Ostatnio dodane zdjęcia

O mnie

Gdybym mogła cofnąć czas nigdy bym się nie odchudzała.Zawsze byłam kuleczką,ale proporcjonalnie zbudowaną i zgrabną,choć ważyłam ok 65 kg.Jadłam co chciałam, lubiłam ruch i byłam sobą-ot dziewczyną z poczuciem humoru.I postanowiłam się odchudzać,wpadłam w pułapkę o nazwie jo-jo. Teraz myślę, że fajnie by było ważyć te 65kg...czasu nie cofnę. Może inni wyciągną z tego wniosek...?Jeśli nie musicie...nie odchudzajcie się. Teraz wyznaczyłam sobie cel mniej niż 70kg, ale będę się bardzo cieszyć jeśli waga nie będzie większa od 79kg.To i tak szczyt moich marzeń.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 639410
Komentarzy: 5696
Założony: 17 marca 2007
Ostatni wpis: 6 września 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
abiozi

kobieta, 52 lat, Toruń

158 cm, 104.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

24 października 2013 , Komentarze (8)

Dzisiaj czuję się  jak supermenka i nawet humor mi wrócił.
Energia od rana mnie nosi.
Czuję się rewelacyjnie.
Strasznie chce mi się ruszać i już nie mogę się doczekać by iść na siłownię.

Zupki Diety Cambridgie są smaczne i bardzo sycące.
Piję bardzo dużo wody, bo lubię.
Spokojnie wypijam nawet do 4 litrów dziennie ale tak mam od kilku miesięcy, a po zupkach, chce pić się jeszcze bardziej.

Dzisiaj nie czuję łaknienia w przeciwieństwie do wczorajszego dnia ale dałam radę.

Wasze wpisy bardzo pomogły.

Wczoraj kolejna znajoma, która mnie nie widziała od prawie roku nie mogła przestać się mną zachwycać.
Zszkowana, że tak dużo schudłam ale jeszcze bardziej sprężystą sylwetką, brakiem zmarszczek itp.
Sama nie mogłam uwierzyć tym jej zachwytom.
Poprosiła mnie o zdjęcia by zmotywować swoje siostry.
A dzisiaj rano kolejna osoba nie mogła uwierzyć, że to ja.

Dzisiejsza ranna waga pokazała jakieś 95 kg - czyli spadek.
Zaczęłam skrupulatnie liczyć kalorie.
Macie rację,..nam czasem tylko wydaje się, że wiemy ile coś ma kalorii.
Niestety trzeba to sprawdzać i przestać się oszukiwać.
Ściskam Was z całych sił - Ania

23 października 2013 , Komentarze (6)

Od wczoraj walczę z podłym nastrojem
Mam kolejny raz to samo.
Od początku sierpnia walczę z tą samą wagą.
Mam kochane 94 kg i waga się zatrzymuje - nie chce spadać...ani rusz.
Ja, po kilkunastu dniach, zaczynam się łamać dietowo ale bez przesady.
I waga zaczyna podnosić się o 2-3 kg.
Znowu zaciskam pasa i waga spada, i oczywiście zatrzymuje się na magicznych 94 kg.

Sytuacja powtarza się już trzeci miesiąc.
No nie mogę ruszyć w dół.
I to właśnie był powód podejścia do Diety Cambridge.
Było w sobotę 94,50 kg.
A dzisiaj rano 95,90 kg i to po 2 dniach Diety Cambridge.
Nie mogę utknąć na tych 94 kg.
Ale jestem zła, a w takich chwilach mogę skusić się na "coś", a tego nie chcę.
I jest jeszcze trudniej.

Muszę wyluzować.
Skupić się na innych sprawach, które są w życiu ważniejsze niż odchudzanie.
Czasami tak mam, im bardziej zaciskam zęby to mój organizm tym bardziej nie chce odpuścić tłuszczyku.
Kiedy ja odpuszczam, ale robię swoje, tylko na spokojnie - organizm przestaje się stawiać i waga spada.

Ostatnio zakochałam się w jogurcie typu greckiego - oczywiście naturalny.
Bardzo smaczny i niestety kaloryczny a tego ostatniego nie wiedziałam.
Jest też sezon na orzechy, które uwielbiam, a na które muszę uważać bo też kaloryczne.
I same widzicie jak łatwo się skusić i pogubić w kalkulacjach.
Pewnie to tu popełniałam błąd i nie miałam bilansu ujemnego w ciągu dnia...

Nie jestem zwolennikiem liczenia kalorii ale czasami jest to konieczne.
Tak jak w moim przypadku.
Przynajmniej by się zorientować jakie mogą być przyczyny stania wagi w miejscu.

Pozdrawiam Was serdecznie.
Mam nadzieję, że wieczorem uda mi się do Was pozaglądać i ...
powstawiać komentarze;)
...cdn.


16 października 2013 , Komentarze (10)

Witajcie Kochani!
Postanowiłam ponownie zastosować Dietę Cambridge.
Skonsultowałam ją z Dietetykiem tej diety i wybrałam wariant III.
Przez trzy tygodnie będę łączyć zupki Cambridge z konwencjonalnymi posiłkami.
Mogłabym zastosować dietę tylko na zupkach ale musiałabym zrezygnować z treningów.
A ja uwielbiam siłownię.
Podjęłam taką decyzję bo ostatnio moja waga stoi więc taka zmiana, myślę, że dobrze nam zrobi.
O postępach będę informować Was Kochani.
Pozdrawiam serdecznie i trzymajcie kciuki;)
 

7 października 2013 , Komentarze (18)


Tak jakoś dzisiaj zaczęłam zastanawiać się co się stało z moimi Vitalijkami, które się odchudzały 7 lat temu, gdy i ja założyłam pamiętnik na Vitalii.

Na dzień dzisiejszy gro z nich niewiele pisze, jeśli w ogóle się odezwie.
Cześć zamknęła pamiętniki.
Inne usunęły stare i pootwierały nowe, a niektóre zrobiły to wiele razy.
Są takie co bardzo dużo schudły.
A na dzień dzisiejszy przytyły ponownie.
Są i takie, którym się w końcu udało schudnąć ale nie są szczęśliwe.

Więc jak to jest?

Czy sądzimy, że wraz ze straconymi kilogramami będziemy szczęśliwsze.
Pewnie tak.
Ale na dłużą metę wcale tak nie jest.
Czegoś brakuje.
Życie wcale nie jest piękniejsze i zmartwienia się nie skończyły.
Może mamy zbyt duże oczekiwania.
Może nasza tusza jest usprawiedliwieniem na nasze wszelkie niepowodzenia.
Zarówno w życiu osobistym jak i zawodowym.

Chudniemy.
Jakiś czas się nami zachwycają, a później przechodzą do porządku dziennego.
A my co?
Załamka.
Lepszej pracy nie ma, jeśli w ogóle jest.
Bardziej kochane też nie jesteśmy.
Szczęście jakoś do nas nie przylgnęło.

Więc po co to wszystko?

Jeśli nie dla powodzenia, to może dla zdrowia?

W całym odchudzaniu nie można myśleć, że jak już pogonimy kilogramy, to życie będzie piękniejsze i wszystko się ułoży.

Chudszy - zdrowszy - niekoniecznie.

Może nas i tak dopaść jakieś chorubsko.
Co najwyżej spadnie prawdopodobieństwo zachorowania na pewne dolegliwości.

No i tak pchamy tą swoją kupkę pod górkę.

Mam nadzieję, że jakkolwiek się potoczy moja historia...będę z Wami;)

I jak na to wszystko mają patrzeć te z Was, które są nowe i pełne wiary, że jeśli innym się udało to im też.
Szukają kontaktu z tymi z sukcesami, by się dowiedzieć jak to zrobić i by otrzymać wsparcie.
A co ze starą gwardią?

Wiem, że część z Was jest tu nadal.
Jesteście też ze mną i wspieracie.

Nigdy nie wolno się poddawać.
Postaramy się dla siebie i nie miejmy zbyt wielkich oczekiwań.
Co najwyżej, niech waga nie ogranicza nas przed realizowaniem marzeń.
Mnie cieszy, że mogę chodzić i nogi już tak nie bolą.
Wstanie rano z łóżka, czy choćby przekręcenie się na bok nie jest tak wielkim wysiłkiem jak kiedyś.
Nie muszę już tak długo zastanawiać się co ubrać, bo wyglądam coraz lepiej i nie muszę się tak maskować jak kiedyś.
Jestem bardziej podobna wagowo do innych.
Chętnie chodzę na wycieczki, spacery, zwiedzanie.
Już nie zamykam się w domu jak kiedyś.
Coraz bardziej akceptuję siebie i tego samego Wam życzę.

P.S. Może te całe przemyślenia pojawiły się bo spotkałam w sobotę człowieka, który zmniejszył się o 60 kg i wylądował u psychiatry. 
Pogubił się. 
Nie wiedział już kim jest...

Brakuje mi też starej gwardii. 
Dziewczyny pousuwały pamiętniki lub pozamykały, a były dla mnie ogromnym wsparciem. 
Tak dużo schudły - więc co się stało? 
A jaka ja będę?
        Nie zrozumcie mnie źle.
Ja nie krytykuję odchudzania.
Co najwyżej niektóre powody i oczekiwania.
Stań twardo na ziemi i zastanów się po co chcesz schudnąć.
I to mają być realne cele.
I mądry sposób.
Bo w przeciwnym wypadku sama sobie zrobisz krzywdę i poczujesz rozczarowanie.

5 października 2013 , Komentarze (10)


Tak jakoś mi dzisiaj dziwnie.
Rano do ulubionej fryzjerki.
Później zajrzałam do kilku sklepów.
I kupiłam dwie pary jeansów.
Normalnie szok, bo rozmiar 48 był zbyt duży.
Więc...kupiłam rozmiar 46.
To damski rozmiar, nie męski.
Jeszcze rok temu nosiłam 54.
Pozbywam się starych spodni.
Zrobię kilka zdjęć na pamiątkę i wynocha z mojej szafy.
A kysz!!!!!!
Nigdy więcej!!!
Nie cały rok temu nie miałabym czego szukać w tym sklepie.
Co najwyżej apaszki lub torebki.
Dziwne uczucie.
Ogromna radość.
A z drugiej strony...kim jestem?
Jak wyglądam w oczach innych a jak ja patrzę na siebie.
Czy postrzegam siebie taką jaką jestem na prawdę?
Jestem świadoma tego, że nadal jestem otyła.
Ale i tak wyglądam o niebo lepiej niż ponad 23 kilogramy temu.
Nie żal mi pozbywać się starych ubrań.

Dzisiaj mam dużo kłębiących się myśli w głowie.
I pozytywnych jak i negatywnych.

Chciałam napisać coś mądrego i...nic z tego nie wyszło.

Słyszałam, że wiele osób, które dużo schudły zastanawiają się kim są.
Otoczenie też zaczyna je inaczej postrzegać.

Wiecie, że uwierzyłam, że mogę schudnąć i utrzymać mniejszą wagę do końca życia.
Wierzę, że jest to możliwe.

Z całego serca pragnę byście odnaleźli w sobie tę cudowną moc i siłę by walczyć o zdrowie.

Czemu mnie się tym razem udaje?
Tak na prawdę...nie mam zielonego pojęcia.
I to, że mam apetyty na pozbycie się praktycznie całego balastu wagowego.
I uwierzyłam, że mogę, że dam radę.

Nie wiem co będzie dalej.
Ale łatwo skóry nie oddam.

Całuję Was mocno



4 października 2013 , Komentarze (11)

Udaje mi się od tygodnia trzymać w diecie i intensywnych treningach bez żadnych wpadek.
No cóż...znudziło mi się patrzeć nieustannie na tę samą praktycznie wagę.
Prawie dwa miesiące stabilizacji czy tzw.odpoczynku, myślę, że wystarczy.
Mam nadzieję, że z listopadem, zobaczę magiczną "8" na początku mojej wagi.
Wiele lat na to czekam a teraz do roboty.

W związku z ochłodzeniem zaczęłam wyciągać cieplejsze ubrania i okazało się, że 80% z nich jest tak duża, że nie ma nawet co poprawiać.
Pomyślałam sobie i dobrze.
Kiedyś, jak już znalazłam coś na siebie, to kupowałam kilka sztuk, bo tak trudno było coś kupić na swój rozmiar.
Teraz jest mi dużo łatwiej i zrobiłam się bardziej wybredna.
I o dziwo - mniej kupuję.
Naprawdę wystarcza mi kilka ubrań.
Nie muszę już tak maskować sylwetki jak kiedyś. 
Znajomi powiedzieli mi, że wyglądam bardzo dobrze i powinnam ubierać się bliżej ciała.
Pozbywam się więc starych ubrań bez żalu.
Czas na nowe.
To nagroda za wysiłek.

I jeszcze jedna sprawa.
Pytacie mnie czemu "uważam" na pieczone.
Nie mam woreczka żółciowego i czasami jest mi niefajnie po pieczonym.
A drugi powód to to, że pieczone bardziej, niż gotowane, wzmaga we mnie apetyt.
Więc z uwagi na własne łakomstwo wolę nie pobudzać kubeczków smakowych.

Wiecie, że jestem zakochana w kalendarzu - Roczniku 2013 przygotowanym przez Beatę Pawlikowską.
Jest już Rocznik 2014
I chcę Wam przedstawić kilka jej motywacji, inspiracji...

"Nie szukaj winnych.
Cokolwiek się zdarzyło, już minęło.
Wyciągnij wnioski.
idź do przodu."

"Nie muszę się chować.
Jestem równie ważna jak inny ludzie.
Nie muszę też błyszczeć.
Po prostu - będę sobą."

"Wiem, że noszę w sobie cienie przeszłości.
Wiem też, że można uwolnić się od nich tylko za pomocą dobrych myśli.
Kocham siebie.
Myślę pozytywnie."

"Uwierz w siebie.
Zaufaj własnym siłom.
Potrafisz zrobić cokolwiek zechcesz."

"Zazdrość jest objawem bezczynności.
Stoisz, gapisz się na innych i zgrzytasz zębami ze złości.
Zamiast marnować czas zaplanuj coś pięknego do zrobienia z życiem."

"Dzisiaj znów patrzę w lustro i chcę zobaczyć siebie.
Kim jestem?
Czego pragnę?
Co mogę zrobić dla siebie żeby być szczęśliwa?"


30 września 2013 , Komentarze (6)

Jakiś czas mnie nie było.
Ale cały czas o Was pamiętam i jestem sercem z Wami - proszę pamiętajcie o tym.

Pozbierałam się po ostatnich zawodach uczuciowych.
Już jest dobrze.

Najbardziej interesuje Was co z moją wagą.
A no...stoi w miejscu - ogólnie mówiąc.

Miałam urlop i wyjechałam nad morze, i trochę zaczęłam sobie pozwalać.
Ale z treningów nie rezygnuję nigdy.

Jednak waga podskoczyła do góry o 2 kg ale to zupełnie normalne.
Udało mi się je pogonić i znowu trochę odpuściłam dietę i waga znowu podskoczyła o 2 kg.

No tak to już jest i wiedziałam o tym.

Nie mogę jeść wieczorem.
Słodycze pod kontrolą.
Posiłki nie mogą być zbyt obfite.
Muszę unikać pieczonego.

Ale nic się złego nie dzieje.

Wróciłam do zdrowego dietowania i czuję się znacznie lepiej.
Nie karze się.

Trochę "odpoczęłam".
Mam nadzieję, że organizm zaakceptował mniejszą wagę i czas pogonić następne kilogramy.

A teraz kilka zdjęć starych i nowych.

Wiosna 2012 - powyżej 113 kg


wrzesień 2013 - około 95 kg.


Na resztę nowych zdjęć zapraszam do mojej galerii.

13 września 2013 , Komentarze (15)

Myślę, że każdy z nas słyszał choć raz to przysłowie.

Chciałam dać pewnej osobie wsparcie wczorajszego dnia.
Opowiadała o trudnej osobistej sytuacji.
Niestety niezrozumiała zupełnie moich intencji.
Moją wypowiedź odebrała jak atak.
Były przy tym inne osoby, które wyjaśniły jej co chciałam powiedzieć.
Przeprosiła mnie a ja ją.
Strasznie się spłakałam i to przy wszystkich.
Tak wiele przypomniało mi się bolesnych chwil w moim życiu.
Myślę sobie: głupia jestem, chciałam pomóc, a wyszło jak zawsze, i po co w ogóle się odzywałam...ech;(
Nadal mi ciężko.
Poruszyłam jakąś bolesną strunę swego życia.
Staram się zapomnieć.
Ale wczoraj późnym wieczorem pocieszałam się jedzeniem i to po powrocie z siłowni.
To jeszcze bardziej mnie dobiło.
Dlaczego nie znalazłam wczoraj siły w sobie.
Gdzie podziały się moje motywacje?
Były ale ja ich nie widziałam.
Tak naprawdę to nie wiem czemu rzuciłam się na jedzenie?

Wczoraj zaniosłam do złotnika obrączkę ślubną by ją zmniejszyć.
Nie chcę jej zgubić a była już dość luźna.
Okazało się, że muszę ją zmniejszyć, aż o trzy rozmiary, tj. z 20 na 17.
Dzisiaj jest 5 rocznica naszego ślubu.
Gdy zostawiałam obrączkę u złotnika to zastanawiałam się, czy jeśli schudnę kolejne 20 kg znowu będzie zbyt luźna.
A dzisiaj pomyślałam, że jak będę zajadać smutki to trafi mi ją raczej powiększyć.

Mój Boże! Nie chcę i nie mogę się poddać...

12 września 2013 , Komentarze (9)

Kochani...
Jesteście dla mnie ogromnym wsparciem w drodze do zdrowia...ale nie jedynym.
Jak to się mówi: "w kupie siła"

"Rocznik 2013" to kalendarz przygotowany przez Beatę Pawlikowską - znaną podróżniczkę i pisarkę.
Stał się on moim swoistym pamiętnikiem na ten rok.
Piszę o tym by go Wam polecić, bo Pani Beata przygotowała "Rocznik 2014" i tak jak w obecnym zawarła na każdej stronie inspirujące i motywujące myśli.
Zresztą kalendarz ma podtytuł "Rok dobrych myśli".
Uwielbiam go i postaram zaopatrzyć się w ten, na przyszły rok, by pomógł mi w kontynuacji zmian, które we mnie zachodzą - pozytywnych zmian.


Może i dla Was będzie początkiem dobrych zmian?

Całuje mocno i dziękuję, że Jesteście.


11 września 2013 , Komentarze (7)

To taka moja swoista mantra.
Po piątkowej euforii nastały gorsze dni.
To takie dni gdy wszystko - prawie cię denerwuje.
A mimo trzymania diety i intensywnych treningów waga potrafi podskoczyć w górę.

Cierpliwie i spokojnie...
Będzie dobrze.
Rób swoje a wyniki się pojawią.
Siebie nie oszukasz.
A tak w ogóle to są ważniejsze sprawy niż odchudzanie.

Jem zdrowo bo czuję się lepiej.
Trenuję bo jestem sprawniejsza a ciało przestaje mnie ograniczać.

Mogę i chcę coraz więcej.

Czuję się wolna i szczęśliwa.

Ale prawda jest taka, że to nieustanna praca nad samym sobą.

Polubiłam wyzwania.
Jeśli czegoś nie mogę zrobić lub się boję, że nie dam rady - to tym bardziej próbuję z całych sił.

Szukam sposobów, nie powodów...i uczę się kochać wszystko co mnie otacza.

Walczcie o siebie Kochani