Niestety książę małżonek pochorował się na dobre: ma ropień na migdałku i bardzo go boli. Jutro też nie będzie śpiewał na koncertach :(
Serki poczekają, tym bardzie, że jeszcze nie były zakupione ;) A winko do soboty się nie zepsuje...
Raz na jakiś czas kupujemy sobie z przyjaciółmi 10 rodzajów serków. Najpierw radochę mamy przy kupowaniu, bo kupujemy po ok. 7 dag każdego. Robimy zakłady, przy którym serku sprzedawczynię trafi cholera ;) Potem chłopaki mają frajdę przy ustalaniu kolejności jedzenia, bo trzeba zacząć od najdelikatniejszych a kończymy na tzw. "oborze". Potem już sam przyjemność. Mniam...
Skorzystałam z tego, że zostajemy w domu i pojeździłam na rowerku (28 km) i poszłam na aerobik.
A teraz rodzinka mnie woła na film. Uciekam, wpadnę później :)))
asyku
11 listopada 2008, 11:47ślinka cieknie po klawiaturze...mniam!!pozdrawiam!!
elik7
10 listopada 2008, 20:35podoba mi się pomysł wieczoru serowego, chyba pomyślę o czymś podobnym. Dzięki za podpowiedz i cierpliwości bo jak książe małżonek jest chory to napweno jest ciężko