Długą przerwę miałam, trzy lata, bo wakacyjne tłumy to zdecydowanie nie dla nas, a później to deszcz często. W wcześniej śnieg = lawiny i lód.
I jeszcze przez kilka lat, przerwę w jeżdżeniu do Zakopanego miał nocny pociąg z wagonami sypialnymi. A autem to długo bardzo.
Ale teraz wreszcie, wszystko jakoś się ułożyło.
Bilety pokazały się wreszcie dzisiaj, po dwóch chyba tygodniach sprawdzaniu dostępności. Właściwie to już straciłam nadzieję. Co prawda tylko w męskim przedziale triple, Będę z S. i kimś komu mam nadzieje nie będzie to przeszkadzało. Sprawdzałam na różnych kolejowych grupach i dużo głosów się tam pojawiało, że takie ostre, zero-jedynkowe oznaczanie płci jest zupełnie nieodpowiednie i obraźliwe, wykluczające i nieinkluzywne 😉😁.
Jakimś cudem były wolne miejsca w schronisku na Ornaku, na dwie pierwsze (z trzech) noce, bo Tatry to tylko ze spaniem w schronisku. Wracanie do miasta na noc słabe jest.
I już nie mogę się doczekać środy!!!
Fotka z wyjazdu poprzedniego, też jesiennego.
Poniedziałek: 20 km rower + 0,5h siłownia
Wtorek: 20 km rower
Środa: 20 km rower + 0,5h siłownia
Czwartek: 20 km rower + 0,5h siłownia
Piątek - niedziela: 75 km rower po moich "domowych" lasach. Zimno już trochę, do naszego leśnego domku jeździć 🥶.