Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Wczoraj padłam


Zarówno ze zmęczenia, jak i w znaczeniu: poległam dietkowo.
Mieliśmy w szkole konferencję na podsumowanie projektu unijnego, więc od dwóch dni totalne zamieszanie. Ale spoko, nasza dyrekcja tak ma, wszyscy przyzwyczajeni, robią swoje. Każdy miał już 2 tygodnie temu przygotować prezentację z prowadzonych zajęć. Wszyscy wtedy chyba zaczęli, ja dopiero wczoraj rano, bo przedwczoraj zabalowałam :)) I nie będę się chwalić, ale moja na tle innych dwudziestu wypadła chyba najlepiej, bo była krótka i naprawdę pokazała, czym dzieci się zajmowały, a nie zdjęcia z zajęć.
Wracając do sedna, wyczystko trwało 2, 5 godziny. Masakra! Był jeden powód, dla którego wszyscy wytrwali do końca: bankiet po konferencji dla wszystkich gości na ok. 400 osób. Tort miał powierzchnię metra kwadratowego i ja tu wcale nie przesadzam. Był ze zdjęciem szkoły i tymi wszystkimi znaczkami unijnymi, które każą umieszczać na każdym świstku. Nie wiem, czy tych znaczków na torcie nie potraktować jako ironii...

No dobrze, dość plotek, przejdźmy do bilansu.
Najpierw wczorajsza waga: bez zmian 96,1.
Lekko się zdziwiłam, bo wieczorem  były i serki i ciastka i winko i nie wiem co jeszcze. To chyba tylko, że przed południem byłam bardzo grzeczna.

Dzisiaj za to totalny szok: 95,7 kg! Cud jaki, czy co. Czyżbym za długo spała? Która godzina, może powinnam już lecieć do pracy?
Wczoraj zapomniałam zjeść śniadania, bo w pośpiechu od 5 robiłam prezentację.
W locie chwyciłam tylko ze 4 truskawki.
Przypomniało mi się o 10 i zjadłam wczorajszą obrzydliwą bułę z szynką i zwiędłym ogórkiem. Wszystko w locie, bo dalej grzebałam jeszcze przy prezentacji. Szukałam podkładu muzycznego, bo nie lubię występów publicznych i nie chciałam gadać podczas wyświetlania moich wypocin. W kocu wszystko było w prezentacji, a podobno analfabetyzmu prawie nie ma.
Potem pić mi się chciało okrutnie. Znalazłam jakąś truskobanę - obrzydlistwo. Zagryzałam to pomarańczą znalezioną, po dłuższych poszukiwaniach czegoś jadalnego. Nie ryzykowałam picia kawy, bo adrenalinka i tak w żyłach pulsowała.
Do godz. 14 zjadłam jeszcze jedną. Potem chwyciłam w locie jakieś truskaweczki, bo trzeba było jeszcze przygotować plakaty z pracami dzieci, tzn. nakleić je na brystol i jeszcze zawiesić na ścianie. Zawsze zostawiam wszystko na ostatnią chwilę...
Potem pędem do domu, żeby się przebrać. Po drodze zakupiła jakąś wodę do picia i to był przebłysk wrodzonej inteligencji, bo 2,5 godz. w tej duchocie trudno byłoby wytrzymać.
Bankiet rozpoczął się o 20.00. Jakie tam były pyszności!!!!
(Podobno zostało na śniadanie, czyli trzeba iść wcześniej do szkoły)
No i tu się zaczęło:
sałatka warzywna, koreczki z sera, jajeczko faszerowane pastą z tuńczyka, pieczony ziemniaczek, kiełbaska zawijana w boczek, woreczek z piersi kurczaka ze szpinakiem, gyros.
To wszystko jeszcze by uszło, bo było w małych ilościach, jednak się w sumie nazbierało.
Ciast nie ruszałam, wzięłam parę truskawek (jakbym ich mało w domu miała), arbuza, ale zrezygnowałam z bitej śmietany :)))
No ale na koniec ten tort. Po wszystkim miałam wrażenie, że zjadłam go całego i wtedy dopiero przyszło mi do głowy, że przecież nie musiałam jeść całej porcji, a była taka jak dłoń. Ale nie! Alunia musi przecież zjeść wszystko, co dostanie na talerzyku! Tym razem bardzo pomysłowo rozdawali torta na waflach. Uważam, że super pomysł! "Talerzyka" już nie zjadłam - nie zmieścił się ;)
  • Justyna40

    Justyna40

    11 czerwca 2009, 11:25

    tego typu imprezy są dla nas wyzwaniem ....Nie można nic nie zjeść ...a patrzenie jak inni wsuwają pyszne rzeczy jest czasem ponad siły zdrowego - normalnego człowieka. Ja WCZORAJ w pracy nałozyłam na imieninach kolezanki nałozyłam sobie 2 kawałki tortu i cukierka...po czym,... 1 kawałkiem poczęstowałam koleżankę - która nie była na imieninach, drugi kawałek tortu został spróbowany jedna łyżeczką .. a reszta wylądowała w koszu. Cukierek bajeczny został zjedzony ... Trzeba dużo siły żeby nie jadać takich rzeczy !!!!

  • mmMalgorzatka

    mmMalgorzatka

    10 czerwca 2009, 07:19

    czego uczysz... jjakos wczesniej nie wiedziałam, ze jestes nauczycielem... Fajnie Ci idzie odchudzanko, a trtem sie nie przejmuj...