Czas na samobiczowanie. Nie będę opisywać co jadłam, żeby nie robić Wam ochoty, ale normalnie jestem taka głupia, że szok! Taki piękny wynik zanotowałam i co? Dałam się namówić na fast foody (nie jeden raz...). Oficjalnie składam akt samokrytyki i obiecuję poprawę. Obiecuję też, że na wypadzie weekendowym nie będę traktowała swojego żołądka jak śmietnik. Frytki nie są nikomu potrzebne do szczęścia. Cola też nie. No OK. piwo jest potrzebne, ale nie trzeba wypijać 10 dziennie
Żeby nie być takim surowym to powiem Wam tylko, że ostatni raz kiedy udało mi się zbić 7 kilo był jeszcze w liceum. Doszłam wtedy do wagi 73 kg i wyglądałam super (czyli normalnie), ale nie widziałam tego w lustrze.