A dopiero potem poczytam, co u was :)))
Troszku się dziś umordowałam i nastresowałam. Może jutro waga wreszcie spadnie?
Większość planów wzięła dziś w łeb!!! Chyba jednak nie umiem planować :((((
Ale w mojej mądrej książce od czary mary każą, to planuję...
Do lunchu wszystko było ok! Ale potem: o lala...
Najpierw pochłonęłam grześka w czekoladzie.
Potem nie zjadłam obiadu, bo oczywiście nie byłam głodna po grześku i z resztą nie miałam czasu.
Potem strzeliłam sobie lampkę koniaku na rozluźnienie.
Potem strzeliłam sobie piwko po wszystkim...
Teraz jestem tak zmęczona, że nie chce mi się jeść, tylko spać.
A teraz wyjaśnienie tego wszystkiego:
Po pracy dzielnie odtańczyliśmy z księciem małżonkiem godzinę tanga. co zapomniałam wcześniej ująć w planach aktywności, zatem teraz wręcz bez wyrzutów sumienia rezygnuję z nocnych brzuszków ;) O prasowaniu, już nawet nie myślę :((( Chyba znów przyjdzie mi przyczepić tabliczkę: "Ekspozycja stała".
Wpadłam do domu i miałam godzinę na rozśpiewanie się, bo zdecydowałam się na przystąpienie do przesłuchań na członka chóru filharmonii warmińsko-mazurskiej. Tym się właśnie tak zestresowałam, że musiałam strzelić koniaczku. Ale w końcu, co mam do stracenia, najwyżej zostanę w swoim obecnym chórze. Nie żebym była tak zdolna i w ogóle, ale kiedyś już pisałam, że nie za dobrze się czuję w obecnym chórze i dobrze byłoby zmienić środowisko. Na efekt dzisiejszych przesłuchań trzeba poczekać do 8 października :((((
Po piwku z kolegą, który też pragnie zmienić środowisko, pognałam na próbę chóru, pierwszą po wakacjach, bo nie chcę palić za sobą mostów. Nie powiem, miło było, zauważyli, że schudłam :))))
Zatem naśpiewałam się dziś, że aż w gardle czuję!
No to plany na jutro:
Pasza:
śniadanie: owsianka
II śniadanie: kefir
lunch: grahamka z szynką i żółtym serkiem + papryka
obiad: brak pomysła - może rybka?
kolacja: maślanka
Aktywność fizyczna:
basen :))) Jadę z dzieciakami ze szkoły do Ostródy przetestować tamtejsze baseny! Ale jakoś nie liczę, że z tą hałastrą uda mi się dłużej niż 10 min. popływać :(((
rowerek
może nieszczęsne brzuszki?
prasowanie? (czyżbym znów za dużo planowała?)
chleb - wyrabiam sobie prawe ramię przy ugniataniu :))
Ciąg dalszy 1 dnia czary mary
Moje czary mary ma spowodować, że niezależnie od wszystkiego będę potrafiła przestrzegać diety, traciła na wadze i utrzymywała szczuplejszą sylwetkę! (Hmmm)
Z wczorajszej listy korzyści odchudzania trzeba zrobić sobie Kartę Korzyści (KK) nosić przy sobie i czytać:
a) codziennie w ustalonych porach, zatem ja np. rano i po powrocie ze szkoły
b) zawsze, gdy dopadną cię zachcianki, pokusy lub myśli sabotujące typu:
"Czy warto aż tak się poświęcać?"
"Właściwie to nie chcę się odchudzać!"
Trzeba też wdrożyć system przypominania :((( Chyba ustawię alarm w komórce.
Cytaty z książki:
"Jeżeli chcę stawić czoło pokusom, muszę czytać KK co najmniej dwa razy dziennie. To potrwa tylko kilka sekund. To żaden kłopot. Może dzisiaj nie jest mi to potrzebne, ale niedługo będzie. Muszę utrwalić w myślach swoje pobudki, by jak najlepiej przygotować się na trudne chwile."
"Nie mam kryształowej kuli, więc nie wiem, czy to zadziała czy nie. Wiem tylko, że w przeszłości tego nie robiłam i nie udało się trwale schudnąć. Mogę więc spróbować. Co mi szkodzi?"
renia1963
30 września 2009, 13:01na info jak przesłuchania do chóru. Plan ok. Pozdrawiam serdecznie.
bettina4
30 września 2009, 11:29rzeczywiście powinnam spróbować tego Twojego czary-mary? Trzymam kciuki za dobre wyniki przesłuchania !! Miłego dnia!!!
gzemela
30 września 2009, 10:08Też mam wkładkę hormonalną (Mirena) od lutego, ale mimo tego ciągle mam problemy :( A obiecywano, że góra trzy miesiące i wszystko minie.
jbklima
30 września 2009, 09:28to nic , że nie wszystko wychodzi...ja uważam , że plan zawsze mieć trzeba....a ja trzymam kciuki za wynik przesłuchania...obyś dostała się do chóru o którym marzysz.....uważam , ze zmiany być muszą i każda jest dla nas korzystna......dobrej środy.
pinia0
30 września 2009, 07:18Tak to juz poukładane że nie zawsze jest z górki, czasem jest pod górę... Ale Ty teraz juz będziesz miała z górki na pazurki ;))
triola
29 września 2009, 23:20Alu, co za książka? Chętnie się z nią zapoznam, zachęcająco piszesz... Najbardziej zazdroszczę Ci tanga z mężusiem, oj brakuje mi codziennych dawek tańca. Pozdrawiam serdecznie.
darmig
29 września 2009, 23:06To tylko proza życia. A lampka koniaczku, dla podniesienia samopoczucia, jest bardzo wskazana. Ja z resztą wolę szklaneczkę Jasia Wędrowniczka lub innej politury. A godzinkę tego tanga to Ci zazdroszczę, też bym potańczył - wtedy dobiero lecą kalorie. Niestety, z moją ukochaną żonką widzimy się tylko w weekendy. Co do katorg z brzuszkami, to najwyższy czas je zamienić na jakieś inne ćwiczenie. To ma Ci sprawiać przyjemność a nie katować. Pozdrawiam...
joanna1966
29 września 2009, 22:59niesamowita jesteś!!!! jak pomyslę iles Ty energii na to wszystko natraciła, to jakim cudem ten grzesiek, koniaczek i piwko mogą Ci zaszkodzić???????????? trzymam kciuki za ten nowy chór!!! tak ogólnie to Ty jesteś jednostka uzdolniona cholernie - tańczy śpiewa urzadza wystawy robi za ratownika, mało tego to jeszcze czaruje!!!!!!!!!!
fiocca
29 września 2009, 22:56wiesz co, masz świenty styl :D czytam,czytam i się smieję :D