Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Ta strona została przeniesiona, ale właśnie ją odnalazłam ?????? https://justpa
ste.it/zyje-w-grecji-i
-mam-sie-dobrze
Reszta wydaje mi się, że zostały zlikwidowane.... http://ateny.manifo.
com
to moja nowa strona, jak na razie w budowie :) http://kalinagry
z.host77.pl/chat_atens
ki_grekomaniacy.html
to mój prywatny chat, na który zapraszam szystkich:) znajdzie się miejsce dla każdego:) Jestem poetka, pisarka, kobieta pracującą. Po trzykrotnej terapii hormonalnej doszlam do 129.55 kg. jeszcze 15 marca 2009 wazylam 128,65 kg. dzisiaj waze 111 kg i mam zamiar schudnac jeszcze... Moim problemem zdrowotnym są policystyczne jajniki. Przez nie mam nieregularny okres, zaś gdy zastosuję się do terapii hormonalnej, która reguluje mój okres, to ne men przychodzi on co 28-29 dni, ale za to tyję na umór... dlatego ostatnio zawzięłam się w sobie, i odmówiłam sobie leków, by schudnąć... a tu znowu muszę je brać... a przecież jeszcze nie schudłam po poprzedniej kuracji!!!!! ja mam dosyć!!!!!!!! http://dziewczyna2.b
loog.pl/
http://dziewczyna4.b
loog.pl/
Poczytajcie sobie i napiszcie komentarz, oby tylko byl szczery... Pozdrowionka serdeczne ze slonecznej jeszcze Grecji!!! ......................
.....................

3.IV.2003 ROKU OKOŁO 5 RANO ODPROWADZIŁA MNIE MAMA NA PRZYSTANEK, NA KTÓRYM WSIADŁAM DO BUSA... PO TRZECH DNIACH ZNALAZŁAM SIĘ W GRECJI!!! MOJE MARZENIE ZOSTAŁO SPEŁNIONE!!! MORZE, MORZE I MORZE DOOKOŁA!!!! POMIMO TRUDNOŚCI ZACHOWAŁAM ZIMNĄ KREW. WALCZYŁAM I NADAL WALCZĘ O LEPSZĄ PRZYSZŁOŚĆ. NIE POWIEM, ZE JEST ŁATWO. I JESZCZE TEN CHOLERNY KRYZYS, KTÓRY ZAGRAŻA MOJEJ EGZYSTENCJI W TYM KRAJU... ALE DAM SOBIE RADĘ!!! ......................
..........
kiedyś nauczyłam się pieczenia ciast w szkole... zaraz po kolejnej szkole jaką było liceum, po zdanej maturze wyjechałam i znalazłam się w Grecji. początki były naprawdę trudne. nie powiem, że teraz jest łatwo, ale pierwsze lata były straszne. doszła do tego ciężka depresja, po trochu spowodowana moim życiem i przeciwnościami losu, ale po trochu zawiniły również hormony, które brałam po raz kolejny. było ze mną bardzo źle. dzień w dzień płakałam, męczyłam się myślami, że nikt mnie nie kocha, poddałam się... pewnego dnia wyszłam z pracy i zrezygnowana szłam przed siebie, aż usłyszałam trąbiące ciężarówki na głównej ulicy, a ktoś po grecku krzyczał:"dziewczyno co ty robisz?" za rękę poprowadził mnie na chodnik i poczekał aż nadjedzie autobus. wsiadałam w autobus ze łzami w oczach, patrzyłam przez okno, a w którymś momencie mój wzrok padł na tablicę ogłoszeniową. był tam numer telefonu do psychologa. i tak zaczęła się moja odmiana. na początku pracowałam i dobrze zarabiałam, więc płaciłam co tydzień 40 euro za godzinę rozmowy z panią psycholog. po wakacjach 2009 zwolnili mnie, ponieważ musiałam przyjechać do Polski, by wyrobić sobie nowy paszport i dowód osobisty. nie miałam czym płacić... nie poszłam do niej kilka miesięcy, ale wiedziałam, ze nie jest ze mną za dobrze. zabrałam wszystkie drobne ze skarbonki i poszłam pod jej drzwi... spóźniała się. zwykle o 16:00 gabinet już był otwarty... czekałam jednak. nadjechała w końcu swoim samochodzikiem, a gdy mnie ujrzała, zdziwiła się. rozmawiałyśmy długo i uczciwie. rozumiała bardzo dobrze co to znaczy nie mieć pieniędzy na życie. po chwili namysłu złożyła mi propozycję. będę jej przygotowywała coś słodkiego i pysznego w zamian za wizytę u niej. a jeśli się zdarzy, że nawet na składniki któregoś dnia nie będę miała, to będę jej to ciasto winna na następne spotkanie. i tak to trwa. coś przygotuję, zrobię zdjęcie, o ile o tym nie zapomnę i idę na wizytę... tak wiec poznaliście już prawdę. kiedyś w jakimś wpisie wspomniałam o tym , ze chodzę do psychologa, ale wstydziłam się o tym pisać po raz kolejny... jednak nie mam czego się wstydzić. to dzięki niej nie straciłam nadziei. cieszę się, że odnalazłam się... ....................
......................
......................
......................
..... a
oto info dla tych bardziej złośliwych: CIASTA ROBIĘ NA ZAMÓWIENIE. NIE JEM ICH. ROBIĘ JEDNAK ZDJĘCIA PONIEWAŻ CHCE JE MIEĆ NA ZDJĘCIACH!!!

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 555947
Komentarzy: 10232
Założony: 2 lipca 2009
Ostatni wpis: 5 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
kalinagryz

kobieta, 44 lat,

164 cm, 70.70 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: Kroki milowe: 74kg..... itd....

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

4 sierpnia 2010 , Komentarze (11)
zrobiłam 30 minut bieżni i ćwiczenia na maszynach jak w planie było. zadowolona jestem z siebie i z dzisiejszego dnia!!!! oby tak dalej. i oby jakaś praca się znalazła, bo rachunki czekają... 
jestem przyzwyczajona d0o związków, w których widziałam swojego faceta codziennie, ponieważ mieszkaliśmy razem, a tu mi się trafiło, ze on mieszka daleko i ... i wiadomo co.... nie widuję go za często, co z jednej strony jest dobre, ale z drugiej to mi się tęskni przeokropnie i na siłę się powstrzymuję, by do niego nie wydzwaniać non stop... nie chcę chłopaka zamęczyć już na początku, więc znajduje sobie zajęcia, by o tym nie myśleć... to ja mam coś nie tak z głową, ponieważ spać nie mogę, bo o nim myślę non stop... 

aaaaaaaaach....................... 
ale co tam. dobrze jest. w końcu to dopiero początek. 

4 sierpnia 2010 , Komentarze (12)
powiem szczerze, że najbardziej wnerwiają mnie ludzie, którzy dzwonią do mnie by im posprzątać biuro czy mieszkanie, i już na wstępie pytają o wygląd, wzrost i wiek. szlag by ich trafił. a niektórzy z tych, którzy nie zapytają i mnie w końcu zobaczą któregoś dnia, nie chcą mnie kolejny raz, bo znaleźli szczuplejszą, która bardziej pasuje szefowi niż ja, która super wykonuję swoje obowiązki. myślę nad porządną niemal głodową dietą, by zrzucić  do września kilka kilo, bo zasiłek mi się skończy, a pracy nie znajduje i będę w krop-ce w końcu!!!! a żeby to diabli wzięli!!!! przecież ja chce pracować!!!! właśnie zadzwoniłam do Stelli, która jest sekretarką w firmie, która mnie chciała co piątek, a ona do mnie z tekstem, ze mam przyjść w piątek, a po chwili pyta z kim mówi, bo coś jej się nie zgadza. przedstawiam się jeszcze raz, a ona do mnie, ze myślała, że rozmawia z Pauliną!!!! ze to Paulina ma przyjść w piątek, a mnie szef nie chce!!! szlag by ich wszystkich trafił!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! 

2 sierpnia 2010 , Komentarze (16)
a jak się ucieszył z tej odpowiedzi to szok!!!! nigdy nie pomyślałabym, że facet w wieku 30-tu lat mógłby cieszyć się aż tak!!! oczywiście nie obyło się bez chwili prawdy, gdy to był pijany nieco, było już grubo po piątej rano,  graliśmy w kostki w jego pokoju, w tym czasie zaś D. i M. spali jak zabici w pokoju obok,  i go zebrało na wyznania, i niechcący powiedział, że kumple śmieją się z niego i, że zwracają mu uwagę, bo ja jestem gruba... dokładnie tak to brzmiało:"dogadują mi durne huje, że spodobałaś mi się, mówią, że jesteś zajebistą dziewczyną ale gr....(tu głos mu się zaciął) znaczy się.... to nie są moje słowa Kalinka, no wiesz, a ja im na to, żeby spierdalali, że to nie jest ich sprawa z kim ja jestem! jesteś cudowną dziewczyną i niechaj spierdalają głupie wyrostki! oni skurwiele mi zazdroszczą teraz, że ja mam kobietę, do której mogę się przytulić, ale ja ich mam dokładnie w dupie, i przepraszam Cię za te przekleństwa słonko, przepraszam w ogóle, że to powiedziałem, jak wypiję to za dużo gadam..."  później w ramach wyjaśnienia powiedział, że nie jestem gruba tylko powabna, i żebym w ogóle zapomniała, że mi to wszystko powiedział... 
od początku znajomości tylko ten jeden raz wspomniał coś na temat mojej otyłości. i chwała mu za to... 
nawet D. już kilka razy "niechcący" zwrócił mi uwagę. raz zrobił nam po dwa tosty, a ja w ogóle głodna nie byłam, więc zjadłam jednego, a on później wyskoczył z tekstem, że ja powinnam zjeść tego drugiego tosta bo mój organizm go potrzebuje, a on to takie huherko, a mimo tego zjadł obydwa i nadal głodny jest... przepraszał za to... wybaczyłam mu, bo każdemu może się zdążyć, ale podejrzewam, że to właśnie D. podśmiewa się z mojego, że chce ze mną być... ale co tam. nie to jest ważne. 
liczy się, że ja dużo, ale to dużo lepiej czuje się sama ze sobą i po raz pierwszy w życiu spotykam się z facetem bardziej nieśmiałym ode mnie... jest tak nieśmiały, niepewny siebie, że może myśleć przez godzinę, jak mnie tu potrzymać za rękę, a tydzień później  mówi:"wiesz, wtedy w  taksówce bardzo chciałem trzymać twoją dłoń, ale się tak strasznie bałem wykonać ten ruch, bo nie wiedziałem jak zareagujesz." wczoraj ja też długo myślałam, czy go złapać za rękę... ale w końcu pomyślałam, raz kozie śmierć!!! albo uściśnie moją dłoń, albo ją odrzuci, przecież nic gorszego się nie stanie!!!! i tak oto zebrałam się na odwagę!!! zamknął moją dłoń w swoich dłoniach!!! przez kilka małych minutek czułam jak mu ręce drżą!!!! on naprawdę stresuje się takimi drobnostkami!!! już po chwili uspokoił się, a jego uścisk był wreszcie taki męski i delikatny... 
po co ja to w ogóle piszę??? 
 a co tam...
jeszcze coś. jak tak sobie siedzieliśmy całą grupką w pokoju D. , i rozmawialiśmy na przeróżne tematy, mój pochwalił się jednej koleżance, że ja jestem cukiernikiem, a potrafię tak smacznie gotować, że palce lizać!!! a jakie śniadanka robię!!! a na to R.:"to ty mu śniadanka robisz??? nooo chłopie, ale ci dobrze!!!" na co mój z dumą:"i to niejedno!!!"  ktoś inny zapytał z niedowierzaniem: "śniadanka?!?!?!?" śmiałam się w duchu, bo oni wszyscy co innego zrozumieli, a tak naprawdę to były koleżeńskie śniadanka!!! gdy poszłam do łazienki, usłyszałam głos D.:"to wy coś tego????" a na to mój zdecydowanym i groźnym głosem odpowiedział:"nic ci do tego." i zmienili temat momentalnie...  
w niedzielę na plaży siedzieliśmy sobie wszyscy pod parasolem D. , w którymś momencie mój do mnie powiedział:"i jak? podoba ci się plaża? " ja na to, że oczywiście, że mi się podoba!!! od teraz będę jeździć tutaj właśnie, a nie na Pireus!!! wszyscy patrzyli na nas dwoje jak rozmawiamy sobie, milczeli, a mój powiedział:" to teraz skarbie będziemy tutaj przyjeżdżać, by się opalać! od poniedziałku mam miesiąc urlopu to będziemy tutaj pływać razem!" żebyście widzieli miny innych!!! D. patrzył W. prosto w oczy skamieniałym wzrokiem, R. uśmiechała się do mnie i puszczała mi oczko, zaś L. patrzył na mój dekolt, skorzystał z okazji, że wszyscy odwrócili od niego wzrok i zerkał nachalnie. a ja??? a ja po raz pierwszy od bardzo dawna poczułam, że jestem w centrum uwagi!!!! że młody super chłopak właśnie do mnie to mówi!!!! a innych zamurowało!!!! to było cudowne uczucie!!! czułam się po tym tak podbudowana  na duchu, że szok!!! mój później żartował do mnie, że teraz to nie tylko cała Polska się dowie, że jesteśmy razem, ale i całe Ateny!!!! tak jak poprzednim  razem!!! przyszedł do mnie, zreperował mi komputer i przenocował u mnie, a już o północy miałam telefon od R. która z pretensją wyskoczyła, że jej nic nie powiedziałam, że mam randkę!!!! o re pusty!!!!!! jak mnie to wnerwiło!!! ale wytłumaczyłam to sobie ludzką zawiścią, czy czymś takim, zaś W. powiedział, bym, się nie denerwowała, że oni nam zazdroszczą!!! odpowiedziałam R. że co to ma znaczyć? szpieg im się włączył??? dała mi spokój, przeprosiła i wytłumaczyła , że chciała tylko zażartować. ale mi już nerwy przeszły, w końcu miałam obok siebie cudownego chłopaka!!! od tamtej pory R. nie weszła na ten temat. omija go wielkim łukiem...  
dobrej nocki życzę wszystkim odchudzającym się!!!! 
                                                                                                                                                                                                                                                                                                 ....a mi się tęskni... i to jak....                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                      

2 sierpnia 2010 , Komentarze (7)
i balowaliśmy do popołudnia niedzielnego... poznałam dwie nowe osoby, Leszka i Renatę. a!!! i Marka, kucharza bez szkoły co to świetnie gotuje!!! czyli trzy osoby... tak w ogóle to ode mnie zaczęła się ta impreza, bo umiejętnie wprosiłam się do D. bez jego wiedzy, ale za to jego współlokator zaprosi mnie na wieczór, wiec nie odmówiłam, ale to było bardziej skomplikowane niż to wyraziłam słowami.... dużo bardziej... 
zagrałam już z samego rana, zaraz po pracy, gdy czekałam na autobus, zadzwoniłam do W. pytając czy zrobimy jakiegoś grilla, bo D. coś wspomniał o dyskotece ale mnie nie stać, i takie tam.... wiec W. stwierdził, że pogada z D. i najprawdopodobniej zrobimy grilla u nich na balkonie. ok, powiedziałam, po czym pożegnaliśmy się, mówiąc, że W. zadzwoni pod wieczór...  przyjechałam do domu, zrobiłam sobie kawę i wzięłam się za paznokcie... manikiur i pedikiur trwający ponad trzy godziny... paznokcie, piety, krem nawilżający, skórki, jednym słowem perfekcja. no i tak przyszła godzina szósta, więc dałam dwa sygnały na numer W., po czym zadzwoniłam pytając czy ustalił już coś na wieczór, a ze słuchawki usłyszałam obcy głos informujący mnie po grecku, że W. wyszedł do sklepu po piwo i że obcy głos przekaże mu, że ma oddzwonić jak wróci... no dobrze. wypiłam kawę, zrobiłam trochę bałaganu i porządku w domu, po czym wreszcie zadzwonił W. mówiąc, że jednak zrobimy grilla i żebym już przyjeżdżała, że czeka na mnie. wiec szybko za torebkę, strój kąpielowy do niej, okulary na nos i w drogę. autobus jechał całą godzinę...  w sobotę nie dosyć ze się spóźniają to jeszcze jadą jak ślimaki.... W. przyszedł po mnie na przystanek. u niego w domu jeszcze nikogo nie było. D. spał zmęczony po pracy i po piątkowej imprezce. zaszyliśmy się w pokoju W. , mielone wpadły na grilla elektrycznego na balkonie, dyskusja potoczyła się swoją drogą. D. obudził się krzątał się raz po kuchni innym razem po korytarzu, a my w pokoju przy laptopie dyskutowaliśmy sobie... motorkiem przyjechali L i R, i wtedy zaczęła się mini imprezka w pokoju W., ale że było gorąco, a D. ma jednak serce, to zaprosił nas wszystkich do swojego pokoju, gdzie ma klimatyzację. przyszedł ich kolega co to wprosił się na mieszkanie, bo miał kłopoty, no i już byliśmy w komplecie. zaznaczę, że nic a nic nie wypiłam... a poszły trzy butelki wódki...  z sokiem pomarańczowym o zapachu czekoladowym... w niedzielę wstaliśmy około 11:00 i pojechaliśmy na nową plażę, na której nie byłam jeszcze, ale teraz będę tam częstym gościem. plaza niepodobna do żadnej innej... przynajmniej w pobliżu Pireusu....piasek, drobniutki piasek.... czysta cieplutka woda... wchodzisz do morza i co najmniej pięćdziesiąt metrów idziesz i masz wody po kolana... miękkie piaszczyste dno.... cudna sprawa.... jakby ktoś chciał tam jechać, to tramwajem na przedostatni przystanek na Wulę.... główne wejście prowadzi na płatną plażę, ale jest wejście zaraz obok, niepilnowane, którędy wchodzi się bez opłaty wprost do raju... normalnie Hawaje w Grecji!!! wypłynęliśmy z W. i z L. daleko. nurkowali i znaleźli kilka pięknych muszelek. najlepsza z nich to rozgwiazda. a w ogóle to super jest pływać na głębokiej wodzie. uwielbiam pływać. 
na koniec dodam jedno zdanie :  "Kalina, proszę, zostań moją kochanką, dziewczyną, kobietą, jak chcesz nazwij to, ale bądź ze mną." 

31 lipca 2010 , Komentarze (5)
mało, ale lepsze to niż całkiem nic... 
wstałam o siódmej godzinie rano i oglądam teraz "wojnę domową"... fajny serial. 
jestem ubrana jak najbardziej wakacyjnie... na żółto... makijaż już zrobiony, ubrana jestem, tylko czekam aż przeleci czas i wyjdę wreszcie. chciałabym dzisiaj iść na dyskotekę... zobaczę, ale chyba się zdecyduję. w końcu jak nie pójdę to i tak nie zaoszczędzę zbytnio. co to w końcu 10 euro, które wydam na bilet w porównaniu z wydatkami które na mnie czekają... 10 euro mnie nie uratuje... 
udanej soboty życzę wszystkim!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! 
buźka!!!  

30 lipca 2010 , Komentarze (2)
a tu zajechałam ledwie na pociąg, i okazuje się że musiałabym jechać przez monastyraki, , bo dalej nie jedzie.... zeszło by ze trzy godziny... zrezygnowana zadzwoniłam do niej i odwołałam wizytę... aaaach.... no i wróciłam do domu... i teraz siedzę i oglądam tv, a mogłam jechać na plażę.... no ale jutro rano do pracy idę, wiec mam prawo odpocząć od plaży, miasta i w ogóle... tak wiec odpoczywam sobie. a jutro ? jutro może dyskoteka, może grill? może nie wiem co będzie jutro? ot i tyle... na tę chwilę... 

28 lipca 2010 , Komentarze (7)
ale nudno tak, jak się samemu leży na piasku tyle godzin... wstałam około 12 w południe i po jakimś czasie pojechałam na Edem. było upalnie. spore fale, dużo ludzi... nasmarowałam się olejkiem i dalej do leżenia plackiem puki jeszcze mogę... D. nie odbierał telefonu, , K. jeszcze spała, wie4c nie dzwoniłam, R.. była w pracy na popołudnie, G. szykuje się do wyjazdu... więc sama samiusieńka wygrzewałam się. opaliłam się nieco. jutro o 12:00 mam rozmowę w sprawie pracy na jeden miesiąc, a po południu mam iść na Peramę na dniówkę. już mam kilka rachunków do spłacenia... dzisiaj przyszedł kolejny... ach Boże...  

26 lipca 2010 , Komentarze (6)
starszy jest ale fajny tak do pogadania na każdy temat. potańczyliśmy, ale gdy wziął się konkretnie za podryw to mu powiedziałam, że nie interesuję się bliższą znajomością... tańczyłam z K., która uczyła mnie podstawowych kroków. fajnie nam to wychodziło, a po wszystkim ludzie nam mówili jak to fajnie tańczyłyśmy. reszty złego nie pamiętam. 
w niedzielę około drugiej zadzwonił P. facet A., by zapytać czy dotarłam do domu i gdzie się w ogóle podziałam, że nie przyszłam z nimi do domu. porozmawialiśmy sobie, wstała K. i z nią zamieniłam kilka słów. dziękowała mi za to, że jej pomogłam dotrzeć do taksówki i za to, że ją ubrałam na sali, bo już nie wiedziała co robi, mówiła, ze na mnie można polegać, bo inna to by ją zostawiła tam i takie tam... wspomniała mi jeszcze, że ona picie to już chyba ma we krwi i, że nie zna umiaru. pożegnałyśmy się i zostałam sama... 
spakowałam wszystko co potrzebne i pojechałam na plażę, ale nie popływałam zbytnio, bo były bardzo silne fale. za to poleżałam na plaży i opalałam się, co nawet dobrze mi wyszło, tylko tyłek mam biały... ale temu zaradzę jutro, gdy pojadę na plażę z Kasią i jeszcze jedną nowo poznaną dziewczyną o imieniu Kalina. tak, tak. całe 23 lata w Polsce nie poznałam nikogo o tym imieniu, zaś w Grecji poznałam Kalinę!!! mówię wam, jak mi dziwnie było mówić do niej po imieniu!!! całe życie tylko ja miałam tak na imię, a tu masz ci los , rozmawiam z inną Kaliną!!!! a najlepiej jak wysłałam sms-a pod numer jej faceta, a on pyta, kto pisze, na co ja mu piszę, że Kalina z tej strony, a jak może niech przekaże Kalinie, że jutro jedziemy na plażę!!! jakież to było dziwne!!!  
powiem jeszcze coś. z Kaliną chodziłyśmy po Atenach, i zaszłyśmy do szuwlakarni na Spetson, niedaleko mojej siostry, a tam chłopak który robi szuwlaki, wpatruje się w moje oczy tak głęboko, tak zachłannie. on normalnie topił się z umiłowania do mnie. miął to wypisane na twarzy... ... ja tam normalnie, uśmiechnięta, składam zamówienie, a jego oczy non stop we mnie wpatrzone!!!! zakochał się czy co??? Kalina na to, z uśmiechem na ustach "ty, on nawet mnie nie zauważył!!! ciągle w ciebie się wpatruje!!!" zaś wczoraj wracałam z plaży i tu na Pireusie weszłam do szuwlakarni, a gdy zamawiałam jednego, to chłopak, wysoki blondyn, wpatrywał się we mnie, uśmiechał się i zagadywał, zaczął od niewinnych pytań, związanych z szuwlakami, a później były pytania w stylu "jesteś mężatką?", "ile masz lat?", "co lubisz? oraz stwierdzenie, że on też nie jest żonaty i że szuka dobrej żony... uśmiech na pożegnanie i odeszłam podbudowana... tak, podbudowana. wychodzi na to, ze podobam się facetom. na każdym kroku znajdzie się ktoś kto mnie podrywa czy zagaduje, a.... nadal jestem sama... hm... myśleć , myśleć... 

25 lipca 2010 , Komentarze (7)
najpierw A. zadzwoniła z pytaniem co dzisiaj robię. byłam na plaży, więc jej pośpiesznie odpowiedziałam, że mam zamiar iść na disco. "to wpadnij do mnie, będzie K. to sobie wypijemy razem kawę. a później może pójdziemy na dyskotekę". pojechałam do niej. najpierw w trakcie rozmowy wynikało non stop, że to ja nie mam racji i A z P. bronili swego zdania jak lwy. obgadali co chcieli, po czym A. najechała na mnie, że nic tylko mnie słuchać mają, a zaznaczę, że mało co się odzywałam, po prostu w którymś momencie padło pytanie , na które miałam odpowiedzieć, wiec odpowiedziałam, ale im się moja odpowiedź nie podobała. ale co ja mam zrobić, skoro jest tak jak mówię, taka dokładnie jest prawda. " ale co ty pierdolisz? jak możesz takie rzeczy gadać " i takie tam. wiem, ze to przez to, ze byli pijani. to się zamknęłam i przyspieszyłam nieco temat wyjścia, że ja już muszę iść. zebrali się w sobie i wyszliśmy wszyscy.  poszliśmy do baru, posiedzieliśmy, oczywiście coś tam niezbyt było w rozmowie, i nie czułam się dobrze. dochodziła druga, wiec powiedziałam , że już idę na dyskotekę, a oni jak chcą jeszcze to niech posiedzą sobie , jakby coś to ja będę w clubie.  .wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że dwie koleżanki, A. i K. , które dołączyły do mnie na disco, uchlały się na amen, szalały, lipę robiły na całą wieś, a na koniec ta z którą kumplujemy się od stycznia, w czasie, gdy je odprowadzałam na taxi, warknęła do mnie, coś w stylu "a ty to sobie już idź, wleczesz się za nami, i po co?" powiedziałam "cześć" i odeszłam zanim taksówka ruszyła. jeszcze oberwało mi się za nie dwie, gdy przechodziłyśmy przez ulice, jakaś stara kobieta stała na przystanku i nas obserwowała, po czym gdy już przechodziłyśmy obok niej, krzyknęła:"wracajcie tam skąd przyszłyście dziwki!!!". zagięła mnie. jako jedyna trzeźwa odezwałam się do niej, że prawdopodobnie sama jest dziwką, skoro tak się do nas odzywa, ale ona dalej na nas... machnęłam na nią ręką, po czym A. powiedziała "i czym się przejmujesz!!! gdybym miała zwracać uwagę na takie rzeczy to bym zwariowała". jakiś gościu przeszedł by zapytać czy nie potrzebujemy pomocy, K. trzymała się kurczowo mojej ręki i powtarzała, 'Kalina nie zostawiaj nas bo jesteśmy pijane!!!! zaprowadź nas do domu, please!!!", wiec szłam z nimi, dopóki A. nie dowaliła, że się za nimi wlokę, że one dadzą sobie radę, żebym już sobie poszła. K. powiedziała "niech idzie Kalina z nami do twojego domu", a A. spojrzała takim wymownym wzrokiem, że nie trzeba było komentarza do tego spojrzenia.... . alkohol alkoholem, ale słyszałam też, że w winie prawda, albo , że pijany prawdę ci powie. na to też machnę ręką. w końcu to nie ja się upiłam, ani nie ja obrażałam ich. niech im się dobrze żyje. ja sobie znajdę nowe koleżanki. 

wykąpałam się już, zmyłam z siebie ten cały smog papierosowy, a teraz idę spać. 
dobranoc z samego rana... ... 

23 lipca 2010 , Komentarze (17)
101.40 kg !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!