Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Po malutku ale do przodu....


Coś w tym właśnie stylu... po malutku ale chudnę...Jednak najbardziej mam sobie za złe, że dopuściłam do takiego stanu choć obiecywałam sobie, że nigdy więcej nie będę ważyć ponad 70 kg, a tu co. Na razie moim celem najbliższym jest 70 kg, to już będzie duży sukces. A potem konsekwentnie, ale nie gwałtownie do końca roku mam ważyć 66-65kg. Gdybym chudła 1 kg na tydzień to osiągnęłabym ten efekt o wiele szybciej, ale nie mam aż takiego ciśnienia. Najgorsza jest jednak świadomość, że tak naprawdę żebym była szczupła cały czas muszę się pilnować i regularnie ćwiczyć. Teraz siedzę w pracy i piję wodę, a czuję że już chce mi się jeść, a nie bardzo mam czym załagodzić głód...dam radę, byle do 15-ej. Później lekki obiadek, a wieczorem godzinka na orbitreku... Lubię ćwiczyć...chociaż tyle, że wysiłek fizyczny sprawia mi przyjemność, ale jedzenie też sprawia mi przyjemność i nie mam zamiaru z tej przyjemność rezygnować. Właśnie zaczyna się moje ulubiona pora roku, aż chce się żyć... naprawdę jestem szczęśliwa, a poza tym to już po zgubieniu tylko kilki zbędnych kilogramów czuję się i wyglądam lepiej... W poniedziałek najbliższe ważenie...