Po ważeniu w tym tygodniu jest -0,9. ale jestem szczęśliwa :) Oby tak dalej. Chęci, zapał i motywacje mam, więc jest dobrze.
Kurcze, dawno się tak nie cieszyłam. Ale jeszcze długa droga przede mną.
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 2755 |
Komentarzy: | 24 |
Założony: | 14 stycznia 2012 |
Ostatni wpis: | 6 lutego 2016 |
spadeczek, kochany spadeczek :)
Po ważeniu w tym tygodniu jest -0,9. ale jestem szczęśliwa :) Oby tak dalej. Chęci, zapał i motywacje mam, więc jest dobrze.
Kurcze, dawno się tak nie cieszyłam. Ale jeszcze długa droga przede mną.
No w końcu jakiś spadek :) Wagowo się ruszyło, centymetrowo wcale. Szczerze mówiąc liczyłam na większe efekty. No ale cóż pociągnę jeszcze, zobaczymy co będzie po 3 miesiącach. Ostatnio trafiłam na różnego rodzaju kalkulatory i okazało się że mam niższą kaloryczność diety niż moja ppm. Może to jest przyczyna tak powolnego spadku wagi.
Ale generalnie fajnie mi jest na diecie. Lubie te rozpiski i trzymam ich się co pozwala mi nie podjadać. Mąż wspiera i jest git. Jeszcze tylko dołączyć ćwiczenia. Obiecuję to sobie już po raz nty... Ciekawe kiedy w końcu się przełamię. Bo wiem że w moim przypadku to będzie tak jak z dietą. Wystarczy zacząć, a później to już samo pójdzie. Mam 10miesięczną córeczkę, która strasznie daje mi w kość, nie śpi w nocy a w dzień marudzi i cały czas na rękach by siedziała. Więc jak już idzie spać to ja też padam jak mucha. Ale podobno dla chcącego nic trudnego - muszę jeszcze raz przemyśleć te ćwiczenia.
Trzymam kciuki za wszystkich walczących
Dziś, po tygodniu przestrzegania diety, waga drgnęła o 200 g. Coś jest nie tak, albo ze mną albo z dietą. Bo to niemożliwe żeby na początku dietowania waga tak wolno leciała. Nadal nie mam @ i nadal nie ćwiczę. Taka wkurzona byłam po ważeniu że zrezygnowałam z pomiarów, żeby się nie dobić. No masakra jakaś. Nie wiem co robić....
wkurzona ale nadal trzymam fason
Dziś ważenie i pomiary. Przez cały tydzień trzymania diety spadło mi 300 g. Pewnie to wina @, która się spóźnia. Już sama nie wiem. Naprawdę pilnowałam się, była tylko jedna wpadka w środę, zjadłam 2 suszone morele, tak bardzo chciało mi się słodkiego. A poza tym wzorowo. Fakt nie ćwiczę, może to przez to.
Trochę podłamana jestem bo generalnie na początku waga podobno leci, problemy zaczynają się później. A u mnie dupa.
Ale z drugiej strony wcale nie pojawiły się myśli żeby rzucić dietę. Wręcz przeciwnie. Łudzę się że jak dostanę @, to waga ładnie poleci. Chociaż ja moge ważyć i tonę, najważniejsze żeby dobrze wyglądać :)
Dziś piątek, a więc ważenie. Pierwsze po 5 dniach vitaliowania. Jest spadek o 1,1 kg i o cm w prawie każdym obwodzie. Na pasku jest błąd i nie wiem jak go poprawić. Zaczełam odchudzanie z wagą 68,9. Dla mnie to super spadek. Oby tak dalej. Przywzyczajam się już do małych porcji. Kurczę, nawet nie wiem jak wyrazić to jak jestem szczęśliwa z tej zmiany :)
Od następnego tygodnia mam zamiar wprowadzić ćwiczenia.
Jestem i trwam dalej z przyjemnością na diecie :) Już dawno nie miałam takiej radochy z ograniczeń. Wczoraj myślałam o tym jak jadlam do tej pory i co się zmieniło. Ciągle się zastanawiam jak mogłam tak się zapuścić. Nie mogę uwierzyć że doprowadziłam się do takiego stanu. Trochę późno się ocknęłam. Ale lepiej późno niż wcale. Najgorsze były te pytania wszystkich dookoła czy jestem w ciąży. No masakra normalnie... U lekarza, na zakupach... Jedna pani pobiła rekord - uśmiechając się serdecznie ustąpiła mi miejsca no bo ja przecież z małym dzieckiem na rękach i z drugim w brzuszku więc musi mi być bardzo cięzko. Kamyczek który przelał szalę goryczy to świąteczne zdjęcia. Pierwsze święta z moją córcią, chciałam mieć piękną pamiątkę. Ale jak zobaczyłam zdjęcia to jakaś masakra. Ważę normalnie tyle co tuż przed porodem. Jak to możliwe - 2 tygodnie po urodzeniu dziecka ważyłam tyle co przed ciążą, a później popłynęłam. Szczerze przyznam że nawet nie wiem kiedy i jak to się stało.
Jutro ważenie. A od następnego tygodnia planuję wprowadzić cwiczenia. Spróbuję z Mel B. Nigdy nie miałam przyjemności, ale wszyscy polecają. Zobaczymy jak będzie.
Powodzenia wszystkim i sobie życzę
Kontynuuję dietkę z wielką chęcią. Jest nawet przyjemnie i smacznie. Jak się trochę wykuruję dołącze jeszcze ćwiczenia i już będzie git. Dużo dziewczyn pisze że cwiczy z mel b. Nigdy z nią nie ćwiczyłam i jestem ciekawa.
Wdrażam jedzenie co 3 godziny, choć łatwo nie jest z małą niunią na ręku :) Dziwna to zmiana jeść mało a często. Odkąd narodził się mój Skarb jadłam 2-3 posiłki dziennie ale za to wielgachne. Muszę się nauczyć tych małych porcji. Największy problem mam z piciem. Zawsze myślałam że piję dużo. Ale jak zaczęłam mierzyć to wychodzi mi że ledwo wciskam w siebie 1,5 litra. Ale będę próbować.
Nawet nie wiecie jak się cieszę ze w końcu zaczęłam. Długo dojrzewałam do tej myśli. Mam nadzieję że tym razem się uda.
I znowu zaczynam, tym razem w Vitalią. Zobaczymy. Narazie jestem pełna optymizmu, zresztą jak zawsze na początku drogi. Ale teraz będzie inaczej, mam nadzieję. Nazbierałam dużo zapasowych kg po ciąży - to mój maks, nigdy tyle nie miałam. Poza tym za 4 miesiące powrót do pracy a ja nie mogę wyglądać jak potwór. Zle się z sobą czuje w takim stanie i już dłuższy czas nie mogłam się doczekać wejścia na dobre tory.
Tak więc śniadanko zaliczone zgodnie z rozpiską od dietetyka. Wodę popijam ciągle i nie czuję głodu. Choć moze to zasługa choróbska jakie mnie dopadło? Zobaczymy jak będzie dalej bo długa droga przede mną. Trzymajcie kciuki proszę i motywujmy się razem do walki o lepszą jakość życia