Ciekawa jestem, czy moja strategia przyniesie efekty i czy waga będzie jutro łaskawa. W zasadzie jaka tam strategia. Wszystko co do tej pory tylko konsekwentnie i bez oszukiwania samej siebie! Wczoraj sie udało, byłam dzielna a nawet się nie wysilałam. Dzisiaj do tej pory też, chociaż wiecie dobrze, że wszystko może się zdarzyć, dopóki nie śpimy kamiennym snem :) Rowerek zaliczony, dziś nawet godzina tanga! Udało mi się! Książę małżonek ostatnio coś w humorze. A nie mówiłam, że z facetami trzeba jak z dziećmi?!
Wykonałam dziś bardzo długi wpisik u jednej z was i muszę go tu przekopiować, żeby nie zginął, bo mi się udał.
Yerba mate - ostrokrzew peruwiański
W zasadzie słowa mate się nie odmienia. Naczynko do picia mate też nazywa sie mate i przeważnie jest drewniane, żeby się nie poparzyć. Nasypuje się do niego dość dużą ilość liści i zalewa gorącą wodą, ale nie wrzątkiem. Argentyńczycy uważają, że woda, która bąbelkuje, jest przypalona :) Zatem najwłaściwsza jest ta tuż przed wrzeniem. Wodę trzymają w termosie i sukcesywnie dolewają do mate. Napój pije się przez metalowe rurki zakończone sitkiem, żeby nie cedzić fusów zębami. Te rurki nazywają się bombilla (czyt. bombizia) a są metalowe (szybko oddają ciepło), żeby sobie dzioba nie poparzyć, bo mate pije się gorącą siorbiąc delikatnie. U nas można kupić mate w saszetkach, ale nie polecam, bo to "siki Weroniki". Najsmaczniejsza jest w opakowaniach kilogramowych, bo ta kupowana na wagę jest zbyt oczyszczona. Ja zamawiam w internecie, tylko nie pamiętam na jakiej stronie. Zawsze szukam w googlach.
Z piciem mate wiąże się pewien rutuał, jak z paleniem fajki pokoju. A więc nasypuje się liście do mate, zalewa gorącą wodą i pierwsza osoba pije wszystko. Tego nie ma dużo, zależy od naczynka, ale ok. 100ml. Potem znów się dolewa wodę i następna osoba pije i tak dalej. Każde zaparzanie ma inny smak. Początkującym polecam raczej któreś kolejne parzenie, bo smak jest dość intensywny. Zalewanie powtarza się ok. 9 razy i zaczyna się od nowa. Mate faktycznie działa trochę jak kawa, ale bez jej skutków ubocznych. Reguluje ciśnienie, poprawia przemianę materii, ogólnie działa dobrze prawie na wszystko. Nie jestem pewna, czy nie leczy łupierzu ;)
Wiem, wiem, wymądrzam się okrutnie, ale to przez księcia małżonka, który jest fanem Argentyny, nawet tam był przez 2 miesiące. Mate pijam, ale chyba za rzadko, bo jakoś za gruba jestem. Ale dobrze na mnie działa, gdy mam dużo roboty, bo daje pałera a nawet tego nie zauważasz i nie ma potem spadku ciśnienia jak po kawie.
Acha, jeszcze chciałam wkleić wpisik Truskaweczki85, bo uzupełnia moje wypociny. Mam nadzieję, że nie naruszam praw autorskich, co?
Yerba mate nie ma żadnych substancji mogących prowadzić do uzależnienia ani takich, które w jakikolwiek sposób mogłyby być szkodliwe dla organizmu. Yerba mate podnosi odporność organizmu, polepsza trawienie, zwiększa koncentrację, czyści krew i usuwa z niej substancje toksyczne, balansuje układ nerwowy, przywraca młodzieńczy kolor włosów, opóźnia starzenie się, niweluje zmęczenie, pobudza umysł, odchudza, wzmaga siły, zmniejsza stres i zwalcza bezsenność. Ma właściwości stymulujące, przeczyszczające, ściągające, moczopędne, napotne i przeciwgorączkowe. Zawiera witaminy i minerały: A, C, E, B-1, B-2 (czyli ryboflawinę) i B-complex; karoten, kwas pantotenowy, biotynę ? czyli witaminę H, magnez, wapń, żelazo, sod, potas, mangan, krzem, fosforyty, siarkę, cynk, kwas chlorowodorowy, chlorofil, cholinę oraz inozyt. Pobudza tak jak kawa, ale nie jest to efekt działania kofeiny. Aktywna substancja yerba mate, niepodobna do żadnej wcześniej odkrytej, to mateina. Stymuluje układ nerwowy, ale ? odwrotnie niż kofeina i teina (znajdująca się w herbacie) - nie wywołuje przy tym uzależnienia. Nie ma żadnych przeciwwskazań dla spożywania yerba mate.
mychaszka
4 maja 2007, 09:14... może to wypróbuję? sesja zbliża się wielkimi krokami i przyda mi się coś co da energii do nauki ;) dziękuję za wpisik - dziś już psychicznie znacznie lepiej (fizycznie też - główka mnie nie boli, a katar troszkę przeszedł), nawet pobiegać poszłam! :D ze mną to tak właśnie jest - czasami mogę się bardzo długo trzymać gdy coś nie idzie (już nie koniecznie dieta) a czasami wystarczy jedna pierdółka by mnie nieźle podłamać... powodzenia z odchudzaniem, cieszę się, że tak ostro wzięłaś się do niego - i odpowiednie jedzonko i ćwiczonka - super ;P buziaki :***
Berchen
4 maja 2007, 08:58dziekuje za wpis i zycze wytrwalosci, podobnie jak ty postanowilam byc bardziej konsekwentna, pieknie ze tanczysz z mezem tango, nie ma nic piekniejszego, pozdrawiam, Anna
balbina
4 maja 2007, 08:56ja ostatio tez sie oszukiwalam z jedzonkiem, ale od poniedzialku basta. Ostra walka bedzie - slonca na weekend zycze i duzo usmiechu.Papa:o)))
jolakuncewicz
3 maja 2007, 23:47Zaczynam trochę inaczej bo nie lubię monotonii. Kurcze jak byś przeczuła już mnie zaczynają piec kolana i uda.Ale im dałam popalić.Ale jutro to trochę spokojniej będzie. Yerba Mate piłam w tamtym roku.Właśnie mam zamiar zacząć pić od nowa.Do smaku trzeba się przyzwyczaić.No i jeśli zaparzymy ją w temperaturze podanej 70 stopni to nawet ujdzie ( kupiłam sobie zestaw do parzenia i termometr do wody, żeby tą temperaturę znać )Serdecznie pozdrawiam.Pa.