Sobota i niedziela minęła pod znakiem grzeczności w dietce :)))
Jeśli nie liczyć paru piwek w Teatralnej... Ale były też i tańce!!!
Dziś zaliczyłam już 7 dzień a6w i przejechałam aż 57 km, żeby nadrobić wczorajsze marne 11 km. Koniecznie muszę zakupić magnetyczny rowerek(!!!), bo nie zawsze, kiedy mam czas, mogę pojeździć tak, żeby nie przeszkadzać rodzince :(((
Ale teraz z kasą marnie, a będzie jeszcze gorzej, gdy córka wybędzie na studia.
Dziś nocowaliśmy u przyjaciół i na ich wadze zobaczyłam 85 kg! Jutro przetestuję się na swojej, po spodniach widzę, że jest lepiej. Zobaczymy!
Zakupiłam dziś 3 pary spodni i 3 bluzki koszulowe. Książę małżonek zabezpieczył akceptację :)))) Jeszcze tylko muszę je skrócić, tzn. spodnie i będę mogła śmigać.
Oczywiście obfotografuję się na wasz użytek i swój też do porównania, jak już schudnę na chudą szczapę ;))) A wierzę, że nastąpi to niewątpliwie kiedyś...
Wczoraj zostałam skomplementowana przez zupełnie obcego faceta za piękny taniec. Nie jestem pewna, czy był całkiem trzeźwy, ale jeszcze patrzył na oczy :)))
KM też był cały zadowolony z naszych pląsów i już umówiłam się z nim na wtorek na 15 na poćwiczenie tanga, bo już dawno nie śmigaliśmy w tym rytmie po parkiecie :)))
Do czego to doszło, żeby z własnym księciem małżonkiem umawiać się na termin :))))
Basik72
7 września 2009, 13:29Tobie to dobrze - ja już wieki nie tańczyłam z własnym mężem, z cudzym zresztą też nie ;) Kiedyś lubiłam tańczyć, ale odkąd przybrałam na wadze, krępuję się swojego ciała i mam wrażenie że poruszam się niezgrabnie i ciężko jak hipopotam. Czekam na fotki z nowymi ciuszkami na Tobie!!
malgocha0411
7 września 2009, 09:08o jakbym sobie potańczyła...a tu nie szykuje sie żadna okazja...czasami kiedy nie ma nikogo w domu nastawiam muzyczke dość głośno i tańczę ale samemu to nie to samo...pozdrawiam i buziaczki
gzemela
7 września 2009, 08:53To był niesamowicie grzeczny weekend ;) Twój pamiętnik jest ok. dziesiątym do którego zaglądam i wszędzie, to samo. To zaczyna być nudne Hi! Hi!