Siedzimy nad jeziorkiem bez dostępu do netu. Wrócę w następny poniedziałek i wtedy się rozpiszę, że hoho....
Jeśli chodzi o dietę, to leży i kwiczy jak utuczone prosię (tzn ja). Lepiej przedstawia się ruch: pływanie, spacerki.
Oczywiście nie wytrzymałam i pierwsze co zrobiłam, to stanęłam na wagę: 86 kg. Nie jest źle, bo po powrocie ze Świnoujścia było 87!!! Zgroza! Ale nic to, zacznie się normalne uregulowane życie, wrócę do dietkowania. Tak łatwo się nie poddaję, w końcu odchudzam się już prawie 30 lat, hihi :)
Dzięki za wpisiki, cieszę się, że ktoś na mnie czeka :)
Pozdrawiam, buziaczki
bezkonserwantow
18 sierpnia 2007, 22:23to czekamy na rozpisanie.
jolakuncewicz
16 sierpnia 2007, 13:36no to razem wrócimy bo ja pryskam na tydzień, od niedzieli...Do spotkania na Vitalii,pa.
stellabella
14 sierpnia 2007, 10:49Ale masz fajnie-ja tez chcę nad jezioro!!!!Udanych wakacji życzęi serdecznie pozdrawiam
ako5
13 sierpnia 2007, 22:42Ja w środę jade do lasu i pozostanę tam do niedzieli...troche odpocz\ynku od kompa sie przyda\:))) pozdrawaim Ala
siupacabras
13 sierpnia 2007, 21:22pozdrawiam
wodzirejka
13 sierpnia 2007, 20:30pewnie, że czeka :o))!!
mychaszka
13 sierpnia 2007, 20:12no u mnie z dietką też nie najlepiej :) ale jakoś trzeba w końcu stanąć na nogi, bo odkładanie na później nic nie pomoże... wypoczywaj ile się da, buziaki :***
ewaneczka
13 sierpnia 2007, 18:30Zaglądnęłam na chwilkę na vitalię, a tu wpisik alam:))). Pewnie, że spokojnie wrócisz do dietki. Teraz się nie martw za bardzo nią (ale troszeczkę tak :),odpoczywaj i dalej zażywaj ruchu - to ważne! Pozdrawiam
issa1983
13 sierpnia 2007, 18:24raz na wozie raz pod wozem, ale grunt to sie nie poddawac:) po pierwsze udanego wypadu zycze:) po drugie powodzenia:)