Ostatnio dodane zdjęcia

O mnie

Gdybym mogła cofnąć czas nigdy bym się nie odchudzała.Zawsze byłam kuleczką,ale proporcjonalnie zbudowaną i zgrabną,choć ważyłam ok 65 kg.Jadłam co chciałam, lubiłam ruch i byłam sobą-ot dziewczyną z poczuciem humoru.I postanowiłam się odchudzać,wpadłam w pułapkę o nazwie jo-jo. Teraz myślę, że fajnie by było ważyć te 65kg...czasu nie cofnę. Może inni wyciągną z tego wniosek...?Jeśli nie musicie...nie odchudzajcie się. Teraz wyznaczyłam sobie cel mniej niż 70kg, ale będę się bardzo cieszyć jeśli waga nie będzie większa od 79kg.To i tak szczyt moich marzeń.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 639354
Komentarzy: 5696
Założony: 17 marca 2007
Ostatni wpis: 6 września 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
abiozi

kobieta, 52 lat, Toruń

158 cm, 104.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

16 lutego 2013 , Komentarze (12)

Witajcie!
Dzisiaj krótko.
Od początku roku 8 kg mniej a w obwodach po 6 cm mniej.
Dieta i trening dają efekty a przy tym czuję się wspaniale.
Pozdrawiam i trzymam za Was kciuki;) 

12 lutego 2013 , Komentarze (12)

Dzisiaj lepiej i to zdecydowanie!
Od grudnia zaszłego roku w każdy poniedziałek chodzę na 2 godziny tenisa ziemnego.
Super sprawa - polecam.
Uwielbiam ten rodzaj sportu, a spociłam się wczoraj jak nigdy.
I jeszcze gruchnęłam o glebę i to prawie skręcając kostkę.
Ale stopa nie jest spuchnięta.
Odrobina altacetu w żelu i będę żyć.

Kurcze!
Czemu to tak jest z nami, że są dni gdy energia nas wręcz rozpiera i te drugie, gdy trudno się zmusić do ruszenia nawet najmniejszym palcem u nogi.
Myślę sobie dzisiaj, że muszę ten dobry czas wykorzystać jak najlepiej, a gdy przyjdą, a pewnie przyjdą, te gorsze dni - przetrwać.

Nie poddam się!!!!

Dziękuję za wszystkie słowa wsparcie - oj...jak to pomaga!!!!!!!

10 lutego 2013 , Komentarze (8)

Kochani...

Mam trochę przemyśleń i czuję, że może jak się z Wami podzielę to będzie mi lżej.

Od nowego roku zaczęłam zmieniać swoje życie związane z odżywianiem.

Wprowadziłam też do codziennego życia minimum 50 minut ćwiczeń.

Chudnę i to bardzo cieszy, bo w dużej mierze chodziło o taki efekt, ale także o podniesienie ogólnej sprawności fizycznej.

Postanowiłam na odmianę iść do celu małymi krokami, bez dużych i gwałtownych zmian.

No i widzę po kilku zaledwie tygodniach, że przynosi to efekty.

Schudłam 7 kg i mam mnóstwo energii.

Chciałabym w tym roku schudnąć 50 kg, a przez resztę życia pracować nad utrzymaniem wagi poniżej 70 kg.

Na dzień dzisiejszy jakoś trochę straciłam mojej werwy.

Wiedziałam, że nie będzie przy mnie cały czas.

Mam tylko robić swoje i nie zastanawiać się nad tym zbyt wiele.

Będzie dobrze.

Pozwoliłam sobie na pączki w czwartek i teraz waga stoi w miejscu mimo diety i ćwiczeń.

Zresztą już tak bywało wcześniej i wcale nie jadłam pączków.

Mąż dzisiaj wyjął mi z wagi baterie, bo miał już dość mojego ważenia każdego dnia rano.

Pewnie ma racje.

Muszę dalej robić swoje i nie przejmować się ważeniem.

A jednak trudno.

Zupełnie nie mam ochoty się mierzyć i robić sobie zdjęć.

I nie mam zamiaru się do tego zmuszać.

Może kiedyś będę żałować ale trudno.

Zresztą robię to dla siebie i tylko dla siebie.

Całuję Was Kochani i wspieram całym sercem!

6 lutego 2013 , Komentarze (8)


No pogoniłam skubańca...ale łatwo nie było!!!
Tylko kto mówił, że będzie łatwo?

Mam dzisiaj wolne i oglądam na TLC  "Pokonać otyłość".
Oj mobilizuje...bardzo!!!

Cały czas trzymam się zmienionych nawyków żywieniowych i ćwiczę też każdego dnia minimum 1 godzinę.

Ćwiczenia bardzo pomagają w zapanowaniu nad apetytem.
Nie wiedziałam, że to tak u mnie zadziała.

Dotarło do mnie w końcu, że połączenie diety z ćwiczeniami daje wspaniałe wyniki w odchudzaniu.

Nie lubiłam ćwiczeń.

Teraz uwielbiam ale nikt mi ich nie narzucił bo to ja wybrałam co będę ćwiczyć.
Uzgodniłam z trenerem czy to odpowiednie ćwiczenia i poparł mnie.

Cały też czas wcieram różne specyfiki w skórę i używam różnych masujących szczotek.
Mam nadzieję, że moja skóra się wciągnie.

Z jednej strony trudno mi uwierzyć, że mogę schudnąć 50 kg i zupełnie nie umiem wyobrazić siebie w wadze poniżej 70 kg.
Z drugiej strony, małymi krokami, dzień po dniu, systematycznie wiem, że mogę to osiągnąć.
Czuję, że najważniejsze to nie myśleć o tym nieustannie.
Skupić się na codziennych zajęciach i czerpaniu radości z życia.
Czas szybko upłynie a ja pod koniec roku zobaczę na wadzę 6 z przodu.

Będzie dobrze.

To nie dieta na rok...to dieta na zawsze.
Nie chcę zrezygnować z diety i ruchu już nigdy, bo dużo lepiej się czuję.

Teraz wskakuję na roweryk.

Pa Kochani;)

3 lutego 2013 , Komentarze (6)


Nosz... kurcze - waga ani drgnie!!!

Nie jestem ze stali - mnie taki stan rzeczy też demotywuje.

Dobra...dobra...wiem, że stanie wagi w miejscu co jakiś czas to normalka.
Należy się tym nie przejmować i dalej robić swoje.

Tylko, że człowiek myśli:
- a może robię coś źle?
- a może powinnam zrezygnować z jakiegoś posiłku?
- a może się najem na odmianę?

Nie...żadna z tych rzeczy.

Spokojnie rób dalej co zwykle.
Zdrowe chudnięcie i to bez efektu jojo to proces długi.

Ten wpis jest, tak na prawdę, dla mnie samej.
Sama muszę w to uwierzyć.

Trzymajcie się Kochani!!!

26 stycznia 2013 , Komentarze (15)


Nadal jestem pełna wiary w sukces!!!!!!
Jeszcze nie upłynął tydzień a ja pogoniłam kolejny kilogram
Jejku...jakie to mobilizujące.
Trzymam dietę i codziennie trenuję godzinę a czasami i dłużej 
 A tak w ogóle to staram się skupiać uwagę na wszystkim tylko nie na odchudzaniu.
Czas i tak płynie, i jeśli nie będę oszukiwać to wraz z nim pozbędę się kilogramów 

Po tak wielu próbach odchudzania zrozumiałam w końcu jedno, że całe te odchudzanie siedzi w naszej głowie.
I to właśnie tam sobie trzeba poukładać.
Każdy powinien poszukać sposobu na siebie.
Ja szukałam przynajmniej 20 lat, a czy znalazłam?
Zobaczymy.

Trzymajcie się Kochani !!!

22 stycznia 2013 , Komentarze (9)


Jest super!!!!

Jednak zważyłam się  i dobrze bo świadomość, że waga spadła i łącznie od 1 stycznia  mam 5 kg mniej jest niezwykle motywująca.

Trzymam dietę i staram się o niej specjalnie nie myśleć bo jest całe mnóstwo rzeczy, które można robić i cieszyć się życiem.

Zakochałam się w treningu i powolutku podnoszę sobie poprzeczkę.

Czuję efekty.
Czuję się wspaniale.
To co 3 tygodnie temu sprawiało mi trudności teraz wydaje się proste.

Cały czas szukam różnych sposobów na motywowanie się bo od tego zależy powodzenie całego przedsięwzięcia pod hasłem "50 mniej".

Trzymajcie się Kochani!!!!

18 stycznia 2013 , Komentarze (4)

...ale zawsze warto sobie o tym przypomnieć.

Ważyć się, czy mierzyć?

"No właśnie. Lepiej ważyć się, czy mierzyć? Ufać wadze, czy centymetrowi?Rozpoczynając odchudzanie często oczekujemy szybkich rezultatów. Ważymy się codziennie (o ile nie częściej), przymierzamy przymałe niegdyś ubrania, sprawdzając czy już pasują. Bywa jednak, że po lekkiej utracie wagi, mimo nawet rygorystycznej diety, stoi ona w miejscu. I przychodzą wtedy chwile zwątpienia, czy aby nadal warto się odchudzać. Niby spodnie luźniejsze, centymetrów ubyło, no ale ta waga?

Na początku odchudzania najlepiej zanotować wagę wyjściową i obwody: brzuszka, bioder, ud. Ważyć się należy rano, przed śniadaniem, wtedy wyniki są najbardziej wiarygodne. Stawanie na wagę wieczorem nie ma sensu, gdyż kilogramy uzależnione będą od ilości spożytego w ciągu dnia jedzenia, czy wypitych płynów. Niektórzy wpadają w manię ważenia się i stają na wagę kilka razy w ciągu dnia. Wtedy nietrudno nie zauważyć lekkich zmian w górę, zwłaszcza w przypadku dokładnych wag elektronicznych, a tym bardziej po zjedzeniu obfitego obiadku :)

Ponadto, jeśli odchudzając się również ćwiczymy, to następuje nie tylko spalanie tłuszczyku, ale i przyrost mięśni, a one też przecież ważą.

Przeczytajcie, co dzieje się z organizmem i wagą podczas kolejnych etapów odchudzania:

  • Gdy zaczynamy odchudzanie, to waga zaczyna lekko spadać ? oznacza to, że przy ograniczeniu dotychczasowego pokarmu i spożywaniu większej ilości warzyw i niskokalorycznych produktów, zwiększa się perystaltyka jelit, przewód pokarmowy częściej jest pusty, co natychmiast uwidacznia się na wadze.
  • Po pewnym czasie, mimo diety, waga zaczyna stać w miejscu ? organizm jeszcze chroni swoje zapasy tłuszczowe.
  • Następuje ponowny lekki spadek wagi ? organizm zaczyna czerpać zapasy z ?magazynu? czyli z tkanki tłuszczowej.
  • I znów waga stoi w miejscu ? to oznaka pełnej mobilizacji organizmu, który przestawia się na oszczędne spalanie energii. Wszystkie mechanizmy obronne pracują na pełnych obrotach.
  • Skok wagi w dół ? organizm zaakceptował kryzysową aprowizację. Czerpie energię z zapasów.
  • Stoi? ? kryzys kryzysem, ale wszystko ma swoje granice. Włącza się alarm: przestawiamy się na jeszcze oszczędniejsze gospodarowanie energią.
  • ?i stoi? ? organizm przyzwyczaja się do nowej wagi. Taki stan może trwać kilka dni lub nawet tygodni.
  • Skokowo idzie w dół ? organizm sięga jednak po zapasy energii do tkanki tłuszczowej.
  • Waga stabilnie stoi w miejscu ? organizm przyzwyczaja się do nowej wagi ? uznaje ją za coś normalnego. Akceptuje też zmniejszone zapasy magazynów.

Jak sami widzicie, podczas odchudzania waga często wkracza w stan stabilizacji. Nie wolno wtedy się zniechęcać, a tym bardziej wyżywać na wadze :) Pozwólmy organizmowi powoli przyzwyczajać się do nowego trybu życia, żywienia, nadal stosujmy dietę, a rezultaty końcowe na pewno utrzymają się dłużej.

Warto korzystać wtedy częściej z centymetra, notując wyniki. Sami zauważycie, że mimo, że waga stoi w miejscu, to centymetrów ubywa.

Powodzenia!"


17 stycznia 2013 , Komentarze (3)


Nie wchodzę na wagę.
Nie mierzę się.
I w ogóle staram się żyć normalnie.
Ze zmiany w sposobie odżywiania nie robię rewolucji, bo i godziny i wielkości posiłków mi odpowiadają.
Nie głodzę się.
Zawsze można schrupać surową marchewkę czy pietruszkę.
Gorzej gdy dietetyczny posiłek nam wyjątkowo zasmakuje, bo ma się ogromną ochotę na dokładkę, a tu trzeba się powstrzymać.
I dobrym sposobem jest szklanka wody oraz ruch.
Wiem...łatwo się mówi ale wcielić w życie to zupełnie inna sprawa.

Mój trener po kilku miesięcznej obserwacji mojej osoby stwierdził, że problem z nieudanymi odchudzaniami polega na tym, że stawiam sobie zbyt wygórowane cele.

Wytrzymuję jakiś czas i wracam do starych nawyków.

Tym razem postępuję inaczej.

Stopniowo i małymi krokami.

Żadnych rewolucji.

Moja dieta to 1500 kcl z pięcioma posiłkami w ciągu dnia.

I trening, którym jest jazda na rowerze przez 50 minut poprzedzona wchodzeniem na czwarte piętro razy dwa. 

Trening jest wieczorem by podkręcić metabolizm w czasie snu.

I wiecie co?

Bardzo ale to bardzo polubiłam ruch.
Po nim czuję ogromny przypływ energii i to takiej pozytywnej.
Nie czuję zmęczenia.
Zrozumiałam jak ważny jest trening.
A siłownia jest dosłownie wszędzie.
Nie potrzebuję specjalnej sali czy przyrządów.
Wystarczy się rozejrzeć a motywację warto czerpać z internetu.

W poniedziałki chodzę na tenis - 2 h.
Czas leci bardzo szybko.

Gdy mam ochotę na większy ruch to idę na szybki spacer połączony z biegiem około 1 h.
Czasami 1 h np. pilatesu.

Trzymam się jednak codziennych schodów i rowerka oraz diety i tego nie odpuszczę.

Jeśli nawet popełnię jakieś odstępstwo od zasad, to nie karzę się, tylko dalej robię swoje.

Bo mam na to mnóstwo czasu i powoli osiągnę sukces.

Muszę być cierpliwa i konsekwentna. 

Może dlatego jest mi teraz łatwiej bo wybrałam rodzaj treningu, który lubię i sprawia mi przyjemność. Z dietą jest podobnie.

A jak będzie tym razem?

Zobaczymy

16 stycznia 2013 , Komentarze (3)

Dziękuję z całego serca za słowa wsparcia - bardzo mi pomogły pozbierać się.

Dalej robię to co powinnam, czyli dieta i ruch (moje codzienne minimum do końca stycznia to 162 schody i 50 min roweryka).

A dzisiaj i to przed chwilką uświadomiłam sobie, że spodnie, które od kilku miesięcy były zbyt ciasne na mnie i nie było mi w nich wygodnie - leżą na mnie wspaniale. Nic mi nie wypływa i czuję się w nich jak supermenka. A nie ruszałam ich z szafy już jakiś czas. Czyli dieta działa. I choć na wadze tylko 3,5 kg mniej, to jakby w obwodach poszło znacząco więcej, niż można by się spodziewać po samym ubytku wagi.

I takie sytuacje też motywują.

Pozdrawiam Was serdecznie Kochani.
Wy też się nie poddawajcie i walczcie o lżejsze Siebie