Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
cee lo green - f**k you


Ale jestem z siebie dumna! Poświąteczny raport wygląda tak: 

normalny obiad
jeden kawałek ciasta
mała kolacja.

Jedyne z czym poleciałam to alko w niedzielę. W poniedziałek już wcale nie piłam. Był długi spacer po śniegu - 3 km. Zważę się jednak dopiero jutro bo czuję, że mam mały problem kibelkowy to po co się dołować dodatkowo

Wczoraj byłam na basenie. To dopiero 3 kg na pasku i raptem kilkanaście treningów, ale mam wrażenie, że brzuch zmienia się na korzyść. Podoba mi się taki płaski, ale bez wyraźnego zarysu mięśni. Jeszcze dużo mi brakuje  

Jakiś czas temu czytałam o etapach nauki, nie bardzo pamiętam co i gdzie to było, ale myślę że z odchudzaniem jest podobnie:

1. etap - nieświadomość badź kompleksy są, ale nie dajemy im wyjść na światło dzienne
2. etap - uświadomienie sobie, że istnieje problem i trzeba coś z tym zrobić
3. etap - euforia - schudnę 10kg w miesiąc 
4. etap - porażka. Zrealizowanie zbyt abstrakcyjnych celów jest niemożliwe. Pojawiają się wpadki i pokusy. 
5. etap - spróbowanie jeszcze raz, jednak ostrożniej i z planem długookresowym, przygotowanie się na ewentualne przeciwności.  TU JESTEM OD STYCZNIA! 


  • soualmia

    soualmia

    4 kwietnia 2013, 17:44

    damy radę nic się nie martw ;) a pływanie fantastycznie wpływa na ciało ;)