Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jaka jestem. Mocno zakompleksiona z niską samooceną choć nie zwasze to widać na pierwszy rzut oka. Nigdy nie byłam super szczupła należę do tych bardziej przy kości. Raz w życiu ważyłam mniej niż 60 kilo i nigdy już się to nie powtórzyło. A bardzo o tym marzę. Mam dwójkę cudnych dzieci i wspaniałego męża. Do odchudzania zmobilizował mnie widok kumpla który schudł prawie 30 kilo. Pomyślałam wówczas skoro jemu się udało to dlaczego nie mnie. Aktualnie tj stan na 8.02.2010 - jemu się udało a mnie nie hmmm... Jest rok 2020 - dwa razy się udało dosięgnąć celu, ale nie ustabilizowałam go. Po ponad 10 latach jestem w tym samym miejscu. Kiepsko, ale się nie poddaję. Co tym razem mnie zmotywowało. Moja niemoc fizyczna, zadyszka przy wejściu na drugie piętro i niechęć do wszystkiego.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 38307
Komentarzy: 178
Założony: 12 maja 2009
Ostatni wpis: 20 sierpnia 2020

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
MoniqueB

kobieta, 49 lat, Mała Wieś

168 cm, 77.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

7 marca 2010 , Komentarze (2)

Kolejne zwycięstwo zawitało w moim pamiętniku. Mimo imprezki pełna wstrzemiężliwość słodyczowa i nawet dietkowo było dziś na fulla.Zaczęłam myśleć o tym co dziewczyny napisały w komentarzach i chyba faktycznie powinnam sobie wyznaczyć czas do którego nie będę spożywać słodyczy. Bo jak słusznie zauważyły imieniny, urodzinki itp imprezki były i będę a na nich oczywiście ciasta, ciasteczka czekoladki itd. Trochę kłopotliwe i dość krępujące jest tłumaczenie "NIE dzięki jestem na diecie" Jakoś tak wstyd to mówić. Choć kompletnie nie wiem dlaczego, bo jak ktoś nie chce pić alkoholu to się go aż tak nie namawia jak do zjedzenia np tortu czy ciasta. A może powinnam zacząć mówić Nie dziękuję, nie lubię. No bo patrząc realnie, świetnie sobie daję radę bez różnych słodkości i może tak powinno zostać.Boniu każdy mój kolejny wpis to sterta pytań bez odpowiedzi. Juz to trochę męczące jest a najbardziej wkurzające jest to, że odpowiedzi na te  wszystkie pytania powinnam wyartykułowac ja.  

5 marca 2010 , Komentarze (3)

Tak myślałam o tej zmianie na paseczku znaczy się z 64 na 59 ale postanowiłam narazie zostawić tak jak jest. Dopiero gdy spadnie ze mnie jakieś 5 kg zrobię to. Ustanowię nowy cel i bedę do niego dążyć. Narazie zastanawiam się jak w delikatny sposób, tak żeby nikogo nie urazić odmówić zjedzenia urodzinowego tortu. W końcu postanowiłam nie jeść słodyczy i chcę tego słowa danego samej sobie i wszystkim znanym i niezanym Vitalijkom dotrzymać. Musze przyznać, że idzie mi całkiem, całkiem z tą abstynencją cukrową. Dziś mija 23 dzień i kompletnie mnie do słodkości nie przyciąga. Zastanawiam się nad tym czy wyznaczyć sobie jakis limit czasu na tą abstynencję czy po prostu pozostawić to tak jak jest, czyli zero C12H22O10 (czyt. cukru). A może po jakimś dłuższym czasie pozwolic sobie na małe co nieco. Sama nie wiem. Zapętliłam się już we własnych pytaniach. Za dużo tego czy albo może. 

5 marca 2010 , Komentarze (1)

zaliczyłam pierwsze odtsępstwo od dietki. Nie, nie słodycze zawładnęły moim żołądkiem a pyszna tarta ze szpinakiem. Od wczoraj wiedziałam , że będę ją robić i postanowiłam się do tego przygotować nie skonsumowałam zatem przekąski a w zamian za kolację zjadłam dwie 100 g porcje tarty i mam nadzieję, że kalorycznie wyszłam na zero. I powiem Wam, że miałam problem żeby odmówić sobie jeszcze jednego kawałka. Ale na szczęście się udało. Zapijałam co prawda ten popęd dwoma szklankami zielonej herbatki i wodą mineralną, ale jestem z tarczą a nie na tarczy. No i na jutro śniadanko tez mam z głowy. Porcyjka została na rano. Mniam. ;-)

4 marca 2010 , Komentarze (1)

Poszperałam sobie na stronce i wyszlło,że niby wg innych wskaźników moja idealna waga waha się pomiędzy 59-58 kg i sama nie wiem czy iść za ciosem i zmienić sobie cel na ten z 5 z przodu czy człapać powoluku do tego co mam na paseczku. Po dzisiejszym poranku wiem ,że mogę wszystko. Tylko jeszcze jakiś ruch by się przydał choć zajęcia domowe np sprzątanie 3 łazienek to tez już jest jakiś konkretny ruch. Tak sobie myślę. Swoją drogą  to niesamowite jak wiele może zdziałac odstawienie cukru. Bo w zeszlym roku było to samo. Nie miałam Vitalijkowej diety tylko odstawiłam słodycze i jadłam regularne posiłki i w 3 miechy zrzuciłam 7 kilo. Przy rygorystycznym trzymaniu dietki w niecały miesiąc pozbyłam się 5 kg. Ciekawe jaki % z tego to tłuszcz a jaki woda. 

4 marca 2010 , Komentarze (2)

Stanęłam na wagę przed chwilą i oczom nie wierzę.  Schudłam prawie 1,5 kg od zeszłego pomiaru.A najlepsze jest to ,że wynik który teraz osiągnęłam miałam do zdobycia na dzień 25 marca czyli za 3 tygodnie. Aż zyć się chce. Zawsze pod koniec tygodnia vitalijkowego tracę siły na 100% dietkowanie ale po takim wyniku staję do walki z podwójną siłą. Pozdrawiam wszystkie dopingujące mnie Vitalijki i te niedopingujące oczywiście też. Miłego dnia. Dla mnie będzie bardzo miły dziś. Hejka. 

3 marca 2010 , Komentarze (2)

Połowa 21 dnia bez słodyczy już za mną. Zawzięłam się na maksa nawet żadnych bakalii nie podjadam no chyba, że są w Vitalijkowym przepisie. Tylko coś nie mogę sobie poradzić z tym ssaniem w żołądku.Chyba zaraz sobie strzelę czerwona herbatkę. Jutro ważenie a stojąca w łazience waga kusi już od kilku dni. Ale nawet jej jakoś zdołałam się dziś oprzeć. Hmmm jak chcę to jednak potrafię się nieźle zmobilizować. Efekty wagowe potwierdzę jutro ale są tez wymierne znaczy się np spodnie z tyłka lecą i przeusnęłam pasek o 1 dziurkę a to już jest coś. No i nieźle mi się cera poprawiła. Niestety z nią znaczy, się z cerą mam od łooooooooooohoooooooooooo juz nie pamiętam nawet od kiedy problem. Wiecznie cos na facjacie mi wyskakuje. Jak byłam nastolatką to mówiono, że jak dojrzeję to pryszcze znikną, ja dojrzałam, pryszcze zreszta też. Potem ,że jak zacznę uprawiac seks to cera mi się poprawi. No cóz zaczęłam uprawiać ale pryszcze ni hu,hu. Zaczopowały się na mojej buzi. Miały się wynieść po urodzeniu dzieci, no i urodziłam, dwoje., a one jak się domyślacie dalej są. Odkąd pamiętam mówiłam ,że ja to nawet w trumnie będę leżeć z jakimś tryplem na twarzy he,he,he. ktos mi kiedys powiedział, że najwidoczniej taka moja uroda. Uroda psia kość niech ją szlag.

 

1 marca 2010 , Komentarze (3)

" NAWET NAJDŁUŻSZA DROGA SKŁADA SIĘ Z POJEDYNCZYCH KROKÓW I TEN JEDEN KROK PRAWIE ZAWSZE DA SIĘ ZROBIĆ" właśnie przed chwilą natknęłam się na to i bardzo mi się spodobało. 

1 marca 2010 , Komentarze (1)

Byłam u doktorka i zamiast wydawać kaskę na ciuchy to będę teraz ciułała na badania i zabiegi. A niech to jasny gwint. Za badanie doplerowskie obu nóg musze wybulic prawie 400 złotych. To jakiś koszmar. Do przychodni nawet się nie pcham bo tam terminy to na pól roku do przodu pozajmowane. No nic to jakoś trzeba będzie przełknąć tę gorzką pigułkę bo niestety mogą z tych moich żylaczków wykluć się większe problemy. Jedyna pociecha w tym ,że doktorek powiedział,że nie ma tragedii i żeby się za bardzo nie marwtić. Jeżeli tylko tego nie zostawię będzie ok. 

mate1 z tą Kowalczyk to deczko przesadziłaś koleżanko, ale to bardzo miłe.

1 marca 2010 , Komentarze (2)

Mam nadzieję, że taki piekny  będzie cały ten tydzień. Powiem tak. Dietkowo nie bylo łatwo, ale się udało i to najważniejsze. Moją słabą silną wolę wystawiam osobiście na ciężkie próby i walczę. Wczoraj np zrobiłam dzieciakom galaretkę z bitą śmietaną na deserek. (onegdaj bywało, ze samej takiej bitej śmietanki mogłam wciągnąć dość pokaźną porcyjkę) A ja nic, znaczy nie zupełnie nic biorąc po uwagę hektolitry płynu w ustach, które zaczęły produkować moje gruczoły ślinowe he,he,he. Ale dałam radę nie uległam pokusie, która jeszcze dziś stoi sobie w lodówce. Mnimniuśna galareteczka wiśniowa z bitą smietanką hmmmmmmmm. Musze dzis jechać do chirurga naczyniowego z moimi prawie czteroletnimi zaniedbaniami żył. Ciekawa jestem co mi powie i czy jest jakaś szansa abynm mogła jeszcze założyć spódnicę, bo obecnie wcale w nich nie chodzę ze względu na te brzydkie żylaki na nogach..Ok zmykam narazie i odezwę się wieczorkiem.

27 lutego 2010 , Komentarze (5)

jestem twarda i restrykcyjna w stosunku do diety, choć mam coraz większe ssanie w żołądku. Zupełnie nie wiem jak sobie z nim radzić. |Sięgałam już w pewnej chwili po małego biszkopta ale w połowie zanurzania reki w paczkę zrezygnowałam i poczułam się silna. Zapijam ten głód litrami a właściwie hektolitrami wody niedługo sama będę wyglądac jak beczkowóz. Pokusie wagi dzis się nie oparłam i wstąpiłam no i nie jest źle. Nawet bardzo dobrze. Jeszcze psychicznie dojrzewam do zawleczenia mojego dupska na jakąś salę fitness i wyskakania kilku szklanek tego okropnego tłuszczu. 

Cos nie mam natchnienia do pisania. Chyba poczytam co ciekawego u innych.

Obejrzałam wczoraj te filmy o dokarmaiczach. Tych facetów wg mnie powinni wsadzić do pierdla oni nie są normalni. Zreszta to widac po oczach. No po prostu byłam w szoku