Mam 17 lat, a juz zaczynam placic za bledy... Moje ''odchudzanie'' zaczelo sie w wieku 15 lat. Bylam szczesliwa i radosna nastolatka, ktorej zycie przebiegalo bez wiekszych problemow. Jednak pewnego dnia stanelam przed lustrem i sie poplakalam. Moje kolezanki byly szczuple, ja mialam duza pupe (teraz wiem, ze byla zgrabna i idealna), ''grube'' nogi. Majac 169 wzrostu i wazac 52 kg! (Niedowaga ;( ) uwazalam siebie za ''gruba''. Wstydzilam sie chodzic w spodniczkach/spodenkach, no bo przeciez ''wygladalam jak pasztet''. Czytalam o tym jak schudnac, jak najszybciej pozbyc sie tych ud, ble ble ble. ''Inteligencja 15-sto latki -.- wszystkie dziewczyny niezaleznie od wygladu postrzegalam jako chudsze. Zmienilam swoj sposob odzywiania na ''lepszy''... A wiec... Odrzucilam mieso, slodycze, biale pieczywo, wprowadzilam wiecej warzyw, ograniczylam spozycie owocow (poniewaz zawieraja cukier). Przez pol roku katowalam sie ''dieta'' na poziomie zaledwie...300 kcal! Dwa lata temu, gdy wrocilam z kolonii weszlam na wage i upss! Cale 41 kg! Jaka wtedy bylam dumna... Ale do czasu. Zaczelam miewac ''zastoj'' miesiaczek, gdy sie denerwowalam drzaly mi dlonie, zaczely wypadac mi wlosy, skora byla ''gladka''. Moj organizm dawal mi sygnaly, abym zmienila swoje postepowanie. Ja to lekcewazylam. Liczyly sie tylko ''kalorie''. Wszedzie widzialam cyferki. Rodzice oczywscie zauwazyli spadek wagi, zaczely sie klotnie, kilka razy o malo! nie wywiezli mnie do szpitala. I pojawil sie ON. Czyli kolejna motywacja, zeby byc jeszcze szczuplejsza... Jednak On/rodzice postawili mi warunek. Mysle, ze to zmienilo mnie tak, iz pozbylam sie tych ''natretych mysli''. Teraz wiem, ze gdyby nie ich gadanie, to wpadlabym w ''anoreksje''! Dzien po dniu zaczelam jesc normalnie, znajomi mi pomagali zapomniec o calej mojej ''paranoi chudosci''. Jednak jesienia przez moj ow ''wymysl'', brak skladnikow odzywczych, ''diete'' pozbawiona cennych mineralow i witamin- moja cera zwariowala. Dostalam duuuzo wypryskow. Poszlam do dermatologa, on przepisal mi hormony. I przytylam do 63 kg! Wygladalam na o wiele mniej, ale bylam z siebie dumna, ze mam kraglosci :-). Chlopaki zatrzymywali na mnie spojrzenia. W koncu stawalam sie ''kobietka'' :-) akcpetowalam siebie taka jaka jestem. Gdy odstawilam tabletki na tradzik, oczywiscie zaczelam chudnac... I znow sie zaczelo... Idac do technikum wazylam juz 55 kg ( w wakacje schudnelam 7) , uwazalam, ze ta waga jest okej. Jednak pewnego dnia poznalam mojego ukochanego chlopaka i... Pojawily sie znow te same mysli ''byc perfekcyjna''. Zaczelam sie wiecej ruszac, ograniczylam ilosc posilkow, jednak jadlam normalnie. Przelom nastapil w kwietniu... 50 kg. Dla mnie to bylo wciaz za duzo... Znow wprowadzilam ''diete 500 kcal), zaczelam jezdzic kilkadziesiat km dziennie, schudlam do konca czerwca do 47. I bylam szczesliwa! Jadlam tak, aby nie byc glodna. Ale przyszly wakacje... Polowa lipca! Moje zycie leglo ''w gruzach''! Po roku czasu stwierdzilismy, ze to koniec. Ze JA I ON to pomylka. Zalamalam sie kompletnie. W ciagu 1,5 miesiaca schudlam do 41! Nie jadlam nic... Pilam tylkko soczki, przeciery, jadlam owoce, warzywa... Ciagle plakalam... Ale ON WROCIL. -WROCILAM TEZ JA. dzisiaj wiem, ze musze przytyc! MAM CHORA TARCZYCE, LECZE SIE U GINEKOLOGA (NIE BEDE MOGLA MIEC DZIECKA NAJPRAWDOPODOBNIEJ) MAM WRZODA NA ZOLADKU... dzieki komu to wszystko? Dzieki sobie. Swoim myslom. Teraz wiem, ze nie moge tego spierdolic. Musze przytyc, gdyz nie dostane pewnych hormonow. Tak bardzo zjebalam sobie zycie. Za niecaly pol roku koncze 18 lat. Do tego czasu zamierzam zdrowa przytyc, prowadzic zbilansowana diete i byc szczesliwa. MAM WSPARCIE OD TATY, OD UKOCHANEGO CHLOPAKA I OD PRZYJACIOL. i jedno ukochane uzaleznienie-BIEGANIE! :-)