Ostatnio dodane zdjęcia
Ulubione
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 639371 |
Komentarzy: | 5696 |
Założony: | 17 marca 2007 |
Ostatni wpis: | 6 września 2017 |
Postępy w odchudzaniu
Historia wagi
Jak schudłam 10 kg w dwa miesiące ;)
Witajcie Kochani!
Pytaliście, więc postaram się w skrócie Wam opisać jak udało mi się schudnąć od początku roku 10 kg.
Chciałabym też byście wiedzieli, że to mój sposób na schudnięcie uzgodniony z dietetykiem i trenem fitness i nie każdemu on będzie odpowiadał i nie dla każdego będzie skuteczny.
Dla mnie jest wyjątkowo skuteczny, ale mam też bardzo dużo pokory, bo nie wiem jak będzie dalej.
Jestem też, jak najdalej, od dawania dobrych rad.
W końcu też zrozumiałam, by trwale schudnąć, muszę zmienić nawyki żywieniowe i połączyć je z systematycznym ruchem i to do końca życia.
1) Nie wolno mi się głodzić.
2) Staram się dużo pić, choć nie obliczam skrupulatnie - coś około 2 litrów. Jest to woda źródlana lub przegotowana, herbata - nic szczególnego. Unikam słodkich napojów i gazowanych, ale jeden lub dwa łyki (sporadycznie) nie zaszkodzą.
3) Jeśli mam ochotę na coś słodkiego lub ogólnie kalorycznego to raz na jakiś czas pewnie, że tak i byle nie na noc oraz w rozsądnych ilościach.
4) Śniadanie około 7 rano i na dzień dobry zjadam owoc, a najczęściej jest to kiwi, albo pomarańcza, ale dozwolone są wszelkie owoce lub warzywa lub świeży sok, lub woda z cytryną itp. Później zjadam musli z bakaliami zalane około 1 szklanką mleka.
5) Około 10:30 zjadam bardzo pożywny posiłek i najczęściej jest to ryż z tuńczykiem lub gotowaną piersią kurczaka i mnóstwem ilości warzyw zarówno gotowanych jak, i surowych.
6) Gdzieś o 12-12:30 piję maślankę, albo jogurt lub jakiś owoc.
7) Około 14 j.w.
8) Około 15:30 zjadam resztę ryżu z tuńczykiem i warzywami ( czyli to co jadałam na drugie śniadanie).
9) I wierzcie mi, że wracam do domku najedzona.
10) Wcześniej zaczynałam jeść po godzinie 16 teraz po tej godzinie - przestaję jeść, ale gdybym była głodna mogę jeść warzywa surowe lub gotowane albo gotowane jajko, twaróg, maślankę naturalną, garść orzechów itp. - oczywiście w rozsądnych ilościach i nie później jak na 3 h przed snem.
11) Codziennie ćwiczę minimum 50 min, ale zdarza się, że ćwiczę i 2 godziny. Lubię ten akurat rodzaj ruchu. W poniedziałki chodzę na 2 godziny tenisa ziemnego - rewelacja ( od godziny 19 do 21). W pozostałe dni zaczynam trening również wieczorem by podnieść metabolizm na czas snu. Zaczynam od chodzenia po schodach tj. IV piętro razy 2 - to moje minimum, ale czasami jak mam lepszy wieczór to wchodzę i 10 razy. Później wchodzę na rower stacjonarny i pedałuję 50 minut. Średnio co 10-15 minut schodzę z roweru, by robić przysiady, skłony, wymachy itp z hantlami. Przy ładnej pogodzie w soboty i niedziele chodzę na godzinne lub dwu godzinne spacery do lasu ? ostatnio z kijkami.
12) Łącznie schudłam przez dwa miesiące 10 kg.
13) W pasie i biodrach ubyło mi po 9 cm.
14) W biuście 3 cm.
15) W udach 4 cm, a bicepsie 2 cm.
16) Mam dużo energii w sobie i zdecydowanie poprawiła mi się kondycja.
17) Wraz ze zmianą pór roku będę zmieniać rodzaj ruchu, ale na taki, który lubię.
18) Dieta też będzie się zmieniać, ale zachowam pory posiłków i proporcję węglowodanów ( ryż, makaron itp.) do białka ( tuńczyk, pierś z kurczaka itp.) oraz warzyw ( surowe, gotowane).
19) Będę starała się jeść pokarmy jak najmniej przetworzone i dobrze, że takie mi smakują.
20) Praktycznie nie używam żadnych przypraw.
21) Uwielbiam gotowane potrawy.
22) Najważniejsze są posiłki do godziny 15 i nie mogę z nich rezygnować, bo w przeciwnym wypadku nie powstrzymam się z jedzeniem wieczorem.
Trudno to opisać i tak wyszło mi zdecydowanie więcej niż bym chciała.
Kochani - właściwie to nie robię nic wyjątkowego.
Systematyczne jedzenie.
Zbilansowane posiłki.
Treningi codzienne.
A jednak to, co najprostsze czasami jest najtrudniejsze - zadziwiające, co?
Kochane Moje...dziękuję za wszystkie słowa wsparcia...
Trzymam się, ale to za dużo powiedziane.
Przestrzeganie diety i treningi dają mi dużo radości.
Wręcz delektuję się czasem danym mi teraz.
To, że chudnę to jedno.
To, że robię się sprawniejsza to drugie.
Ale jestem szczęśliwa i to jest najważniejsze.
Tak...dziwię się...
I chyba nie rozumiem, co się stało ze mną...z moim podejściem do życia w ogóle.
Czy jestem innym człowiekiem od tego roku?
Oczywiście, że nie.
Kocham ten czas, który jest mi dany teraz, aktualnie.
Nie zależy mi by był już koniec roku, bo będę ważyła znacznie mniej, jeśli oczywiście wytrwam w postanowieniach.
Kiedyś chciałam by czas odchudzania przeminął jak najszybciej.
Teraz jest inaczej.
Dostrzegam jak cudowna jest przyroda.
Obserwowanie nadchodzącej wiosny jest bezcenne, ale ja lubię każdą porę roku.
Nie mogę się doczekać by dni były dłuższe, bo chcę jak najwięcej czasu spędzać na dworze i wdychać powietrze, i patrzeć na świat.
Jestem wolna i mogę robić, co chcę.
Nie dostrzegałam tego kiedyś.
Nie rozmyślam nad przeszłością, bo nie mam już na nią wpływu.
Przyszłość jest nieznana.
Ale jestem tu i teraz, i to liczy się najbardziej.
Nie wiem, co będzie za rok.
Pewnie schudnę i będzie mi lżej, ale nie wiem czy nie pojawią się jakieś utrapienia związane ze zdrowiem moim, czy bliskich mi osób.
Więc nie odliczam czasu.
Jestem tu i teraz, i z tego się cieszę, z każdej danej mi sekundy życia.
Nie jestem bogata, ani szczególnie urodziwa i co z tego?
By chodzić do lasu i przytulać się do drzew nie potrzebuję pieniędzy.
Czasami sami stajemy się niewolnikami pieniędzy, bo musimy coś koniecznie mieć, ale czy to jest nam naprawdę potrzebne?
Czy to nas uszczęśliwi?
Widzieliście lub słyszeliście o bogatym człowieku i równie szczęśliwym?
Oczywiście są rachunki, które wszyscy musimy płacić itd., ale nie o takich sprawach myślałam.
Dwa lata temu sama miałam problem związać koniec z końcem.
Na szczęście teraz jest lepiej.
Muszę mieć dobrze dobraną dietę, bo jestem najedzona i nie czuję głodu tak jak kiedyś.
To zasługa mojej dietetyczki, która stała się wręcz moją przyjaciółką.
Mogę tę dietę w miarę rozsądku modyfikować a tym samym być na niej do końca życia.
I pewnie, dlatego jestem spokojniejsza i nie odliczam czasu, kiedy przestanę ją stosować.
Zresztą powrót do starych nawyków skończyłby, się powrotem kilogramów i ogólnym pogorszeniem stanu zdrowia, i braku energii do czegokolwiek.
Za nic na świecie nie wrócę do tego, co było.
Kiedyś walczyłam o każą minutę, godzinę, dzień by wytrwać na diecie.
To było straszne i kiedyś musiałam odpuścić.
Nie dawałam rady.
Kiedy czytam Wasze pamiętniki jak walczycie o utratę kilogramów każdego dnia, to doskonale Was rozumiem.
Stosuję tęż treningi.
Tak szczerze to sama wybrałam, co chciałabym robić i skonsultowałam to z osobistym trenerem fitness.
Tak...mam szczęście, że go mam, zważywszy, że to mój kolega z pracy.
Dużo mi wytłumaczył.
Teraz już wiem, że można się namęczyć ćwicząc i nie mieć efektów.
Można przestrzegać diety, która absolutnie nie jest dla nas i strasznie cierpieć.
Czy w takiej sytuacji można trwale schudnąć i być szczęśliwym?
Ja wiem, że to męka, bo sama przez to przechodziłam przez wiele lat.
Oby to nigdy nie wróciło.
Zmieniamy się i to naturalne...i oby na lepsze.
Rozumiemy coraz więcej.
Mam nadzieję, że znalazłam dietę i trening, czyli to coś dla siebie.
Z czym jest mi dobrze.
Co mnie uszczęśliwia.
I przynosi efekty.
Nie wiem, co będzie dalej.
Zobaczymy.
Kochani... pamiętajcie, że każdy z nas jest inny.
Nie oceniajmy ludzi... to ich życie, dajmy im prawo wyboru.
To, co jest dobre i skuteczne dla mnie nie musi być dla drugiej osoby.
Kocham Was z całego serca i wspieram w każdych postanowieniach.
Rozejrzyjcie się dookoła – życie może być piękne.
Trzeba to tylko dostrzec, ale czasami potrzebujemy na to czasu...dużo czasu...