Dziś ważenie!!!
0,8 kg w dół!!! Piękne 0,8 :-))))) Do celu....6,5 kg...Za mną 9!!! Takie chwile motywują mnie najskuteczniej....:-) No i może jeszcze takie, kiedy udaje mi się oprzeć batonikowi - nawet dietetycznemu - w sklepie ;-)
Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (32)
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 64778 |
Komentarzy: | 359 |
Założony: | 2 sierpnia 2009 |
Ostatni wpis: | 17 października 2018 |
kobieta, 47 lat, Wrocław
167 cm, 68.00 kg więcej o mnie
Postępy w odchudzaniu
Chwila prawdy...piękna chwila....
Dziś ważenie!!!
0,8 kg w dół!!! Piękne 0,8 :-))))) Do celu....6,5 kg...Za mną 9!!! Takie chwile motywują mnie najskuteczniej....:-) No i może jeszcze takie, kiedy udaje mi się oprzeć batonikowi - nawet dietetycznemu - w sklepie ;-)
A na zajęciach dzikie tłumy...brawo Mamy!
Dziś w fitness klubie tłum Mam! Super i oto chodzi! Ruszajmy się dla siebie, zdrowia, naszych pociech!
A żywieniowo...super poprawnie...tym razem na prawdę czuję, że się uda :-) Odkrycie kulinarne....
jarmuż....trochę tego zielonego, banan, ananas....pyszny koktajl....co do zestawu owoców to ogranicza nas tylko fantazja :-) Dotychczas używałam głównie szpinaku...a jarmuż kojarzył mi się z karmieniem królików:-)
Przed powrotem do pracy ( a to już za 4 mies :) mam do osiągnięcia dwa cele: 60 kg i podszkolenie angielskiego - ciekawe, który ambitniejszy :-))))))
środa...najbardziej problematyczny "ćwiczeniowo" dzień tzn. jak nie wykonam zadania rano (a rano nie bardzo się chce... :-) to wieczorem problem...bo mam angielski do 20.15...i jak wracam to czas usypiać Bobo...a nie ćwiczyć...Dziś zaplanowałam więc: trening o 10.30 i nie ma zmiłuj! I poszło...nawet z bonusikiem tzn. dodatkowymi ćwiczeniami na poślady...Bobo w tym czasie szalało na macie obok :-)...Kochane Bobo...choć coraz częściej przeszkadzające :-)
Waga spada...powoli, ale zgodnie z założeniami max 1 kg na tydzień :-) Zaczynam 3 tydzień...Szykujemy się z Bobo na wypad do klubu - poniedziałki i czwartki to nasze "klubowe dni" :-) Słońce świeci...zapowiada się fajny dzień! Wczoraj dzień bez liczenia kalorii - dyspensa na imieniny! :-))))
wagę sprzed 3 lat - cudowne uczucie!!! Radość i ogromne poczucie sensu tego co robię.
Pojawiają się też pierwsze komplementy....Mmmm milunio :-) Teraz nie mogę odpuścić! 7,4 kg dzieli mnie od celu...Kocham liczenie kalorii, kocham ruch....ech kocham dziś cały świat!
Pożytek z oglądania telewizji...
to taki, że można podejrzeć jakie ciekawe inicjatywy ludzie podejmują :-) i nie jest tak, że u nas czegoś brakuje :-)...ostatnio w TVN Meteo Activ natknęłam się na program o sport - mamie :-). I tak po nitce do kłębka przeszłam do jej bloga i filmików na You Tube...Super sprawa...Polecam wszystkim mamom! Teraz już nie ma wymówek! :-)
A my z Bobo dziś zaliczyłyśmy fitness klub - w ramach "dowolnej aktywności" naszego wyzwania. Choć przyznam się, że dziś kusiło, żeby odpuścić...Eh...jak to największym wrogiem człowieka jest on sam :-)...no i czasami mąż...szczególnie, gdy przygotuje ciasto! :-)
Melduję wykonanie zadania na dziś! Plus 2 bonusy: Zuzka i Mel B brzuch :-)
Dobranoc!
Krótkie spóźnione podsumowanie :-)
Pierwszy tydzień nowego wyzwania za mną :-) Zadania wykonane i dieta w normie :-) Potrzebna mi była ta pauza...Nie ma co się spinać! :-))))
Kolej na tydzień 2 :-)
Wczoraj fitness z Bobo - przyznam się, że zajęcia nie były zbyt męczące, więc wróciłyśmy do domu piechotką - przy takiej pogodzie grzech byłoby nie skorzystać :-)
Dziś w planach wzmacnianie - ja jak się rozkręcę do może dołożę sesję z Zuzką? :-)))
techniczna :-) Dziś zielone światło dla nieliczenia kalorii :-) Nie można dać się zwariować :-)...
Ćwiczonka zaliczone, a nawet zrobiony bonusik - Zuzka Light ze skakanką i ....
Czyżby wyrzuty sumienia za dzisiejsze szaleństwa ;-))))))))) Szaaaaaaaaaaaa:-))))))))
Po co właściwie mi ta kaloryczna matematyka...
a no po to, że dzięki niej panuję nad własnym łakomstwem...:-))))
Jak coś podjem - to muszę zapisać...a limit dzienny topnieje...więc podjadam mniej... Waga spada i to w dobrym dla mnie matki - żywicielki :-))) tempie. Drugi plus to taki, że jem wszystko (w rozsądnej ilości :-))), więc nie stresuję się, że czegoś nie mogę zjeść...Trzeci...bieganie do kompa w celu uzupełnienia kalorycznej tabelki odbiera ochotę na podjadanie...:-))))