Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1686
Komentarzy: 32
Założony: 7 sierpnia 2013
Ostatni wpis: 20 sierpnia 2013

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Aldia

kobieta, 29 lat,

160 cm, 77.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: cel I - 74 | cel II - 70

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

20 sierpnia 2013 , Komentarze (9)

Dziś zaliczyłam mały romans z Tonym Hortonem. Szczególną uwagę zwrócił na moje dwa balerony. Już po 30 min zaczęłam go nienawidzić, moje nogi wręcz paliły. Gdyby tylko łydki mogły mówić, już dawno pozbyłabym się szyb w oknach. Ale mimo wszystko skończyłam trening. Cała zalana potem i jęcząca pod nosem.

Nie wiem dlaczego, ale waga stoi w miejscu, albo, co gorsza, idzie w górę. Jem w granicach 1400 kcal, tak, jak powinnam, by stracić na wadze, a i tak kilogramy mówią mi głośne "dzień dobry", jakby te 9, których się jakiś czas temu pozbyłam, nagle tak zatęskniły, że postanowiły wrócić z wielkim entree. 

Jak myślicie, powinnam zmniejszyć ilość spożywanych kcal czy to po prostu przejściowe? Przez ostatnie miesiące przy tych 1400 waga spadała. Mozolnie, bo mozolnie, ale jakoś szła, a teraz nagle postanowiła piąć się ku górze, jakby miała ku temu jakiś cel. 

Powoli tracę wiarę w siebie. Boże, jaka ja jestem beznadziejna momentami. 

|1|2|3|4|5|6|7|8|9|10|11|12|13|14|15|16|17|
|18|19|20|21|22|23|24|25|26|27|28|29|30|31| 


12 sierpnia 2013 , Komentarze (8)

Właśnie skończyłam trening z Ewą. Turbo dało mi nieźle w kość. Jestem caaała mokra. Od stóp po sam czubek głowy. Nie znalazłam na sobie suchej nitki. Czuję jak mi ramiona drżą, a mimo wszystko jestem z siebie zadowolona i mega dumna. Dałam radę od początku do końca. Co dziwne. wszystkie ćwiczenia, które Chodakowska uznała za ciężkie mnie wychodziły bez większego problemu, a te, które, rzekomo, były łatwe, sprawiały mi najwięcej problemów. Ależ się denerwowałam. Pot płynął strumieniami przy akompaniamencie nieprzyjemnych epitetów i słówek. Dobrze, że nikogo w domu nie było. Ależ by się działo. 
Czekam na zakwasy jutro. Będą, nie ma innej opcji. Ale... ja zawsze powtarzam, że bez bólu nie ma efektów. Jeśli wszystko jest w porządku, to wiem, że coś robię nie tak. 
Wysiłek naprawdę wyzwala endorfiny. Chyba pokochałam świat... 
... chyba.

A teraz lecę pod zimny prysznic.

|1|2|3|4|5|6|7|8|9|10|11|12|13|14|15|16|17|
|18|19|20|21|22|23|24|25|26|27|28|29|30|31| 

11 sierpnia 2013 , Komentarze (4)

Trzy dni minęły jak z bicza strzelił. Dużo pracy na podwórku, toteż szybciej czas płynął. Mimo że ćwiczyłam, trzymałam dietę i do tego sporo pracowałam fizycznie przy domu, to waga i tak swoje, bo pokazała nawet + 1,5 kg. Myślałam, że wyjdę z siebie i stanę obok, ale stwierdziłam, że nie ma się co denerwować, bo więcej z tego nieszczęścia, jak pożytku, toteż postanowiłam odłożyć na jakiś czas wagę i poczekać z efektami. Mam nadzieję, że ten mały zastój nie oznacza niczego złego, a wręcz przeciwnie, że któregoś dnia wszystko się wyrówna. Pożyjemy, zobaczymy. 
Wczoraj postanowiłam poćwiczyć z Chodakowską. Już dawno planowałam treningi z nią, ale jakoś nigdy wcześniej nie mogłam się przełamać i dać jej szansy. Nie przekonuje mnie ta kobieta, ani wtedy, ani teraz. Jest... nijaka. Jej pusta, wyprana z emocji twarz, kiepskie podejście do ćwiczących i te jej proste polecenia, które bardziej mnie denerwują niż motywują. Ale póki co nie mam zamiaru się poddać. Dam jej szansę i zobaczymy, jakie będą efekty. Mam nadzieję, że coś się poprawi. 

|1|2|3|4|5|6|7|8|9|10|11|12|13|14|15|16|17|
|18|19|20|21|22|23|24|25|26|27|28|29|30|31|

7 sierpnia 2013 , Komentarze (11)

Nie wiem do końca, co takiego pchnęło mnie do założenia kolejnego z rzędu pamiętnika. Już tyle razy podchodziłam do etapu "odchudzanie", że w tym momencie siedzę i wątpię. Wątpię w siebie, swoje możliwości, determinację. I nie mam pojęcia, skąd wzięło się we mnie to przekonanie, że mi się nie uda. Raz dałam radę się zdyscyplinować, dlaczego tym razem miałabym ponieść porażkę? 
Dziś weszłam na wagę i... nie mogłam uwierzyć. Cyfry układały się w taką kombinację, której ani widzieć, ani pamiętać nie chcę. Złapałam się za głowę i pomyślałam, że zaraz się popłaczę, ale prawdą jest, że użalanie się nad własną głupotą niewiele zmieni.
Wiem, jestem niezdyscyplinowana i okropnie leniwa, a do tego chyba mój mózg i jego mniej fizyczna zawartość maleje odwrotnie proporcjonalnie do ilości jedzenia, jakie pochłaniam. I trzeba coś z tym zrobić. Oddzielić ten okres grubą i pewnie niejedną linią, żeby w końcu móc zacząć inaczej, lepiej, może ciekawiej. 
Długo dzisiaj myślałam i chyba od tej intensywnej gimnastyki umysłowej rozbolała mnie głowa. Oj, jak bardzo, to od południa poradzić sobie z tym nie mogę, ale mimo to dałam radę ułożyć plan. Całkiem nowy, nowiuteńki, inny od poprzednich. Nie tylko ten ćwiczeniowy, ale i odnośnie nawyków żywieniowych. Obawiam się jednak, że zbyt wysoko postawiłam sobie poprzeczkę jeśli chodzi o wysiłek fizyczny i boję się o to, że nie podołam. Szybciej się złamię niż zdążę zacząć, ale... jeśli nie spróbuję, to się nie przekonam. Modyfikacji nie wykluczam.
Zostaje zatem tylko wziąć kilka głębokich wdechów, uwierzyć w siebie i do roboty.

|1|2|3|4|5|6|7|8|9|10|11|12|13|14|15|16|17|
|18|19|20|21|22|23|24|25|26|27|28|29|30|31|