Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Trochę zwariowana, trochę poważna, artystyczna dusza, świetna organizatorka. Wprowadzam zmiany w swoim życiu i po raz pierwszy chcę zrobić coś dla siebie. Mam dosyć złego odżywiania i braku ruchu. Czas na porządki także w tej sferze mojego życia! Wróciłam tu pod koniec 2010 z mocnym postanowieniem, że tym razem doprowadzę sprawę do końca i żaden facet czy choroba mi w tym nie przeszkodzi :P

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 8699
Komentarzy: 18
Założony: 13 stycznia 2010
Ostatni wpis: 10 maja 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
agossa

kobieta, 42 lat, Kraków

168 cm, 80.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: Wrócić do normalnej sylwetki, do lipca zejść do 7demki z przodu

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

10 maja 2018 , Komentarze (3)

Strasznie ciężko pisać mi te słowa. Przeczytałam właśnie wpisy z mojego pamiętnika z 2011 roku. Roku w którym zrzuciłam 13kg i utrzymałam wagę kolejne 3-4 lata. Po roku w którym wyglądałam naprawdę bosko i czułam się świetnie.

Niestety zmieniłam prace, niestety zaliczyłam bardzo ciężkie samopoczucie fizyczne i brak sil i chęci do niczego, niestety stres i praca po 12h spowodowały ze przestalam się ruszać i sensownie odżywiać. Wynik - 95kg. Jak waga zaczęła dochodzić do 100tki to się przeraziłam. No bez przesady!!!

Rzuciłam prace, zrobiłam post Dąbrowskiej i zeszłam do 82kg. Niestety po Dąbrowskiej niczym bumerang kg wróciły, zrobiłam kolejna, i znów zaczęły wracać, a obiecuje nie obżerałam się słodyczami ani Eastwoodem. 

Nadszedł kwiecień 2018 roku i 92 kg na wadze. Po spacerze z miasteczka studenckiego do domu (ok 2km) gdzie łapałam już zadyszkę powiedziałam sobie - Basta!!

Wróciłam na 1500kcal i zaczęłam biegać. Wyciągnęłam z piwnicy rower i jeżdżę nim do pracy. Nie mogę tak dalej żyć bo ok 40stki dostane miażdżycy i zawału.

Efekt - po miesiącu nie lapie zadyszek, jestem wstanie przebiec polowe treningu (marszobiegi) bez malarycznej zadyszki. I waga wskazała 88kg.

Nie obiecuje ze uda mi się regularnie pisać, ale mam nadzieje ze wszystkie te osoby które walczą z waga tak jak ja, doskonale to rozumieją, i będą wspierać. 

Zmiana w głowie, zmiana diety, ruch i suplementy dają nadzieje ze tym razem będzie inaczej. Jessi cots to czar - trzymajcie kciuki!

10 maja 2018 , Skomentuj

Wrociłam, i nie zamierzam się poddawać...

9 kwietnia 2011 , Skomentuj

No cóż systematyczność raczej nie należy do moich silnych stron.
Całe szczęście odpuściłam sobie tylko vitalie a na diecie dalej trwam :)
Pomimo miesięcznego zastoju na pasku wagi (nawet perswazje nic nie dały)
w końcu waga ruszyła w dół. dzisiaj 73,4 kg jest już powodem do świętowania okrągłych 10 kg. Nie wyobrażacie sobie jak jestem z siebie dumna. Ja i systematyczność, ja i dieta, ja i liczenie kalorii nie należą do naturalnych w moim wydaniu duetów. A jednak trwam!
Jedynym minusem to fakt, że wszystkie ubrania dosłownie na mnie wiszą. Na razie nie inwestuje w garderobe - tylko na ślub siostry kupiłam boską sukienkę :))
(no przecież nie można się pokazać w worku, nie?)

Przyszłą wiosna - czas na sałatki, słońce i nowe rzeczy w życiu.
Muszę znów ruszyć na siłownię - bo przez mój kręgosłup projekt był tymczasowo wstrzymany...
14 kg pozostało - mam nadzieję że wytrwam.
Życzcie mi powodzenia ;)

30 stycznia 2011 , Skomentuj

Nie było mnie tutaj troszkę. Ostatnie dwa tygodnie można zaliczyć do raczej zwariowanych, ale oczywiście w pozytywnym sensie.
Pojechałam w końcu na upragniony urlop w górach, z upragnioną wagą. 5 dni szusowania po stokach w pięknej scenerii - bezcenne! Oczywiście jak się okazało utrzymanie diety 1000 kcal okazało się niewykonalne. Bo jak tu jeść 1000 kcal jeśli codziennie 4-5 godzin spędza się na stoku, to ponad 2000 spalonych kalorii i jak wiadomo nadrabia się jedzeniem. Oczywiście starałam się nie przejadać więc w sumie zmian na wadze nie odnotowałam, czyli waga tymczasowo utrzymana. Jest nieźle!

Niestety, a raczej stety, ledwo wróciłam z urlopu to poleciałam do Włoch w delegację. I jak tu trzymać dietę kiedy wkoło mnóstwo gnocci, pizzy, pasty, bruschety i owoców morza ;) No i oczywiście wina. Tak że wróciłam, lodówka pełna gorgonzoli i prosecco, w szafce makarony a w mojej głowie chęć powrotu do 1000 kcal. Jak na razie radzę sobie dobrze, żadnych kg extra dalej nie odnotowano, ale koniecznie muszę zmniejszyć ilość słodyczy, zwiększyć ilość ruchu (wczoraj były narty, jutro siłownia) i wszystko będzie dobrze.

Powoli i do przodu, tak by do lata cieszyć się nową sylwetką. Ale szczerze powiedziawszy nie jest łatwo robić sobie takie przerwy, szczególnie kiedy lubi się pyszne jedzenie. W każdym razie motywacja dalej się we mnie tli, więc śmiało wracam do liczenia kalorii i mam nadzieję że na 77 kg to się nie skończy. Dam sobie tydzień czasu, stanę na wagę i się zmierzę, by otrzymać realne skutki nart, makaronów i wina :D

15 stycznia 2011 , Skomentuj

Dzisiaj rano waga pokazała 77,2 kg, co oznacza że od grudnia schudłam prawie 5 kg :D
Szczerze powiedziawszy sama się sobie dziwię bo po pierwsze ciągle mam motywację (niesamowite), po drugie uparcie liczę kalorie (dużą pomoc znalazlam na stronie www.tabele-kalorii.pl - gdzie mogę sobie wszystko notować) i uwzięcie biegam na siłownię ( w tym tygodni 3 razy - 1700 spalonych kalorii). 
Yes, yes, yes (jak to mawiał Kaz nasz ex premier)

A tak z innej beczki, już nie mogę się doczekać wtorku - jadę do Karpacza na narty, a że jestem dosyć początkująca - będzie wesoło. Tak czy siak odpoczynek się baaardzo przyda, muszę się tylko przygotować jedzeniowo na wyjazd, żeby sobie za bardzo nie pobłażać :P
No i - gdzie jest śnieg, zima?? Heloł?!
Jak zawsze narzekałam na zimno i śnieg to odkąd wsiadłam na narty to się go nie mogę doczekać - jednym słowem oszalałam :D

I tak na koniec, ugotowałam dziś gar fasolki po bretońsku. Znacie to uczucie, że konkretne dania czy zapachy budzą was masę wspomnień z dzieciństwa? U mnie m.in. tak działa fasolka, przypominam sobie jak byłam małym brzdącem i zajadałam ją z talerzyka w króliczki :) W każdym razie fasolka wyszła nieźle, nie zjadłam jej zbyt dużo co też się liczy no i gotując muszę się nauczyć ograniczać próbowania potraw, bo to nie służy diecie 1000 kcal :)
To tyle, miłego sobotniego wieczoru!

12 stycznia 2011 , Komentarze (4)

Dzisiaj (dzięki nieocenionej pomocy jednej z vitalijek - tu wielkie ukłony)
odkryłam, że mój pamiętnik był ustawiony na widok prywatny - a już się zastanawiałam
czy wogóle kogokolwiek obchodzi co ja tu sobie piszę..

Przy okazji wielkich odkryć..odkryłam dzisiaj rano wagę 77,8 kg (tak trzmać :)) 
i zieloną soczewicę w szafce. Dzięki temu tak się rozkręciłam że nasmażyłam
beztłuszczowych naleśników z farszem z zielonej soczewicy - pychotki :)
Czyli obiad na jutro będzie, humor mi dopisuje, żoładek ciągle domaga się jedzenia
i zmuszam się iść poćwiczyć na orbitreku - tak wszystko zdecydowanie w normie!
Wklejam jeszcze link do piosenki która mi dzisiaj towarzyszyła
https://www.youtube.com/watch?v=OyVjdQXNs9s

Miłego wieczoru vitalijki i vitalijanie (chyba tak się to odmienia :P)


10 stycznia 2011 , Komentarze (2)

Czasem są takie dni, że po prostu wolałabym poleżeć w łóżku zamiast iść do pracy
czy nie daj Boże na siłownię :P
Ale skoro wytoczyłam kilogramom wojnę to za 20 minut zbieram się pobiegać na bieżniach.
A co!
Pozatym mam ciągle zakwasy po czwartkowych nartach - ale było bosko :) Już się nie mogę doczekać kolejnego wyjazdu - tylko gdzie ten śnieg.
ps. mam nadzieję że nie wpadnę w odchudzeniową obsesję, bo jak na razie codziennie patrzę w lustro, sprawdzam czy ubyło cm i wskakuję na wagę o poranku - ale może i to dobrze przynajmniej mam gwarancję że mi szybko zapał nie minie :P

5 stycznia 2011 , Skomentuj

Lubię przeglądać pamiętniki na Vitalii. Naprawdę można się zmotywować. Wielki szacun dla tych wszystkich którzy zgubili tyle zbędnych kilogramów. Z drugiej strony wiele tu opuszczonych pamiętników o których nikt nie pamięta, a właściciele stracili zapał zamiast kilogramów. 
Niestety - odchudzanie nie jest wcale takie proste - piszę to ze świadomością tego że mój żołądek krzyczy - jeść, jeść! Ale będę twarda - moja silna wola musi być silniejsza niż ciało! Koniec, kropka. 
(Pisząc to mam świadomość że pożarłam dzisiaj w biurze delicje - częstowali a nie odpada odmówić, ale jestem na diecie 1000 kcal więc po prostu zjem mniej, pozatym zmykam zaraz na siłownię). W każdym razie, małymi kroczkami trzeba nauczyć moje ciało że tak się nie robi. 
A co do sukcesów - widzę efekty jedzenia 5 posiłków dziennie zamiast 3 - kiedy wracam do domu z biura nie rzucam się do lodówki - a to już dużo :))
Tak że byle do przodu...

3 stycznia 2011 , Skomentuj

No. Odchudzanie a raczej zmiana mojego życia idzie mi całkiem nieźle.
Po tygodniu nieodstępującego uczucia głodu 1,5 kg w dół. Wczoraj zobaczyłam na wadze 7 z przodu co dosyć mnie ucieszyło :)
Mam nadzieję że naprawdę starczy mi motywacji. Bardzo chcę coś zmienić w swoim życiu
i mam takie dziwne uczucie że waga to dobry początek. 
Tak, wiem, odchudzałam się już tyle razy w życiu, ale te zeszłoroczne wahania wagi
(w okolicach 10 kg w dół i w górę) to już lekka przesada.
Dosyć siedzenia w domu przy kompie, dosyć niezdrowego (ale smacznego) jedzenia.
Trzeba coś z tym zrobić bo powoli zbliża się 30 i potem może być już tylko trudniej.
Więc tak - sama się motywuję, a przy okazji wyciągam dziś wspólokatorkę na siłownię.
Aga - dasz radę, gdzieś tam w tobie drzemią ukryte pokłady wytrwałości!!!

28 grudnia 2010 , Skomentuj

Wróciłam. To znaczy, że dotarłam do punktu w którym stwierdziłam - dosyć obijania się. Bierzemy się znów za siebie. Co prawda jest po świętach i w domu leży mnóstwo ciast i ciasteczek (które jutro zabiorę do pracy) ale nie mogę się już na siebie patrzeć. Jednym słowem zapuściłam się, a tak dobrze rozpoczęłam ten rok..
Niestety choroba w lutym tak mnie rozłożyła, że musiałam odstawić na bok basen, potem były wakacje i dieta "zakochanych" ale niestety przyszła zima i wieczory w domu bez ruchu przy komputerze zrobiły swoje.
Ale...lenistwu mówimy stanowcze - dosyć!
Mam nadzieję, że tym razem będę bardziej stanowcza. Muszę sobie tylko przypomnieć mój poprzedni jadłospis i ruszam jutro na zakupy i na siłownię, bo niestety basen z przyczyn zdrowotnych na razie jest poza opcjami.
To tyle. Życzę wszystkim mniej kilogramów na ten Nowy Rok!!
:)