Ostatnio dodane zdjęcia

O mnie

Gdybym mogła cofnąć czas nigdy bym się nie odchudzała.Zawsze byłam kuleczką,ale proporcjonalnie zbudowaną i zgrabną,choć ważyłam ok 65 kg.Jadłam co chciałam, lubiłam ruch i byłam sobą-ot dziewczyną z poczuciem humoru.I postanowiłam się odchudzać,wpadłam w pułapkę o nazwie jo-jo. Teraz myślę, że fajnie by było ważyć te 65kg...czasu nie cofnę. Może inni wyciągną z tego wniosek...?Jeśli nie musicie...nie odchudzajcie się. Teraz wyznaczyłam sobie cel mniej niż 70kg, ale będę się bardzo cieszyć jeśli waga nie będzie większa od 79kg.To i tak szczyt moich marzeń.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 639126
Komentarzy: 5696
Założony: 17 marca 2007
Ostatni wpis: 6 września 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
abiozi

kobieta, 52 lat, Toruń

158 cm, 104.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

30 czerwca 2009 , Komentarze (4)


Mam taką nadzieję, choć słyszy się tyle nieszczęścia.
Powodzie, spadające samoloty, brak pracy i pieniędzy na życie.
Ja też się martwię, ale....

Dietkowo super!
Stosuję Metodę Montignaca.
Wydaje się być łatwa.
Poczekamy na rezultaty.

Pozdrawiam i trzymajcie się Kochane!

29 czerwca 2009 , Komentarze (8)


Tylko kilka słów.
Waga z dzisiaj rano - 114, 90 kg  (-2,10 kg mniej).
Jadłam wszystko ale mniej.
Pozwoliłam sobie na dużą ilość truskawek.
Od dzisiaj nie jem po godzinie 19,00.
Rezygnuję też całkowicie ze słodyczy (choć dla mnie to marne wyrzeczenie bo i tak mało ich jadam - bo za nimi nie przepadam).
Największe wyrzeczenie to rezygnacja z jedzenia po 19,00.
Ok - biorę się do pracy.
Do jutra!
Następne ważenie za tydzień.
Trzymajcie się Kochani.

26 czerwca 2009 , Komentarze (8)

A może powinnam napisać - znowu?
Jakie to ma znaczenie?
Ważne, że w ogóle!

Dzisiaj się pilnuje.
Cały czas jestem na etapie poszukiwań zdrowego sposobu na odchudzenie siebie.
Najważniejsza jest jednak motywacja.
I Wy nią jesteście Vitalijki.
Polecacie dietetyków, lekarzy itp.
Moje kontakty z nimi zniechęcały mnie do odchudzania i do ludzi w ogóle.
Na siłę doszukiwali się u mnie przypadłości, których nie miałam i nie mam do tej pory.
Nie słuchali tego co mówiłam, nawet nie starali się mnie zrozumieć.
Zraziłam się bardzo.
Byłam u kilku i to w różnych okresach mojego życia.
Widocznie nie natrafiłam na tego odpowiedniego.

Znam siebie na tyle by wiedzieć, że tyje bo jem rzadko, dużo i na noc oraz gdy jestem sama, a szczególnie gdy mam doła.
Lubię jeść, lubię czuć smak w ustach - sprawia mi to przyjemność.
To jak nagroda po trudach dnia, lub sposób na ukojenie nerwów.

I to z tym muszę sobie poradzić.
Ja nie jem -  bo czuję głód.
Ja jem -  bo lubię.

Nie mam jeszcze internetu w domu.
Więc pewnie spotkamy się w poniedziałek.
Opowiem Wam jak sobie poradziłam lub nie dałam rady i jak waga.
Spadła czy poszła wgórę.
Będzie  mi Was brakowało.
W trudnych wieczornych chwilach będę sama - bez Was.
Nie będę mogła wejść na Vitalię.
Postaram się.
Dam radę.
Wiem, że mnie wspieracie i trzymacie kciuki, i tak mocno jak ja za Was.

25 czerwca 2009 , Komentarze (11)


Grunt pod nogami to czasami jest dno jakiego można sięgnąć.
Zastanawiam się jakie jest moje dno?
Kedyś było to 70 kg.
Później magiczne 100 kg
Zważyłam się parę dni temu rano, było 115 kg.
Pomyślałam - to moje dno, ale nie zrobiłam nic.
Zważyłam się dzisiaj rano i jest 117 kg.
Fakt - zważyłam się w ubraniach ale to i tak bez znaczenia.
Jak mogłam się doprowadzić do takiego stanu?
I z ręką na sercu mogę powiedzieć - wiem, jak i - nie wiem.
Boże!
Muszę zmienić moje odżywianie bo będzie i 120kg, i 130kg itd.
To samo się nie zatrzyma.
Tusza mnie zabije.
Co ze mną jest nie tak?
Wiem co powinnam robić.
Mam wiedzę.
Czemu sobie nie mogę, nie umiem pomóc?
Jestem człowiekiem rozumnym, więc czemu tak głupio postępuję?
Jak zacznę jeść to nie potrafię przestać.
Gdy mnie częstują nie umiem odmówić (to jest najgorsze).
Co ja sobie robię?
Dość!
Nigdy bym nie pomyślała, że można doprowadzić się samemu do takiego stanu.
Na dzień dzisiejszy nic mi nie dolega.
Nie biorę żadnych leków i czuję się dobrze.
Wiem, że to tylko kwestia czasu...
Zrobię dzisiaj plan.
I biorę się za siebie.
Tylko spokojnie - żadnych diet cud.
Mało a często i nie po nocy, i więcej ruchu.
Mam nadzieję, że u Was zdecydowanie lepiej.
Powinnam zmienić wagę na pasku - nie mam odwagi.

P.S. Uaktualniłam wagę.
Gdy zakładałam pamiętnik ważyłam zdecydowanie mniej.
Udało mi się zejść nawet do 94 kg ale przestałam się kontrolować.
Z małymi przerwami doszłam w końcu do 117 kg.
Wiem  -  straszne.
Nigdy bym nie pomyślała, że tak się stanie (nawet w najkoszmarniejszych snach).

16 czerwca 2009 , Komentarze (11)


Tak bardzo za Wami tęsknię!!!!
Nadal nie mam internetu i nie wiem kiedy mieć go będę.
Może na początku lipca?
A wszystko to wina chęci zaoszczędzenia i zmiany operatora.
Długa historia.
Dziękuję, że o mnie pamiętacie.
Z dietą u mnie marnie.
Jem co chcę i kiedy chcę.
I niestety kilogramów przybywa...
myślę, że z wagą sięgnęłam dna - mojego dna!
Brak mi motywacji.
Raczej zaczynam myśleć, że jeśli nie wezmę się za siebie to będzie gorzej.
Niech skończą się egzaminy...
U mnie tak zawsze od sesji do sesji.

Trzymam za Was kciuki z całych sił.

9 czerwca 2009 , Komentarze (9)


Witajcie Kochani!

Nie robię wpisów bo od kilku tygodni nie mam internetu w domu.
W pracy nie mam czasu na wchodzenie na Vitalię.
Cały czas o Was pamiętam.
I jak tylko będę właścicielką internetu zacznę częściej zagladać do Was. 
U mnie wszystko ok.
Żadnej diety nie stosuję.
No i oczywiście mam sesję egzaminacyjną, i dużo się uczę.

Pozdrawiam Was z całego serducha - Ania

6 maja 2009 , Komentarze (13)


Czasami człowiek potrzebuje się wyciszyć i pozbierać na nowo.
Ja w końcu pogubiłam się w tych wszystkich dietach.
Doszłam do wniosku, że nie będę się już do niczego zmuszać.
Poczekam i wsłucham się w mój organizm i zobaczymy co z tego będzie.
Czytanie książki o "Metodzie Montignaca" to był zdecydowanie dobry pomysł.
A całkiem niedawno koleżanka z pracy podsunęła mi "Dietę plaż południowych", która w dużej mierze opiera się na zaleceniach Montigniaca.
Bardzo mi się spodobała.
Myślę, że to jest to.
Trudno mi uwierzyć, że się na tym chudnie bo dieta wygląda na łatwą i przyjemną a właściwie jest to swojego rodzaju sposób na życie.
Stosuję się do tej diety od kilku dni zaledwie i zauważyłam nie tyle spadek wagi ale przypływ energii, nie jestem już tak zmęczona jak kiedyś i odzyskuję radość życia.
Szczerze mówiąc nie mam ochoty się ważyć ani mierzyć.
Chcę pewnego dnia zauważyć, że ubrania robią się luźniejsze.
Nie oczekuję już spektakularnych efektów.
Nie chcę nawet używać słów - odchudzam się - znienawidziłam je!
Od teraz jest - zdrowe odżywianie.
A co do samej diety to myślę, że nie ma sensu jej tu opisywać.
Wpiszcie hasło w internetową wyszukiwarkę i będziecie już w domu.

Bardzo Was lubię Kochane Vitalijki.
Każdego dnia o Was myślę i cieszę się, że Jesteście!


9 kwietnia 2009 , Komentarze (14)


Zdecydowanie mi się przejadły!
Nawet ta moja ulubiona - Cambridge.

To wcale nie znaczy, że się poddałam.
Zdecydowanie zaliczam się do poszukujących ale nie diety lecz raczej sposobu na normalne życie w zgodzie z samym sobą.
Czytam książkę o Metodzie Montignac.
Myślę o zmianie sposobu myślenia o jedzeniu w ogóle.
Z 300 stron przeczytałam 50 i nadal mam ochotę dowiedzieć sie więcej o tej metodzie.

Zobaczymy.
Może znajdę wreszcie to czego szukam...

Kochani!
Wszystkiego naj z okazji Świąt Wielkanocnych.
Niech będą WYJĄTKOWE i takie bardzo rodzinne, ciepłe.

30 marca 2009 , Komentarze (8)


Zauważyłam, że te gorsze dni pojawiają się cyklicznie.
Oj trudno mi ostatnio było.
Ale teraz jest już lepiej - przestałam płakać po nocach.
Mamy wiosnę i dłuższe dni, i więcej słoneczka.
Będzie dobrze.
Trzymajcie się Kochani.

21 marca 2009 , Komentarze (7)

...smutek.
I nie mam nic do napisania.
Przepraszam.
Ostatnio nie radzę sobie.
Przygniotło mnie ...życie.