Tak,tak przyszedł czas na pierwsze ważenie i aż piałam z zachwytu. Zazwyczaj jak tyłam, oscylowałam w granicach 78-80,5 kg. Wagę 82,5 kg osiągnęłam pierwszy raz i nie ukrywam, że mną tąpnęło. Przeraziłam się bo stwierdziłam, że skoro przeskoczyłam to zapamiętane przez moje ciało 80 kilo to do setki w sumie bardzo łatwo dobiję. Do tego doszła jeszcze jedna motywacja komunia mojej chrześnicy.
No i postanowiłam, że zaczynam coś robić. Nie ma głupich. Nie będę kolejny raz szukać na rodzinną imprezę worków siermiężnych.
I dziś szok. Rano zobaczyłam na wadze 1,6 kg mniej. Nie niemożliwe myślę sobie i aż trzy razy wchodziłam na wagę, ale na szczęście okazało się to prawdą.
Czuję się super mimo, że burczy mi właśnie w brzuchu.
I nie zamierzam zamartwiać się hasłami, że to tylko wodę straciłam lub, że tak jest na początku. Mam to w nosie. Cieszę się z tego co tu i teraz i wszystkim czytającym tego samego życzę.