Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Niedziela w gościach


mignęło 90 kg...

Dzisiaj na „proszonym” obiedzie u teściowej zjadłam: sztukę pieczonego mięsa, sporo ziemniaków, warzywa, kawałek sernika i na kolację połowę porcji galarety drobiowej plus dwie łyżki sałatki. 

Śmiejcie się, ale nigdy w życiu nie zjadłam tak mało na wychodnym, serio! Teraz dochodzi 2 w nocy a mi tak kiszki marsza grają, że hej!

Rano jogurcik. 

Jestem zadowolona. Nie jestem fanką diet i wymyślania Bóg wie jakich kombinacji. MŻ to najlepsza dieta pod słońcem. 

Fajnie, że udało się zmotywować Węża bo nie kusi smakołykami a i przypilnuje gdy pojawia się pokusa. 

Obym nie zapeszyła. Nigdy nie byłam szczupła i jestem bardzo ciekawa jakie to uczucie. Z racji wieku nie odczuwam swojej otyłości, zawsze byłam raczej z tych sprawnych...

  • gosiulek1

    gosiulek1

    23 listopada 2020, 08:20

    No najlepsza dieta. Próbowałam zacząć od wczoraj. Ale sądząc po wadze, pierwszego dnia wyszło mi raczej wż. 🤭 Jeśli to przynosi efekty, to super. I fajnie, że masz wspólnika. 🙂

    • aluuzja

      aluuzja

      23 listopada 2020, 16:39

      To trzymam kciuki. Kazdego dnia będzie łatwiej 😉 widzę, że startujemy z podobnego pułapu.

    • aluuzja

      aluuzja

      23 listopada 2020, 16:39

      To trzymam kciuki. Kazdego dnia będzie łatwiej 😉 widzę, że startujemy z podobnego pułapu.

    • gosiulek1

      gosiulek1

      23 listopada 2020, 18:21

      No to mój drugi start. Pierwszy był kilka miesięcy temu i startowałam od 100. Zjechałam do 86-88. Ale teraz startuję z niższego pułapu. 🙂

    • aluuzja

      aluuzja

      23 listopada 2020, 19:13

      To piękny wynik! Mi nigdy się aż tyle nie udało 🙈 w jaki sposób?

    • gosiulek1

      gosiulek1

      23 listopada 2020, 22:39

      Mi się kiedyś udało więcej. Dieta South Beach Turbo. Dla mnie idealna. Masz dozwolone produkty w każdej fazie, szybkie przekąski do zabrania do torebki, wskazówki jak jeść w restauracjach. Nie liczysz kalorii. Plus ruch oczywiście. Nie chodzisz głodna. Ale zawaliłam prze, głupotę. W d... się przewróciło, bo ważyłam 68 kilo i wyglądałam super. Potem za drugim razem schudłam trochę mniej, ale też było nie źle. I zawaliłam, bo zakładałam problemy w życiu osobistym. Teraz robię kolejne podejście, ale bez pośpiechu, z przerwami, jeśli potrzebuję. Tak jak ta ostatnia, 2-3 miesięczna.