No stało. Pożarłam kopytka, lub leniwe, jak kto woli. Bez mrugnięcia okiem, bez najmniejszego nawet wyrzutu sumienia, z dziką rozkoszą i mega radością. Nie pożarłam tak, żeby mi wychodziły nosem, miałam ochotę na jeszcze, ale się opanowałam. Oczywiście, pokarało mnie strasznie, brzuch wziął i się wzdęł i bolał i w ogóle mi się we flakach przelewało, ale mówi się trudno, jak się chce być niegrzecznym, to trzeba potem cierpieć Cierpiałam z godnością.
Tak sobie myślę, że jak zjem kilka leniwych raz na rok, to też kurde nie zwariuję, no.
Bo oprócz tego nie - dietetycznie to pożeram tylko ogórki małosolne, ale heloooł, ogórki małosolne, no naprawdę... Ale się dzisiaj na wszelki wypadek nie zważyłam.
I do słodyczy mnie w ogóle nie ciągnie. Ale wiem, dlaczego - nie jestem sama, dnie całe niemalże szwendamy się po sklepach, zaraz jedziemy do Sopotu i nie mam czasu na myślenie o głupotach.
A w ogóle to chciałam coś jeszcze napisać, ale zapomniałam.
Miłego dalszego chudnięcia zatem, trzymać się, chudzielce
gi.jungbauer
20 czerwca 2011, 07:24To nie grzech (według mnie). Tylko, żebyś nie wpadła w pułakę! Żeby ten raz na jakiś czas ręgułą się nie stało. U mnie od tego się zaczeła nadwaga :) Miłych zakupów!!!
izulka710
19 czerwca 2011, 13:28Kocham to miasto!!!!!!!Byłam tam raz,ale zabujałam się na zabój!!!Miłego dnia:))