Po dzisiejszym ważeniu - pierwsze postanowienie: przestaję się oszukiwać! Pół roku odchudzania przebimbałam sobie podczas wakacji. Ale nie, nie! Nie będę się nad sobą użalać. Właśnie wykupiłam dietkę z ćwiczeniami. Początek za tydzień, co nie znaczy, że mam jeszcze tydzień obżarstwa. Już od dziś pilnuję się i staram się przypomnieć wszystkie zalecenia Vitalii.
OK. Włosy posypane popiołem, wór pokutny narzucony na obłe kształty, zatem mogę trochę poopowiadać. :)
Najpierw Świnoujście
Byliśmy tam całą rodzinką ponad tydzień. Pogoda dopisała, wróciliśmy opaleni. Jedynie nie wypaliła nam wycieczka do Berlina. Ale nic to, nadrobimy w innym czasie. Świnoujście bardzo się nam spodobało, od razu widać bliskość Niemiec. Miasto zadbane, buduje się nowe (pewnie koszmarnie drogie, ale ładne) domy, dba o promenadę, plaże też niczego sobie. I co mnie osobiście najbardziej się podobało, to brak straganów w najładniejszej części miasta. Ktoś tam nieźle pogłówkował, bo wszystko schowane, ale kto chce, to może się obkupić do bólu. A kto nie chce, może sobie sympatycznie pospacerować, usiąść na ławeczce, podziwiać artystów wszelkiej maści. Zaskakująco dużo jest w Świnoujściu zakładów fryzjerskich, pewnie ze względu na Niemców, bo ich tutaj jak mrówków. Żeby zrównoważyć skład narodowy w mijscowościach przygranicznych, my z kolei, wybieraliśmy sie na plaże po stronie niemieckiej. Mają one niezaprzeczalną zaletę: darmowe, higieniczne wucety przy prawie każdym wejściu. Tego u nas nie ma i pewnie długo nie będzie. Poza tym urocze trasy rowerowe, ale tego i w Świnoujściu nie brak.
Dietkowo było marnie, co nie znaczy, że niesmacznie, mmmmmmmmmmm same pychotki: smażone i wędzone rybki.
Jakoś tak nudno i sprawozdawczo się zrobiło. Chyba jednak za długo czekałam na pisanie i wszystko co ciekawsze wypadło ze łba.
Woda w morzu była nawet ciepła i mocno nie falowało, to mogłam sobie do syta popływać. Ze dwa razy tak daliśmy czadu z księciem małżonkiem, że potem musieliśmy plażą z 15 minut wracać na piechotę do namiociku z dzieckami i psem. 2 w 1, no nie? Po drodze pytali się skąd płyniemy, nie mogłam sie powstrzymać i powiedziałam, że z Gdańska. A mogłam powiedzieć, że z Kaliningradu, hihi.
Byliśmy też w Międzyzdrojach - przereklamowane. Tzw. aleja gwiazd, to kawałek zapyziałego chodnika. Nie umywa się do Alei Gwiazd Sportu w Chłapowie.
W drodze powrotnej połaziliśmy też trochę po Szczecinie. Duuuuże miasto, poczułam je w nogach. Ale czy tam jest coś w rodzaju starówki z deptakiem, jak w Olsztynie? Szukaliśmy z mapą, ale się nie udało. Dworzec, to też masakra. Ledwo go znaleźliśmy, a przecież ze Świnoujścia też przyjechaliśmy pociągiem. :)
Po powrocie mieliśmy tydzień na popranie i przepakowanie i ruszyliśmy nad jeziorko, całkiem niedaleko do Tumian. Miało być na tydzień, ale przedłużyło się do dwóch. Pogoda piękna, piwa pod dostatkiem, towarzystwo wyborowe. Czegóż więcej potrzeba?! Niestety codziennego grilowania i piwkowania nie znalazłam w żadnym planie diety, dlaczego?
Ale wypływałam się za to za wszystkie czasy, będzie mi tego brakowało. Opalenizna też niezła, szkoda, że nie mogę nosić miniówek. Najwyżej krótkie spodenki, ale też nie wyglądam :(
No dobra, chyba na razie wystarczy, co?
Po trochu wracam do cywilizacji, jutro jadę zrobić paznokcie, bo jedne porosły inne odpadły, masakra.
Przed powrotem do szkoły trzeba będzie jeszcze odwiedzić fryzjera i dentystę. Odgruzowanie domu i piwnicy też mnie czeka, nie wymigam się. Potem pozaglądam do was, ale na razie muszę zrobić jakieś zakupy, bo w lodówce tylko światło, a rodzina już głodna. Ja też, ale mogę się poratować jabłkiem.
ewaneczka
20 sierpnia 2007, 21:57Widzę, że piękne wakacje miałaś, a to ważne. Tyle miejsc zobaczyłaś i jak piszesz pogoda dopisała. Czego wiecej chcieć? Teraz spokojnie przystąpisz do dietki, do ćwiczeń i efekty będą. Relaksuj się, póki jeszcze, bo za chwilke już rok szkolny :) Pozdrawiam
kwiatuszek170466
20 sierpnia 2007, 21:45No to sobie pozwiedzałaś .Super i wypoczęłaś.Należało ci się.A co do mojego chudnięcia to niby cię doganiam ale waga tak powoli teraz leci ze szkoda mówić ale może wina jest owoców i lodów którym nie da się oprzeć.Ale już nie długo skończy się sezon na lody i owoce więc będzie dobrze.Miłej nocy.PA!
ako5
20 sierpnia 2007, 15:40U mnie tez koniec wakacji...eh. Teraz tez powaznie wracam do dietki, bo tak naprawde schudłam cokolwiek przez pierwszy miesiac, a potem to jakas parodia była.....Pozdrawiam Ala
Nikusiunia
20 sierpnia 2007, 14:37No widzę, że też masz ten sam problem przybywania kilogramów w wakacje. Nienawidze tego i staram się opanowywać głód... Ahh..i te wszystkie lody i słodycze...;/ Trzymaj sie i życze powodzenia.