Na koniec pierwszego tygodnia coś miało drgnąć na wadze, ale nie drgnęło i mimo,że widzę że coś dobrego się dzieje z moim ciałem i wiem, że mięśnie są cięższe od tłuszczu, to i tak mi smutniasto, bo miał być dzień pierwszego sukcesu, a nie ma. Psychika ludzka potrzebuje połechtania w postaci konkretnej liczby etc.. I jeszcze ta okropniasta pogoda plus babskie hormony i katastrofa w postaci pseudodepresji gotowa!!! Drażliwość, płaczliwość i marudzenie dziś mi towarzyszy. Duma mnie nie rozpiera, chociaż naprawdę byłam zuchem. Ohhhh te babskie nastroje....
strzalka7777
21 sierpnia 2016, 16:33daj organizmowi czas. Zobaczysz, że to tylko kwestia czasu aż coś się ruszy. Wytrwałości!
Ampulla
21 sierpnia 2016, 19:07Bardzo dziekuje!