...a może by tak kilka słów do mikrofonu:
Ech...Stuknęła mi 38...dużo, połowa życia za mną (jak się uda) ale dużo jeszcze przede mną. Przynajmniej mam taka nadzieję :)
Pracuję. Praca przyjemna ale niestety związana z jedzeniem! O ironio losu! Pffff.... praca polega na kontroli więc przynosimy pełno jedzenia do biura i testujemy.....i testujemy
Rodzina. A jakże jest. Nawet druga już. W zeszłym roku, po 10 latach bycia z nieprzyjemnym tępym typkiem, rozwiodłam się z mocnym postanowieniem, że żadnych facetów więcej w moim życiu. Płakałam ze szczęścia że to już koniec. Wszyscy gratulowali mi mądrej decyzji i cieszyli się ze mną. I postanowienie: Od teraz skupie się na sobie i mojej córeczce. Jak wszystko tak i ten plan wziął w łeb. Nie minęły 3 miesiące od wyrzucenia mojego byłego ślubnego z domu, jak poznałam Przemka i się zakochałam. Z wzajemnością. Wszystko poszło, potoczyło się, poleciało na łeb i szyję w ekspresowym tempie i teraz mieszkamy razem i wychowujemy swoje dzieci. Ja mam 4 latkę a Przemko ma 10 letniego syna. Teraz to nasze wspólne dzieci i wspólne nowe życie :)
Ciężko jest....ale musze dać radę....
Od dziecka byłam pulchna, tata był gruby, jego mama otyła i tak patrząc na rodzinkę mojego Taty, wszyscy są okrągli jak świat. Ale na to winy zwalać nie mogę bo to tylko moje zaniedbanie powoduje że ważę 92 kg i nic z tym nie robię. Ostatnio byłam na badaniach okresowych i kiedy lekarz zapytał się o choroby odpowiedziałam: nadciśnienie i otyłość. Spojrzał na mnie zza okularów i powiedział: Jest Pani pierwszą osobą, która o swojej otyłości mówi choroba, i ma Pani rację. To choroba i jak każda choroba - da się wyleczyć. Więc leczę się. Pierwsze wyzwanie: Zero słodyczy i kolorowych napoi. O!