No dziewczynki dzisiaj waga była dobroduszna i postanowiła poprawić moje samopoczucie psychiczne :) Już gdzieś tam daleko, może za zakrętem widzę piękną, opasłą ósemkę z przodu. Co prawda zajmie to dużo czasu, ale jest motywacja na lipiec i takie ciche marzenia, że może w końcu się uda.
Żeby nie było tak do końca optymistycznie... i żeby plan (wyglądania na własnym weselu za rok jak człowiek) to muszę znaleźć w sobie siłę nieodpuszczania. Wiecie jak to jest? Tu imieninki, tam wakacje - jak nie jeść i nie pić do upadłego. Przecież to tylko 1 dzień/tydzień/weekend. I przez takie wymówki wyglądam jak wyglądam.
Chciałabym żeby w tym roku urlop został wykorzystany na dbanie o siebie. Na rzeczy na które nie ma się ochoty/czasu tak normalnie - dodatkowy trening, codzienne balsamowanie.
Przez ostatnie lata najbardziej utyłam na brzuchu, który wcześniej mimo nadbagażu był płaski. To już dla mnie taki kolejny etap otyłości i jednocześnie najbardziej działający na psyche. Większy biust i tyłek kobiecie ujdzie, ale brzuch? Bleee. Na szczęście brzuch schodzi jako pierwszy w tym momencie i już mam wrażenie że zaczyna wisieć. A może sobie wmawiam? W każdym razie nie zaszkodzi dodatkowo o to zadbać. Narazie mam w planach ćwiczenia i balsam z kofeiną. Może z czasem opracuje coś innego.