Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Jestem zmęczona :(


Ale też i zadowolnona. Ruszyłam znowu z aktywnościa fizyczną. Wprawdzie w domu syf i przedświątecznych porządków jak nie było, tak nie ma. Ale nie mam zamiaru chodzić zła tylko dlatego, że muszę sprzątać, a nie mam na to ochoty. Dzisiaj zamiast myć okna i czyścić kuchnię, pojechałam sobie rowerkiem do lasu. Super!!! O niebo lepiej niż w domku na stacjonarnym. Godzinka zleciała nie wiadomo kiedy. Z resztą okien na razie myć nie będę, bo postawili mi przed domem jakies rusztowanie i będą elewację odświerzać. Nie wierzę, że nie zachlapią okien. Umyję póżniej. "Co masz zrobić dziś, zrób pojutrze. Będziesz miał 2 dni wolnego" Ha, ha, "wolnego", akurat. Przecież dzisiaj spałam raptem marne 5 godzin, bo szkolnej roboty od cholery i trochę. Teraz głowa tak mnie boli, że idę spać. Najwyżej wstanę wcześniej i nadgonię rano. (Podobno głowa to może boleć najwyżej Beatę Tyszkiewicz. A nas to po prostu czacha nap...)

Dzisiaj chyba po raz pierwszy w 100% zrealizowałam plan posiłków, bez żadnych zmian. To dzięki nowej wadze. Mogę wreszcie dokładnie sprawdzić, ile jem a nie tylko na oko. Zliczam też kalorie. Maksima miała rację, że waga zawyża ich liość. Nie szkodzi, niech zawyża. Dzisiaj nawet z zawyżaniem zmieściłam się w 1200 kcal. Jest nieźle, zobaczymy co na to waga łazienkowa powie w piątek. Może tak po rodzinie, też będzie dla mnie dobra?

Miałam kilka pytań o tę wagę. Otóż zamówiłam ją przez Allegro i zapłaciłam razem z przesyłką 85 zł. Przysłali bardzo szybko, bo płaciłam przelewem. Na razie jestem zadowolona :))

Chciałam kupić dzisiaj nowy dywan, bo stary już cosik przez Pućka sfatygowany: brudny i nadgryziony z jednej strony, która akuratnie schowana jest za sofą i za bardzo nie widać, no chyba, że ktoś się nachyli. Nawet zmobilizowałam księcia małżonka do wizyty w OBI i kicha. Nic porządnego, tzn. maskującego brud i niedrogiego (bo przecież najwyżej ze 2 lata wytrzyma) nie ma. A już miałam nadzieję, że czyszczenie dywanu sobie odpuszczę. Nic z tego.

Acha, w niedzielę znów ćwiczyliśmy tango i nawet jutro mamy w planie. Znaczy się książę małżonek wrócił do formy.

  • siupacabras

    siupacabras

    3 kwietnia 2007, 21:20

    PRZEZ TO ZIMNO CZLOWIEK MA CHCICE NA ZARCIE .ALE PO TYM LODZIE TEZ CIEPLEJ MI NIE JEST :-( OOOOOOO! TANCZYCIE TANGO ? ZMYSLOWO ,ZMYSLOWO .

  • labiryntus

    labiryntus

    3 kwietnia 2007, 07:54

    ja w pierwsze święto będę gościła pół rodziny, więc obawiam się pojadania... ale za to w drugie planujemy rowery, albo spacer. może pójdziemy nad rzekę na dłuuugą wyprawę. ma być wietrznie, więc może pobawimy się latawcami? do miłego! zazdroszczę ci tańczącego męża... mój ma wrodzony wstręt do tańca i nic nie da się z tym zrobić - niestety.