Dorota Sanecka
Czyli Sprawy techniczne
Nie łudźmy się, nie jesteśmy silne wobec jedzenia i nigdy nie będziemy! Decyzję, czy jedzenie postawione przed nami zostanie przez nas zjedzone, podejmuje jedzenie nie my :((( Dlatego trzeba unikać pokus!
Jak zaczynamy się odchudzać, to myśli o jedzeniu nas nie opuszczają. Niektóre z was nawet piszą o tym, że np. nie mają teraz głowy do odchudzania, bo coś innego się wydarzyło. Mamy wręcz przymus zupełnego poświęceniu się myślom o jedzeniu, żeby schudnąć!!! Kiedyś, jak jeszcze nie musiałam się odchudzać (w liceum), ale się odchudzałam, ile razy chciałam to odchudzanie zintensyfikować, to tyłam. Bo zaczynałam obsesyjnie myśleć o jedzeniu i ono ze mną wygrywało. Jak odchudzanie schodziło na dalszy plan, chudłam, wręcz samoistnie. Teraz niestety nie jest tak pięknie. Moje uzależnienie od jedzenia się utrwaliło i nie chce tak łatwo przejść na odległe od centrum wydarzeń pozycje. Ale je tam zepchnę!!
Tak jak alkoholik musi wytrzeźwieć, tak my musimy oczyścić swoją głowę z myśli o jedzeniu! A zatem, oto zadania przed nami:
1. Unikanie pokus
2. Zmiana stosunku do wagi (ważenia się)
3. Plan jedzenia
4. Lista "abstynencyjna"
Ad. 1.
Powiedzmy sobie jasno i wyraźnie:
W kwestii jedzenia nie mamy silnej woli!!!
Nie nastawiajmy się zatem na wygranie walki z jedzeniem, ale na jej unikanie.
Nikt nie obiecuje, że to będzie proste :(((
Najważniejsze: kuszące, smaczne jedzenie musi zniknąć z twojego otoczenia. Trzeba pogadać z rodziną, koleżankami i kolegami w pracy, z przyjaciółmi, z którymi się spotykacie. "Jestem zbyt słaba, by oprzeć się smacznemu jedzeniu i oczekuję waszego wsparcia, żeby go unikać". Omijaj sklepy, gdzie zwykle silna wola okazywała się nie "tak" silna.
Każdy sposób na uniknięcie sytuacji, zanim na stole pojawi się kuszące jedzenie jest dobry!!!
Zadania:
Poinformuj rodzinę o planach i poproś o pomoc.
Unikaj miejsc, gdzie jest dużo dobrego jedzenia.
Poinformuj znajomych i współpracowników.
Nie wchodź do piekarni!
Wyrzuć z domu słodycze i poproś znajomych o nieprzynoszenie ich ze sobą (na przykład w prezencje).
Nie kupuj słodyczy innym, np. dzieciom, znajdź inny sposób na prezent.
Ad. 2.
Czemu zwykła, poczciwa waga łazienkowa potrafi zdeterminować nasz nastrój na cały dzień???
Najczęściej używamy jej na dwa sposoby, podczas odchudzania, oraz wtedy, gdy czujemy, że tyjemy. W pierwszym przypadku ważymy się codziennie, zastanawiając się czy stringi przypadkiem za dużo nie ważą ;) i w zależności od tego, co tam zobaczymy ogrania nas euforia, albo zniechęcenie. W drugim, chowamy wagę głęboko, żeby nie spojrzeć prawdzie w oczy!
Czy tak używamy np. zegarka? Coś sobie dziś zaplanowałam. Patrzę na zegarek, jest 13. OK. Część już zrobiłam, z resztą spokojnie się uporam, nie muszę się spieszyć. Gdy na zegarku zobaczę 18, powiem sobie: weź się do roboty, bo inaczej z twojego planu nici.
Tak samo powinnyśmy reagować na wskazania wagi: mniej - mój plan działa, więcej - trzeba coś w planie zmienić. Ma ona służyć tylko do analizy postępowania!
Zadania:
1. Ważysz się raz w miesiącu, poza tym waga ląduje w szafie.
2. Od dziś starasz się patrzeć na wskaźnik ważenia jako na miernik realizacji twojego planu i nic więcej!!!
Punkt drugi prawie już realizuję, ale z pierwszym mam poważne kłopoty. Nie potrafię schować wagi nawet na tydzień :((( Jednak staram się, żeby jej wskazania nie wpływały na mój humor i nastawienie do życia.
Ad. 3 i 4 nastąpi....
katarinas
26 stycznia 2010, 22:35W pełni zgadzam się zarówno z punktem 1 jak i 2:-) A z szanowną wagą mam tak jak Ty - nie ma szans aby ważyć się raz w tygodniu, choć mam świadomość, że to byłoby najbardziej racjonalne postępowanie.
laura300
26 stycznia 2010, 14:36Piekarnie omijam z daleka,nawet w dużych sklepach staram się nie wchodzić na dział ze słodyczami:D Z domu wszystko co kusiło-wyrzucone.Ale z tą wagą...masakra:/Ja tu ze sobą walczę by się codziennie nie ważyć,a przez miesiąc????Rany...Chociaż z drugiej strony,jak się nie dietkowałam,to wagi praktycznie wogóle nie używałam.Ale jakoś sobie nie wyobrażam,ważyć się na diecie tylko co miesiąc...Chyba potrzebuje silnej motywacji do walki z kilogramami w postaci nawet paru deko mniej,jakie waga pokazuje:)
uleczka44
26 stycznia 2010, 13:18był bardzo trafiony. Niby w myślach my to wszystko wiemy, ale dopiero słowo pisane uświadamia nam słabości naszego charakteru. I pomaga przeciwdziałac. Ja po 6-ciu miesiącach gubienia kilogramów zaczynam dopiero teraz mieć zupełnie nowe dla mnie podejście do jedzenia. To nie jest sprawa pierwszoplanowa, tylko codzienna konieczność. I to raczej przemyślana, a nie chaotyczna, pod wpływem chwili i impulsu. Od dawna nie kuszą mnie już żadne batoniki, ciasteczka, czekoladki, nawet lody. W sklepach obojętnie przechodzę obok tych stoisk (tak jak AA przed sklepem z alkoholem), nadal jeszcze pracuję nad innymi tematami jedzeniowymi. Waga raz w m-cu, dla mnie jeszcze za mało, ale dobrze wiedzieć, że tak lepiej. Dziękuję za już i proszę o jeszcze.
cherry86
26 stycznia 2010, 12:58Masz świetny talent do pisania :D Piszesz bardzo ciekawie i z odrobiną humoru :) Rewelacja :) Po za tym bardzo cenne i celne uwagi :) Ale do tej wagi ... raz w miesiącu ja bym nie dała rady :) mocno trzymam za Ciebie kciuki i czekam na ciąg dalszy :D
oficjalnaJ
26 stycznia 2010, 12:00Nie wolno ciągle myśleć o jedzeniu, bo wtedy tylko sie je... błedne koło. Co do wagi... ja swoją schowałam 18.12. I nie wyciagam, bo mi się nie chce schylać, a upchnęłam ją głęboko pod łóżkiem. Jak stała na widoku, to faktycznie "stringi ważyły za dużo" ;-)
beacia41
26 stycznia 2010, 11:47używasz ich okazyjnie czy na codzień? rozważam przejscie z okularów (-4) na soczewki i zastanawiam się jakie sa najlepsze -jednodniowe. tygodniowe, miesieczne. masz jakies doswiadczenia lub porady co wybrać ?