Wiem, że o tej porze dnia o nie już trudno, ale nie było go cały dzień :(
Dzisiaj niestety nie zmobilizowałam się, żeby pojeździć rowerkiem, bo co wyszłam z domu to mżyło, a ja jednakowoż wczoraj troszeczkę zmarzłam w tych strugach deszczu. Dół mnie nie opuszcza. Staram się go nie zajadać, ale różnie mi wychodzi. Jeszcze nie podliczyłam dzisiejszej dawki kalorii, bo za chwilę wyruszam do Teatralnej na tańce, niestety bez entuzjazmu, ale z nadzieją na poprawę nastroju. Zobaczymy.
Wczoraj niestety tak się zachwyciłam swoją wytrwałością w dietkowaniu, że pochłonęłam jeszcze ok 600 kcal. Znów pozwólcie, że zacytuję: "jak masz w dupie, z dupy nikt ci nie wyłupie". Mówi się trudno i odchudzamy się dalej...
Na obiad, namówiona przez księcia małżonka zrobiłam eksperyment kulinarny o nazwie torilla. Niezłe było, ale chyba cholernie kaloryczne i w dodatku nie wiem ile ma tych wrednych kalorii. A robiłam to tak:
usmażyłam wędzony boczek pokrojony w kosteczkę
dodałam 2 pokorojone w kosteczkę cebule
i chyba kilogram albo mniej pokrojonych gotowanych ziemniaków
To się smażyło troszeczkę, a potem bez zdejmowania z patelni wymieszałam to z rozchlapanymi w miseczce 8 jajkami. Przykryłam przykrywką i jak się ścieło przewróciłam za pomocą talerza i innych sztuczek akrobatycznych na drugą stronę. Dobre było, mniam. Tylko nie wiem, dlaczego mam z tego powodu wyrzuty sumienia.
alicjamt
13 lipca 2007, 09:20No to widze, ze przyrzdzilas prawdziwa hiszpanska tortile ziemniaczana. Sorrki, ze sie nie odezwalam ale Twoj wpisik zobaczylam dopiero dzisiaj. U moich tesciow nie ma komputera i lacza internetowego:-(( Olsztyn jest naprawde super i na pewno bede jeszcze tam nie raz to wczesniej dam znac. Pozdrawiam cieplo i zycze smacznego
jolakuncewicz
12 lipca 2007, 16:29kurcze, dobrze wiedzieć, ze inne osoby też mają taki problem jak ja.Może wspólnymi siłami, wspierając sie nawzajem,pokonamy tę słabość.Czytałam, ze to jest nawyk.Pa.
aniulciab
12 lipca 2007, 15:42przesyłam pozdrowionka i słonko ode mnie :) u nas wróciło... a jedzonko musiało być pyszniutkie :) aż sama mam ochotę ten przepis wypróbować :)
jolakuncewicz
10 lipca 2007, 23:02a jak było pyszne to przynajmniej tyle dobrego z tego złego.
jolakuncewicz
10 lipca 2007, 23:01jak miło tu u ciebie pomimo deprechy piszesz żartobliwie, no i trochę podniosło mnie na duchu- nie tylko ja nie potrafię w te dni sobie radzić.Ale co tam, jutro będzie lepiej- nie ? Pa.
Dobro0
8 lipca 2007, 14:22W tym tygodniu tez nie mam sie czym chwalic. Moze to globalne przesilenie efektu cieplarnianego (?) ;o Wczorajsza kolacja byla ostatnia przymusowo niedietkowa. Zaluje tylko, ze przez cale to rozpasanie kulinarne ostatnich czasow co chwila 'mam ochote na', wczesniej mialam widac za lekko . Z tego co ala opowiadala o swoim tacie to tak go wlasnie sobie wyobrazalam. Pozdrawiam i trzymam kciuki za globalne opanowanie sie, i powrot na sluszna sciezke.:)
macotypia
7 lipca 2007, 19:44Calineczka dała ciekawy przykład - chyba sama zastosuję ;-) Co zaś do tego smażonego.... hm, chyba jednak miało to nieco kalorii ;-)
calineczkazbajki
7 lipca 2007, 19:42jest taki sposób motyacji.___ wyobraż sobie jak będziesz wyglądać jak nie będziesz ćwiczyć i jak nie będziesz trzymać diety !! ___ a teraz wyobraż sobie jak będziesz wyglądac jak będziesz ćwiczć i trzymac się diety np. 1000 kalorri. ____ wiem ,że wybierzesz słusznie. ( ps.ta metoda na mnie działa!!! )