się wyrobić sobie dobre nawyki żywieniowe, bo na razie jest z tym dramatycznie.
No to do roboty. Dieta zaczyna się z końcem stycznia.
W sobotę byłam na panieńskim koleżanki. Nie muszę chyba dodać, że już dawno się tak nie nażarłam. Wczoraj leczyłam lekkiego (na szczęście) kaca, więc zjadłam niedozwolone bułki i spotkałam się z koleżankami z liceum, co skończyło się wielką porażką w postaci zamówienia i skonsumowania musu czekoladowego z syropem wiśniowym.
Dzisiaj rano się jednak ogarnęłam. Teraz jestem w pracy, mam dwa jogurty, a jak wrócę do domu, to zjem sobie kurczaka z herbaty. Z ogórkiem kiszonym.
Za trzy tygodnie Paryż, chciałabym schudnąć jeszcze ze dwa kilo do tego czasu.