Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Bilans, bo do jutra zapomnę


śniadanie: kaszka Smakija z malinami
II śniadanie: owsianka
Obiad: makron z kurczakiem i warzywami
podwieczorek: 1,5 kubka koktajlu z truskawek
kolacja: niestety kawał piernika i jabłko

Miało być tylko jabłko, ale niestety odwiedziliśmy teściów na moment i ...
Jak na mnie, to i tak sukces, bo tylko jeden kawałek a nie 3.
Generalnie ostatnio sporo zmniejszyłam ilość zjadanych porcji. Staram się nie podjadać i znów zaczynam odczuwać normalny głód, a nie chęć na zjedzenie czegoś.
Jeszcze tylko zmobilizować się do codziennego ruchu!
Jutro basen, ale to tylko raz w tygodniu :(

Może mi ktoś poradzić, jaki rowerek stacjonarny zakupić?
Na razie mam mechaniczny na pasek, a chciałabym magnetyczny, bo rodzina i sąsiedzi mają dość hałasu. Ja z resztą również.
Nie zależy mi na bajerach, ale powinien zliczać to, co trzeba i mierzyć tętno.
Ważne, aby był solidny.
Taki prezent na urodziny chciałabym sobie sprawić :)))
Teraz w zasadzie mogłabym jeździć w terenie, ale same wiecie jak to jest, gdy nikogo nie można namówić na towarzyszenie. Sama po lesie boję się jeździć i często czas to mam, ale jak już się ściemni.

Szukam motywacji, przeglądam pamiętniki tych, co schudły dużo, tych, którym się nie udało, tych, które dopiero zaczynają mając do zrzucenia tyle co ja. Różne refleksje mnie nachodzą.
Nie motywują mnie pochwały. Zawsze sobie wtedy odpuszczam i wszystko idzie na marne. Nie rozumiem czemu. Myślę, że są szczere, ale moja podświadomość...?
Trochę mobilizują mnie przykre uwagi. Ale za mało! Chyba już się do nich przyzwyczaiłam. Czasami sama je prowokuję, rzucając "dowcipne" teksty na temat swojego wyglądu i wagi. To chyba taka obrona.
Np. wczoraj książę małżonek na mój tekst, że nałożę sobie mniej, bo przecież się odchudzam, stwierdził, że może wygląda to, co robię na trzymanie diety, ale nie odchudzającej. Trochę przykre to było, ale trudno mu się dziwić, przecież od 10 lat raczej tyję a nie chudnę :((( A jak nawet trochę schudnę, to nadrobię szybko z nawiązką. Już nawet wstyd mi się znów przyznać, że schudłam ostatnio ponad 2 kg. I tak tego nie widać, a nie będzie obciachu jak wymięknę.

Jakiś czas temu, niedawno, na forum, czy w komentarzach toczyła się "dyskusja" o dziewczynach z dużą nadwagą. Że same na to zapracowały, że widocznie nie chcą się postarać i tak dalej, ble, ble, ble.
Kurcze! jakby to wszystko było takie proste, to, do diabła, nie byłoby nikogo z nadwagą. A te laski, które mają do schudnięcia 3 kg też nie musiałyby się męczyć!
Kiedyś, między 20 a 30-tką też tak myślałam, że wystarczy tylko chcieć i nie ma problemu. Teraz mam więcej pokory, ale dopiero teraz - po 10 latach niepowodzeń. Teraz jestem pełna podziwu, dla tych wszystkich dziewczyn, które zawzięły się, mimo, że ich nadwaga już na wstępie znięchęca do wszelkich prób. Przecież 30, 40, 50 kg do zrzucenia to już kosmos! Ale i to się udaje! Ale potem okazuje się, że schudnąć, to była pestka w porównaniu z utrzymaniem tego idealnego stanu, do którego po tylu mękach, staranich i wyrzeczeniach się doszło!
Popatrzmy nawet na Oprah Winfrey! Ile razy ona chudła i tyła. A przecież to milonerka, więc powinna mieć więcej możliwości. Jednak nie w pieniądzach rzecz. No tak, ale w czym? Kto to odkryje i temu zaradzi dostanie Nobla! Niestety nie będę to ja! :((((

To by było na tyle moich nocnych już refleksji na temat odchudzania.
Tak mnie jakoś wzięło...
Tym razem mojemu odchudzaniu nie towarzyszy euforia, jak ostatnio. Bardziej rezygnacja i zwątpienie. Czyżbym zaakceptowała swoją słabość?
Jednak mimo wszystko próbuję coś ze sobą zrobić, jeszcze się nie poddałam!
  • Justyna40

    Justyna40

    13 czerwca 2009, 16:34

    kiedyś ze 25 kg. Od 10 lat staram się trzymać... Wiem jaki to problem, bo akurat ja tyję od samego patrzenia na jedzenie!... Ale jednak pomimo wielu trudności cały czas mieszczę się w rozmiarze 38 ! Piszesz o trudnościach .Jak dzieciak - kombinujesz... jakie sobie alibi zdobyć - ja nie odrabia lekcji... A to główka, a to brzuszek:))) . Udowodnij sobie , mężowi i innym, że można!!!! Polecam dietę 1000 kcal. Ja przez czas odchudzania nawet zupy inne domownikom , a inne sobie robiłam. A moje pyszne suróweczki do dziś dnia wspominam z nostalgią :). A tak w ogole - Fajna babka z Ciebie:)

  • mmMalgorzatka

    mmMalgorzatka

    13 czerwca 2009, 08:13

    W takim razie zdrowie Ci jeszcze nie szfankuje....

  • mmMalgorzatka

    mmMalgorzatka

    13 czerwca 2009, 07:53

    Nie mamy wyjscia... zdrowie puka do drzewi i wola, zrob cos dla mnie... a na takie wezwanie trzeba odpowoiedziec...