Wczoraj mieliśmy gościa, więc trochę poszalałam:) Obiad w naleśnikarni, wieczorem skusiłam się na kilka chipsów.
Ale i tak jestem z siebie dumna, bo na stole stała ogromna micha chipsów:] A buchnęłam z niej dosłownie kilka:)
No i zero alkoholu :]
Od jutra zaczynam dietę smacznie dopasowaną:) Heh...brak miąska, same papki: jogurty, musi itd. (nienawidzę ich konsystencji, ekhhh...). Z okazji nie-smacznej dietki strzeliłam sobie dzisiaj meeega śniadanie. Tost z serem, kawałek pizzy, i nawet na trochę coli sobie pozwoliłam.
Wrzucam dzisiaj zdjęcia z mojego rekordu życiowego :] Tak wyglądałam po pół roku siedzenia w domu, pisania pracy inż i zajadania stresu:] Dobiłam do około 68 kg :] Tutaj zaczynałam od 65 kg, więc niewiele lepiej;)
Nie zdając sobie sprawy z własnego wyglądu ubrana w bluzkę sprzed 15 kg:)
Dziś rano waga pokazała 60 kg :]
Pozdrawiam kwiatuszki!
Powodzenia!:)