Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Drugi tydzień bez zmian.


Waga w dół ani drgnie. Co najwyżej do góry skacze. Szkoda gadać. Wymiary bez zmian. W dodatku bardzo źle się czuję. Chyba w poniedziałek pójdę do lekarza. Mam katar, płuca mnie bolą jak kaszlę i ogólnie źle się czuję. Łamie mnie w kościach...Zaraz idę po bombki, bo chcę z córcią ubrać choinkę.

Bombki znalezione, nieprzyniesione. Zmogło mnie i koniec. Wzięłam antybiotyk i leki na kaszek + coś na ból głowy. Mam nadzieję, że do poniedziałku mi przejdzie bo przecież trzeba iść do pracy. Nareszcie dostałam okres, spóźniony o tydzień. Miałam już podejrzenia, że jestem w ciąży. Czuję się jak bombka. Brzuch jak balon. Poza tym  fatalnie. Popołudniu mój luby po powrocie z pracy zkwitował , że nic w domu nie zrobione i co robiłam przez cały dzień. A gówno robiłam! Dosyć, że jestem tak chora, jak już bardzo dawno nie byłam, to wogóle zero współczucia i jeszcze wymagania! Ostatnio znajoma powiedziała, że "miłość zaślepia, a małżeństwo przywraca wzrok". Nie to żebym była nieszczęśliwa z moim mężem, nie, ale czasami to zupełnie go nierozumiem. I chyba nigdy nie zrozumiem.