Weekendy mają to do siebie, że zaburzają rutynę i łatwiej o błędy żywieniowe lub co tu dużo udawać o zwykłe obżarstwo!Jadłam nieregularnie, za dużo, za późno!!!!to powodowało jakiś rodzaj flustracji i motywowało do dalszego złego zachowania, bo przecież i tak już wszystko przepadło!!! Ponadto mialam caly dzień wzdęcie, więc brzuch bardzo wystawał i nie czułam się odchudzona i na wadze nie ubyło!!! I katastrofa w głowie gotowa!!! Gdybym była obserwatorem tego wszystkiego, to popukałabym się w głowę!!!!Nie jadlam świństw, tylko zdrowe rzeczy w nadmiarze i nieregularnie, takie podjadnie, jak kiedyś. W niedzielę jeszcze przyszła ochota na pizzę domowej roboty i zanim ją poczyniłam, to była godzina 22:00!!! Na szczęście przyszedł poniedziałek i znów wskoczylam w rutynę☺Tak się zastanawiam, czy czasem trzeba nagrzeszyć, bo taka jest ludzka natura???I dlaczego tak łatwo się załamujemy, gdy waga nam nie pokaże niższych cyferek. Masakra!!!Jak Wy sobie radzicie w takie dni?? Pocieszam się , że dzielnie ćwiczę i tu nie ma żadnej ściemy